Ten dzień był jak każdy inny, chociaż Kylie czuła, że coś jest nie tak. Wstąpiła do kawiarni po kawę dla swojej przyjaciółki i już miała wracać do domu, kiedy zorientowała się, że odbierając napój musiała zostawić książkę, która była dla niej niezwykle ważna. Gdy wróciła do kawiarni blat pozostawał pusty, a książka znajdowała się w rękach mężczyzny, który od dwudziestu siedmiu dni niezmiennie zajmował to samo miejsce, zamawiał kawę i jakby na kogoś czekając przebywał tam jakiś czas.
Jeszcze tego samego dnia ślad po dziewczynie ginie. Zostaje porwana z jednej z bostońskich ulic. Odurzona środkami nasennymi, następnego dnia, budzi się w otoczonej murem rezydencji mężczyzny, który zdaje się być zafascynowany dziewczyną. Kylie zdaje sobie sprawę, że trafiła do klatki, z której nie łatwo jest się wydostać. A klucz ma tylko Michael Harrington, który zrobi wszystko, by dziewczyna pozostała tam jak najdłużej...
------- recenzja
Niezmiernie trudno jest mi zacząć tę recenzję. I nie chodzi tu o to, że książka mi się nie podobała, czy mam mieszane uczucia co do niej. Jest wręcz przeciwnie. Nie umiem wyrazić swojego zachwytu nad ,,Michaelem?. Nie umiem wyrazić jak strasznie ta książka mną wstrząsnęła i co ze mną zrobiła. Jest to chyba pierwsza taka pozycja nad którą wylałam tyle łez, pierwsza pozycja, po której tak długo nie mogłam się pozbierać.
,,Michael? o niebo różni się od poprzednich książek Julii. Tu już nie ma cukierkowej opowieści, która kończy się zdaniem ,,żyli długo i szczęśliwe?. Tutaj zachowania bohaterów nie pobudzają naszych motyli w brzuchu. Tutaj historia sprawia, że nasz żołądek będzie ściśnięty a po ciele przechodzić nas będą dreszcze. Rycerz na białym koniu już dawno wyjechał z tej bajki, a pozostał sam potwór i biedna dziewczynka, która musi stanąć z nim twarzą w twarz.
Jestem pod wrażeniem jak Julka świetnie odnajduje się w każdym motywie. Dla niej nie ma tematu, którego pisania by się nie podjęła. W tej pozycji poprzeczkę postawiła sobie dość wysoko, ale bez zawahania ją przekroczyła. Poruszyła tu tematy, moim zdaniem bardzo trudne i ciężkie. Tematy, o których nie mówi się często, a czasami nawet się je bagatelizuje, czy co gorsza romantyzuje. Syndrom sztokholmski jak i zespół Adele nie są bagatelizowane. Julia podeszła do sprawy bardzo poważnie. Z początku wszyscy wiemy, że główny bohater to czarny charakter, gdzieś w połowie zaczynamy zmieniać o nim zdanie, bo omamił nas swoimi słodkimi słówkami, a na końcu zdajemy sobie sprawę, że to tak naprawdę my zostaliśmy zmanipulowani, by przekonać się jaki wpływ na bohaterkę miał Michael. Autorka genialnie oddała wszystkie emocje na papier i wspaniale opisała myśli bohaterów. Każdy wątek, każda rzecz, dosłownie wszystko ma znaczenie i nic nie jest przypadkowe, co świadczy o tym, ile Julia włożyła pracy w napisanie książki, co przyniosło niezłe skutki.
Sposób wykreowania bohaterów, to chyba moja ulubiona kwestia w tej recenzji.
Michael Harrington to prawdziwy diabeł pod postacią człowieka. Potwór, którego nikt nie nauczył poprawnie kochać. Nazywa miłością coś, co nawet w najmniejszym stopniu nie jest do niej podobne. Jego dwie twarze przerażały i urzekały jednocześnie. Z jednej strony był bezwzględny, okropny i bezlitosny, z drugiej delikatny i czuły, a ja sama nie wiedziałam, która z jego stron była gorsza. Sprawił, że Kylie błagała o jego uwagę, dotyk. Sprawił, że jedyne co dawało jej ukojenie i przysłaniało poczucie pustki to ból. Sprawił, że umarła w najgorszy z możliwych sposobów ? pokochała go.
Kylie Morgan to chyba najsilniejsza bohaterka o jakiejkolwiek czytałam. Jej siła walki i chęć za wszelką cenę uwolnienia się od swojego oprawcy napawały mnie podziwem i dumą. Nigdy nie sądziłam, że człowiek jest w stanie tyle zrobić, by tylko wrócić na wolność. Wydawało mi się, jakbym po części towarzyszyła jej w złotej klatce. Mimo że książka jest naprawdę trudna, wciągnęłam się na maxa. Może jest to zasługa pióra autorki, w którym zakochana jestem od pierwszej pozycji, może rozdziałów, które były naprawdę krótkie, a może tego, że historię przeżywałam bardziej od jakiejkolwiek innej.
Jedyne czego obawiałam się w tej pozycji to zakończenia. I nie dlatego, że mogło zostać ono źle napisane, a po prostu dlatego, że bałam się zakończenia losów bohaterki, której tak kibicowałam. Moje obawy okazały w zupełności niepotrzebne, bo zakończenie okazało się być idealnym zwieńczeniem tak wspaniałej, a jednocześnie tak boleśniej historii.
Ja, gdbym mogła ,,Michaela oceniłabym na o wiele więcej niż marne 5/5. To jak dopracowana jest ta książka, jak widać ile pracy zostało w nią włożone zasługuje na wiele większą ocenę,
,,Michael wyróżnia się na tle wcześniejszych książek Julki, jest odskocznią od słodkości i dobrych zakończeń, jest czymś co przynosi ból, cierpienie i pustkę w sercu.
Przed sięgnięciem po ,,Michaela pamiętajcie o ostrzeżeniach, Zapoznajcie się z motywami książki i dopiero wtedy zdecydujcie czy pozycja aby na pewno jest dla was.
Opinia bierze udział w konkursie