Podróż w czasie do XVI w. Chin. konflikt Asasynów z Templariuszami, krwawe rządy cesarza i chęć zemsty pewnej młodej kobiety. Z takim zestawem elementów mieliśmy okazję zapoznać się w najnowszej mandze wydawnictwa Egmont, opartej na bestsellerowej serii gier wideo. Pewne braki były i pozostał niedosyt. Jednakże, z dużą nadzieją podchodziłem do dalszej części przygód opisanych w Assassin?s Creed: Miecz Shao Jun. Zobaczmy czy w drugim tomie jest lepiej.
Pod koniec pierwszego tomu przekonaliśmy się dobitnie z jakiego typu wrogami Shao Jun musi się mierzyć. Są to ludzie, którzy nie zawahają się przed absolutnie niczym by osiągnąć swoje cele. Jeśli trzeba podpalić miasto i poświęcić setki, a nawet tysiące niewinnych osób, tak też uczynią. Właśnie w tym miejscu rozpoczynamy dalszy ciąg przygód asasynki.
Drugi tom Assassin?s Creed: Miecz Shao Jun odsłania nam nieco więcej z przeszłości tytułowej bohaterki. Poznajemy również jej motywacje, co sprawia, że lepiej ją rozumiemy i jesteśmy w stanie postawić się w jej położeniu. To jednak nie wszystko. Spora część historii zabiera nas bowiem do czasów współczesnych, gdzie poznajemy kolejne sekrety Animusa. Grę odgrywają również nowe postaci ? Mari, koleżanka biorącej udział w badaniu Lisy, a także tajemniczy członek Yakuzy, Kiyoshi Takakura.
W poprzednim tomie najistotniejszym elementem fabuły były zdecydowanie wspomnienia Shao Jun, które odgrywały się w głowie Lisy. Tym razem ważniejsze jest jednak to co ma miejsce współcześnie. To miła i niespodziewana odmiana, tym bardziej, że chwilami czytelnik może zapomnieć o tym, że tak naprawdę akcja mangi nie toczy się w XVI w. Chinach.. Dowiadujemy się o efektach ubocznych eksperymentalnej terapii głównej bohaterki, a kolejne informacje na ten temat nieźle mieszają jej w głowie. Nam zresztą też.
Wizualnie manga jest bardzo solidna. Widać, że autorka Minoji Kurata ciężko pracowała nad najmniejszymi detalami. Jednocześnie, odnosi się wrażenie, że nie poświęca uwagi zbędnym elementom, koncentrując naszą uwagę na tych najistotniejszych. Taki zabieg zdecydowanie zdaje egzamin.
Drugi tom trzyma poziom pierwszych rozdziałów Assassin?s Creed: Miecz Shao Jun. Muszę jednak przyznać, że ma według mnie jeden minus. Tempo siada. Akcja traci na dynamice, kosztem zagłębienia się w sekrety i tajemnice historii konfliktu asasynów i templariuszy. Jest to o tyle minus, że sceny akcji świetnie prezentowały się w poprzedniej części, a tutaj jest ich po prostu zdecydowanie mniej. Nie zmienia to jednak faktu, że fabuła się zagęszcza i cały czas jest bardzo ciekawie.
Opinia bierze udział w konkursie