Przeglądałam ofertę księgarni Gandalf i w oczy rzuciła mi się książka, która swoją tematyką mnie zainteresowała. Nie mam obsesji na punkcie Ameryki, ale od czasu do czasu sięgam po książki dotyczące historii USA. Trochę chcę wyjść z takiego europocentryzmu i dowiedzieć się o innych kulturach, a od czegoś trzeba zacząć. Mam nieco wyrzuty sumienia bo o kolonizacji Ameryk wiem, że Kolumb, że San Salvador i konkwistadorzy(zawsze mi się mylili), tymczasem nowość z Wydawnictwa Poznańskie Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki to porywająca historia kolonizowania Ameryki i wojen z Indianami. To walka ze stereotypami Ojców Pielgrzymów i wyjaśnienie pewnych kwestii związanych ze Świętem Dziękczynienia, które właśnie wiąże się z wydarzeniami opisywanymi w tej książce.
Na statku Mayflower do Nowego Świata wyjechali purytanie, to odłam kościoła anglikańskiego, którzy skupili się na literalnej analizie Biblii, odrzucili całą resztę, tradycję i doktrynę i uznali, że jeżeli czegoś w Biblii nie mato Bóg tego nie chciał i to ludzki wymysł. Odłam ten narodził się w Anglii, ale musieli uciekać do Niderlandów, gdzie nie byli prześladowani, opuszczali stary kraj po kryjomu i z perturbacjami. Niestety Niderlandy też nie były ziemią obiecaną, żeby utrzymać się na powierzchni trzeba było wpasować się w rytm, tak różny od leniwego życia na angielskiej prowincji. I tak pojawił się pomysł udania do Nowego Świata, tam mieli założyć własną kolonię(z Holendrami ciężko było się dogadać, bo oni mieli swoje, inne plany), po wielu trudach się udało, na pokład statków wsiedli jednak nie tylko purytanie przepojeni szczytnymi ideałami, ale również awanturnicy, którzy chcieli się dorobić. Trudy podróży były ogromne, z dwóch statków finalnie wyszedł jeden, a podróż przez Atlantyk, przy kiepskim stanie nawigacji(mamy wiek XVII), pochłonęła swoje ofiary, ale jednak najgorsze miało czekać Pielgrzymów na brzegu. Jechali w nieznane, bez ekspedycji przygotowawczej, czekała ich niegościnna ziemia, może i bogata w surowce, ale obca, pełna nieznanych zagrożeń i tubylców po których można było spodziewać się wszystkiego. A jednak w świadomości Amerykanów funkcjonuje legenda jak to Ojcowie Pielgrzymi siadają do posiłku z Indianami. Jak to się stało, że ta zgodna koegzystencja przeobraziła się w wojnę z Indianami?
Książka super, kompleksowo opisuje temat dla mnie zupełnie nieznany. Do tej pory zwykle jeśli chodzi o takie starsze epizody w historii USA to głównie ciekawiła mnie wojna secesyjna, tymczasem te dwieście lat wcześniej działo się sporo. Książka jest ciekawym studium natury ludzkiej, w końcu purytanie uciekają przed prześladowaniem, a nie mają nic przeciwko gnębieniu innych, tacy literalni i bogobojni bez zastanowienia okradają, czy plądrują groby. Niby uznają przykazania boskie za najważniejsze, ale w razie potrzeby uznają, że trzeba walczyć, bo to jest ważniejsze. Taki relatywizm moralny pojawiający się do pary z chciwością w różnych postaciach. Ekspansywność przybyłych musiała doprowadzić do eskalacji napięcia, więc skończyło się tragicznie. Chociaż podoba mi się, że autor nie postawił sobie za cel jedynie oczernienia pionierów próbuje patrzeć przez pryzmat ówczesnych realiów, ani nie oskarża, ani nie usprawiedliwia. Relacjonuje ciekawie, ale obiektywnie. Naprawdę polecam. Ciekawa książka, o mało znanym wątku.
Opinia bierze udział w konkursie