"Metro 2034" to druga część powieści "Metro 2033", opowiadająca dzieje ludzkości po nuklearnej katastrofie. Tym razem akcja dzieje się rok później, po przeciwległej stronie moskiewskiego metra, na stacji Sewastopolskiej, walczącej o przetrwanie z nowymi formami życia. Gdy dostarczające amunicję karawany nagle giną bez wieści, trójka śmiałków podejmuje się misji wyjaśnienia sytuacji. Mamy tu więc schemat fabularny ogólnie podobny do tego z pierwszej części - nieznane zagrożenie, bohater, misja i próba realizacji tej misji polegająca głównie na żmudnym przedzieraniu się przez poszczególne stacje.
"Metro 2034" budzi we mnie mieszane odczucia. Z jednej strony mamy niepowtarzalny klimat metra, ale w porównaniu do pierwszej części autor przedstawił je zdecydowanie zbyt skąpo, jedynie jako tło wydarzeń; brakuje tu charakterystycznej tajemniczości czającej się w tunelach i na poszczególnych stacjach, mrok wcale nie wydaje się być już tak gęsty, a poczucie zagrożenia podczas wędrówki bohaterów przypomina bardziej nocną przeprawę przez las, niż przez śmiertelnie niebezpieczne metro. Dalej - akcja i fabuła. Przymykając oko na wspomnianą wcześniej schematyczność, ale mając na uwadze tak zwane lekkie pióro autora, "Metro 2034" jest dziełem ogólnie dobrym. Fakt, zaskoczenia i nagłych zwrotów akcji jest tu jak na lekarstwo, a sporą część powieści cechuje przewidywalność. Wszystko jakby zbyt szybko (i niepotrzebnie!) staje się zbyt jasne. W pewnych momentach można nawet odnieść wrażenie, że w metrze jest po prostu nudno (powiedzieć to samo o pierwszej części byłoby ciężkim grzechem).
Glukhovsky jednak broni się kreacją głównych bohaterów. Każdy z nich jest postacią dość klarowną i na swój sposób oryginalną. Ponadto autor tchnął w nich sporą dozę człowieczeństwa, pozwalając im zapomnieć o brutalnej przyziemności metra i zająć się wartościami ponadczasowymi, od wieków bliskimi człowiekowi i niejako definiującymi jego wyższość nad innymi gatunkami - literaturą, muzyką, filozofią, miłością.
I jeszcze język. Widać, że pisząc "Metro 2034" Glukhovsky był pisarzem dojrzalszym. Filozoficzne rozważania oraz wtrącone (szkoda, że tak rzadko) fragmenty pisanej przez Homera powieści czynią z "Metra 2034" coś więcej, niż tylko płytką historyjkę fantasy. Jednak po lekturze pierwszej części czytelnik w pełni zasłużenie ma prawo oczekiwać kontynuacji zdecydowanie ciekawszej i co najmniej równie wciągającej. Niestety oczekiwania te w dużej mierze zostają niespełnione. Tak jak pierwsza część niosła ze sobą spory bagaż emocji i w literacko pozytywny sposób pozostawiła czytelnika z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, tak druga część, mniej emocjonalna, ale bardziej refleksyjna, pozostawia duży niedosyt i czyni magię metra zdecydowanie zbyt ulotną.
Opinia bierze udział w konkursie