- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.awiające plany i budowę katedry w Coventry. Próbowałem nie wsadzić książki i laptopa w kałużę dżemu, którą Rose zostawiła na stole przed wyjściem do szkoły. Obiecałem sobie, że jej nie wytrę, dopóki nie zrobię przerwy na lunch. Odsuwałem się też od kubka zimnej kawy z mlekiem, którą Emma zrobiła, ale nie wypiła, zanim reszta z nas wstała, a którą być może zostawię na stole aż do jej powrotu późnym wieczorem, próbując w ten sposób udowodnić coś, czego nie potrafiłem wyrazić nawet sam przed sobą. Poszedłem pobiegać między odprowadzeniem dziewczynek a rozpoczęciem pracy, ale nogi tak mi drętwiały, że musiałem sobie uświadamiać konieczność poruszania nimi. Nie myślałem o zbombardowaniu starej katedry. To byłoby za proste. Próbowałem myśleć o gobelinie. Słyszałem, jak przewodnicy opowiadają o nim grupom siwowłosych ludzi w swetrach i wygodnych butach - sam stanę się kiedyś taki, jeśli los pozwoli - którzy wybierają się na wycieczkę z przewodnikiem po katedrze w środku tygodnia po południu. Przewodnicy mówią, że to największy gobelin na świecie. Nie widać tego z dołu, ale gdybyśmy go zdjęli i rozłożyli, sięgałby stąd za ławki, aż do chóru. Tak jakby Graham Sutherland liczył na zwycięstwo w światowym konkursie na największą utkaną powierzchnię. Zastanawiałem się, jak powiedzieć, że w momencie wejścia do katedry gobelin oznajmia, że choć ukończono ją w 1967 roku i ma cechy modernistyczne, tak naprawdę powstała w duchu tradycyjnej angielskiej sztuki i rzemiosła. Komuś przyzwyczajonemu do kamiennych posadzek i gotyckich okien, do marmurowych posągów przedstawiających lokalnych właścicieli ziemskich, może wydać się dziwna i mało kościelna, a przecież jest bardziej konserwatywnym odbiciem stylu narodowego i lokalnej tradycji niż większość podobnych budowli we Francji i w Niemczech. Wszystko jest tu zrobione ręcznie, przez lokalnych rzemieślników, w duchu typowej angielskiej nieufności do maszynowej produkcji, którą wymyślono na naszej zielonej i pięknej ziemi. Europa miała po wojnie bardziej palące problemy niż to, co zrobić ze zniszczonymi kościołami. Odbudowywać je, tak jakby można było wrócić do tego, co było dawniej, jakby dało się wskrzesić to, co już przepadło? A może zostawić ruiny w charakterze pomnika, memento mori, sugerując, że powrót nie jest możliwy, że nigdy nie zapomnimy o tym, co straciliśmy, że żałoba będzie trwała wiecznie? Na różne sposoby próbowałem to wyjaśnić. Chciałem przy tym uniknąć pompatyczności, nie byłem też pewny, w jakim stopniu mogę odnosić się do tematów niezwiązanych bezpośrednio z budynkiem i jego zawartością. Starałem się pamiętać, że nie piszę książki, kiedy nagle - bo jak inaczej? - zadzwonił mój telefon. Nieznany numer komórkowy. Odebrałem, wchodząc po schodach. Zawsze tak robimy, bo na parterze jest słaby zasięg. Byłem więc na półpiętrze, patrząc w górę mijałem zdjęcie rocznej Rose wpadającej w ramiona ośmioletniej Miriam na plaży w Porthleven. Mówi Victoria Collier, powiedziała, i dopiero po chwili skojarzyłem, że to pani Collier, dyrektorka szkoły Miriam. Nadal nic we mnie nie drgnęło. Miriam zapewne pokłóciła się o jeden raz za dużo z niezbyt lotną nauczycielką angielskiego albo odmówiła związania włosów - szkoły karzą za takie grzeszki, żeby zapobiec wybuchowi prawdziwej rebelii. Ciągle dostawała uwagi, prosiła się o nie. Był wypadek, powiedziała pani Collier, chodzi o Miriam. Coś się stało, znaleźliśmy ją na boisku. Ktoś ją uderzył, pomyślałem, grali w hokeja albo w lacrosse i dostała kijem lub piłką, przez te piłki latające na wysokości głowy nigdy nie lubiłem lacrosse, nie żeby Mimi przepadała za grami zespołowymi. Czułem strach, w gardle, w uszach. Z Miriam już wszystko w porządku, powiedziała, jest przytomna i stabilna, ale straciła przytomność, czy coś w tym rodzaju. Wezwaliśmy karetkę, nie podobało im się, że tak długo jej nie było. Wróciła, ale na wszelki wypadek zabrali ją do szpitala. Nie było, wróciła, jak w jednym z tych góralskich domków meteorologicznych, w których mężczyzna znika, a kobieta wychodzi, kiedy ma padać, a może odwrotnie. Mózg przetwarzał te obrazy, ale ciało wiedziało, co robić i byłem już na dole, wpychając buty na nogi, łapiąc kluczyki do samochodu i otwierając zamek centralny, podczas gdy drugą ręką ściągałem płaszcz z wieszaka. Czy mogą poczekać, spytałem, skoro jest przytomna i stabilna? Czy mogą poczekać dziesięć minut? W normalnych warunkach, w środku dnia, kiedy nie ma korków, droga do szkoły zajmuje dwadzieścia minut. Dojechałem w osiem. Nic jej nie było. Była to pierwsza rzecz, którą zauważyłem. Leżała płasko na plecach w mroku karetki, okryta jednym z tych gofrowanych koców. Na twarzy mia
książka
Wydawnictwo Poznańskie |
Oprawa twarda |
Liczba stron 384 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Promocje: | wysyłka 24h |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Poznańskie |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Wymiary: | 140x210 |
Liczba stron: | 384 |
ISBN: | 978-83-7976-879-0 |
Wprowadzono: | 17.04.2018 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.