"To dziwne, że czasem bardziej wierzymy słowom innych, niż temu, co mamy w naszych sercach i duszy."
Strata bliskiej osoby boli. Rozdzierająca duszę pustka, której nic nie jest w stanie wypełnić. Tkliwe rany w sercu, które mimo upływu lat nie chcą się zabliźnić. Rowoon nie może dojść do siebie po tragicznej śmierci ukochanej Mari. Dramatyczne wydarzenia, których był świadkiem, odcisnęły bolesne piętno na jego psychice.
"Bez niej czuję, że tracę kolory. Wszystko zaczyna blaknąć, powoli szarzejąc i obumierając."
Przeprowadzka do Pragi miała być szansą, by odciąć się od bolesnych wspomnień, od dręczących koszmarów, które nawiedzają go każdej nocy. Jedyne ukojenie znajduje w fotografii. W cieniu obiektywu, precyzji ujęć i ostrości kadru. Podczas jednej z sesji, jego serce na moment zamiera, widząc kobietę łudząco podobną do Mari. Starając się odnaleźć odpowiedzi na kłębiące się pytania i wątpliwości, postanawia stawić czoła przeszłości i wrócić do rodzinnego kraju.
Midnight blue to historia, którą nie sposób odłożyć. Pełna emocji, smutku i wewnętrznych rozterek. Obserwujemy historię dwójki młodych ludzi, którzy w obliczu cierpienia po stracie bliskiej osoby, starają się odnaleźć sens życia. Podobało mi się, że mogłam poznać perspektywę zarówno Suzy, jak i Rowoona, dzięki czemu mogłam łatwiej zrozumieć ich postępowanie, czy targające nimi uczucia. Autorka skupia się na ich smutku, bólu i obawach. Kibicowałam stopniowo zawiązującej się relacji, która rozkwita na naszych oczach.
To jedna z tych powieści, które się pochłania na raz, czując przy tym całą gamę emocji. Napisana w pięknym stylu, świetnie łączy trudny temat straty, bolesnych doświadczeń z nadzieją na lepsze jutro. Zaskoczyło mnie zakończenie, które wzrusza, chwyta za serce i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Polecam serdecznie.
Opinia bierze udział w konkursie