?Miasto w płomieniach?, to powieść o wojnie, którą Malwina Ferenz napisała, zanim rozpętało się piekło za wschodnią granicą. Teraz ta historia zyskała podwójną wymowę. Autorka w posłowiu napisała: ?Historia przedstawiona w powieści dzieje się co prawda w Breslau, czyli wtedy jeszcze w Niemczech, równie dobrze jednak mogłaby się wydarzyć w Warszawie, Kabulu, Sarajewie, Srebrenicy, w Libanie, Ghanie, Kongu, Rwandzie, po prostu wszędzie, gdzie w konfliktach zbrojnych ofiarami padają kobiety i dzieci. Bo nie zależnie od realiów historycznych i położenia geograficznego wojna odbijająca się w twarzach dzieci wygląda zawsze tak samo?. Lektura tej książki, wstrząsnęła mną do głębi, a ta historia tak szybko nie pozwoli o sobie zapomnieć. Malwina Ferenz opisuje, jak sześcioletnie dzieci w ciągu kilku dni dorosły i musiały wpasować się w realia wojny. Ich dzieciństwo w tamtym momencie zakończyło na zawsze. Teraz dotarło do mnie, o czym dokładnie opowiadał mój wujek. Był Polakiem, który pochodził z Kresów Wschodnich, miał sześć lat i co noc musiał ukrywać się w legowisku pełnym wszy, które gryzły go niemiłosiernie, a nie mógł się nawet podrapać, by nie zdradzić swojej kryjówki. Gdyby go odkryto, oznaczałoby to tylko jedno. Śmierć dla niego i tych, co go ukrywali. Co to za świat, w którym trzeba tłumaczyć dzieciom, jak mają się zachować, by przeżyć ? Wtedy i teraz.
Nie do wiary, że jeden szaleniec opętany wizją władzy, potrafi sterroryzować cały świat. Taki pomyleniec ukrywający się w bunkrach i za plecami swoich żołnierzy wysyłający na śmierć ludność cywilną, zwłaszcza dzieci, zasługuje tylko na jedną karę. ?Skoro jest wina, musi być kara i to najlepiej taka, by winowajca wyciągnął z tego porządną lekcję?.
Świst pocisków i denotacja spadających bomb, ciągłe ostrzeliwanie z samolotów. Wszechobecny pył, ogień i strach. Pełne piwnice przerażonych ludzi, którzy próbują przeżyć. Tak wygląda Wrocław (czyli ówczesny Breslau), Wielkanocą 1945 roku, gdy od dwóch miesięcy zaciska się wokół miasta pierścień oblężenia. Mathilde Jensen wbrew zdrowemu rozsądkowi rozpoczyna wędrówkę przez ogarnięte szaleństwem wojny miasto, na drugą stronę Odry. Co tam zostawiła, że znaczy to dla niej więcej niż fakt, że może nie przeżyć tej wyprawy.
W chwilach, gdy następują niewielkie przerwy pomiędzy nieustannymi bombardowaniami, Mathilde wraca pamięcią do wydarzeń sprzed wojny. Te skrawki wspomnień powoli ujawniają kolejne tajemnice kobiety. Stopniowo ze swej pamięci wydobywa przerażające obrazy tego co działo się we Wrocławiu tuż przed i po wybuchu wojny. Gdy Niemcy za całe zło świata postanowili obwinić Żydów i w bezwzględny sposób się z nimi rozprawiali. Wystarczył jakikolwiek pretekst, aby zło eskalowało. Przestawały mieć wtedy znaczenie wieloletnie przyjaźnie, relacje międzysąsiedzkie, ludzie brali odwet za nic nieznaczące incydenty, rekompensując sobie swoje wszystkie życiowe niepowodzenia i frustracje. ?Czy wiedzieli, że stali się udziałem starannie wyreżyserowanego spektaklu i stworzono im iluzję podejmowania własnych decyzji??
Wkrótce Niemcy mieli przekonać się o tym, jak naprawdę wygląda wojna. Z omamionych faszystowską propagandą butnych obywateli Rzeszy, raptem zmieniają się w stado przerażonych ludzi, bez nadziei na ratunek i przyszłość. Wcześniej, nie zdawali sobie sprawy z tego, że tak szybko mogą znaleźć się w samym centrum pożogi wojennej, bo wydawało im się, że to ich nie dotyczy. Próbują się ewakuować, ale przerażony tłum jest gorszy od stada dzikich zwierząt, tratują wszystko i wszystkich, by za chwilę samemu zostać stratowanym.
Tłumy uchodźców przelewających się przez miasto, którzy nie mogą liczyć na pomoc mieszkańców, bo trudno dzielić się z innymi, wykrzesać z siebie miłość bliźniego, gdy samemu przymiera się głodem. Matki, dzieci i starcy żyjący w ciągłym strachu, kryjący się po piwnicach przed nieustannymi nalotami. Ludność cywilna zmuszana (w tym także i dzieci) pod groźbą kary śmierci do katorżniczej pracy przy budowaniu barykad i lotniska. Tak wygląda teraz codzienna rzeczywistość mieszkańców Breslau.
?Miasto w płomieniach?, to oparta na faktach, bardzo dobrze napisana powieść. Historia oblężonego Wrocławia, który ciągle płonie i powoli obraca się w perzynę. Przerażający obraz wojny przedstawiony z perspektywy cywilów. Nieustanna walka nie z wrogiem, ale o przeżycie. Opowieść o ludzkich losach, których życie przeniosło się do piwnic, gdzie wegetują w nieustannym lęku, z dnia na dzień. O matkach i dzieciach, dla których każdy dzień może być tym ostatnim. O nieustannych nalotach i bombardowaniu. O miejscu, które było wcześniej przyjaznym domem, a teraz dla wielu stanie się grobem.
Bardzo realistyczne opisy tego co działo się wtedy w oblężonym mieście. Czułam niemal namacalnie gryzący dym, który wgryzał się w płuca, żar ognia, który parzył skórę i trawił budynki, słyszałam świt kul i wybuchy bomb, które spadały z nieba prawie nieustannie. Wstrząsająca apokaliptyczna wizja płonącego miasta, częściowo zniszczonego już przez samych Niemców. Miasta, którego reszty zagłady dokonali Sowieci. Wrocław, w najmniejszym stopniu już nie przypomina tego czym był kiedyś, teraz coraz bardziej podobny jest do piekła na ziemi.
Mimo spadających bomb niemalże na głowę, strzelania z samolotów do cywilów, szalejącego ognia przeistaczającego się często w burze ogniowe, główna bohaterka wciąż brnie naprzód. Udaje jej się przeżyć dzięki odruchom serca przypadkowo spotkanych ludzi. Szalone przedsięwzięcie Mathilde, które wydawało się, że nie może skończyć się powodzeniem, dobiega końca, podobnie jak jej opowieść. Kobieta dociera do celu, wtedy staje się jasne, dlaczego tak uparcie, za wszelką cenę chciała dotrzeć do swojego dawnego domu.
Historia, opowiedziana z takim zaangażowaniem przez Malwinę Ferenz, zostanie ze mną na zawsze. Jedna z najtrudniejszych lektur, którą przyszło mi ostatnio przeczytać i zrecenzować. Nawet nie mogę napisać, że została stworzona ku przestrodze, bo dziś ta historia jest tak bardzo aktualna.
Opinia bierze udział w konkursie