Moje socjologiczne oko uwielbia obserwować ludzi. Nie zawsze bywam obiektywna w swoich wewnętrznych ocenach, przyznaję. Bardzo lubię przyglądać się relacjom miedzy małżeństwami, przyjaciółmi, matkami na placu zabaw, dziećmi ? mogłabym wymieniać w nieskończoność. Szczególnie ciekawe jest zderzenie dwóch różnych światów, dwojga ludzi pochodzących z zupełnie różnych środowisk, wyznających inną wiarę, żyjących w innych kulturach. Bardzo lubię książki, które pokazują owe różnice i dają tym samym do myślenia. Jeśli książka dodatkowo ma charakter pamiętnika, wspomnień lub reportażu, jest to dla mnie podwójna motywacja, by oddać się lekturze. Tak właśnie było z niedawno wydaną przez Wydawnictwo Czarne książką Mazel Tow. Jak zostałam korepetytorką w domu ortodoksyjnych Żydów J.S. Margot. Przede wszystkim ? to historia, która wydarzyła się naprawdę. Jej autorka ? jako studentka poszukująca zarobku ? trafiła do żydowskiej rodziny Schneiderów. Jej zadaniem była pomoc w nauce niezwykle błyskotliwemu i mądremu Jakovowi oraz nieco wycofanej, chorej na dyspraksję Elzirze. Margot, niepraktykująca katoliczka, żyjąca pod jednym dachem bez ślubu z uchodźcą politycznym (w dodatku muzułmaninem) kompletnie różna od rodziny, do której trafiła, próbuje zrozumieć świat, w którym wciąż aktualne jest aranżowanie małżeństw czy bardzo konserwatywne podejście do diety (objawiające się na przykład posiadaniem dwóch kuchni, w zależności, jakie potrawy przygotowuje się w dany dzień). Wydaje się, jakby Schneiderowie pochodzili z kosmosu, a jednak wszystkim udaje się wypracować kompromis, który sprawia, że Margot staje się niejako przyjaciółką rodziny ? na tyle, na ile może, nie będąc Żydówką. Wprowadza do ich domu powiew nowoczesności, ze swoimi uczniami rozmawia tak, by zmusić ich do myślenia, a nie tylko bezpardonowego przestrzegania zasad. Staje się ich powierniczką, przyjaciółką i? współtworzącą pewien mały biznes Jakova.
Mazel Tow. Jak zostałam korepetytorką w domu ortodoksyjnych Żydów to nie tylko małe kompendium wiedzy na temat ortodoksyjnej części żydowskiego narodu, choć z pewnością dostarcza sporo ciekawostek, dzięki którym łatwiej zrozumieć nam niektóre sporne kwestie (a nawet, jeśli nie zrozumieć, to po prostu poznać ich uzasadnienie). To taki rodzaj książki, z której mimochodem czytelnik jest w stanie czegoś się nauczyć, poznać inne kultury i religie. Najbardziej cenię te historie, które wnoszą coś do mojego życia i zostają ze mną na dłużej. J.S. Margot taką właśnie historię stworzyła. Mimo że za główny temat tej książki stawia się kwestię ortodoksyjnych Żydów, tak naprawdę traktuje ona przede wszystkim o przyjaźni ? nieoczywistej, rodzącej się po cichu i mimowolnie. To rzecz o zacieraniu się różnic między dwoma światami, a jednocześnie o braku pełnego zrozumienia, a momentami nawet swego rodzaju rozczarowaniu. Ważne w tym wszystkim jest to, że autorka ? mimo osobistego zaangażowania ? stara się być obiektywna. Pozwala mojemu socjologicznemu oku, aby samo poobserwowało relacje między nią a Schneiderami i w sytuacji, gdy nie zgadza się z ich postępowaniem, ostateczną ocenę zostawia mnie. Właściwie tym mnie ?kupiła?.
Pomyli się ten, kto sięgnie po Mazel Tow z myślą o reportażu. Forma, jaką przyjęła Margot wcale nie jest taka oczywista. To bardziej wspomnienia, pewnego rodzaju pamiętnikarskie zapisy, które zebrane i odpowiednio sformułowane, stały się bardzo dobrą i ? o dziwo! ? lekką lekturą. Właściwie to czyta się ją jak świetną obyczajówkę. To komplement. Dlatego właśnie polecam ją nie tylko zwolennikom reportażu, ale każdemu, kogo ciekawią zarówno zagadnienia związane z judaizmem, jak i opowieść o nieszablonowej przyjaźni, która teoretycznie nie miała prawa się narodzić.
Opinia bierze udział w konkursie