- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.więc do Drezna jedzie się przez dojczerskie prowincjonalne ostgebity. I jest się gdzieś między Łużycami a Saksonią, mija się jakąś wieś ze śladem słowiańskości w nazwie. Pusto, czarno i powietrze wydaje się rzadsze. Czasem pomiędzy polskimi pojawiają się jakieś lokalne niemieckie blachy z trzema-czterema literami z przodu (a u Niemca jest tak, że im więcej liter, tym mniejsza miejscowość) i zjeżdżają najdalej za dwa zjazdy. Też zjechałem na jakiś prowincjonalny zjazd, nie mogłem się powstrzymać. Generalnie to na tych całych autostradach cholera mnie bierze. To znaczy dobrze, że są, ale głównie dlatego, że dzięki nim regionalne drogi są odciążone i można sobie po nich spokojnie jeździć, a nie stać w korkach, z ciężarówkami, busikami i autobusami. Po prowincjonalnej stacji benzynowej na końcu niemieckiego świata kręciły się chłopaki w bawełnianych dresach i laski w fioletowych adidasach. Przyjechali tu wieśniacko stuningowanymi autami. W salonie gier na następnej stacji jakiś kolo o wyglądzie amerykańskiego truckersa zmiksowanego z czeskim piłkarzem grał w gry i był bardzo smutny. Na ścianach wisiały zdjęcia starych, dobrych czasów, jak wszędzie, gdzie czas się skończył, zanim się zaczął. Starsze panie sprzedające w kiełbasiarni były bardzo miłe i mówiły do wszystkich ,,skarbie". To znaczy mówiły tak do siebie samych i do mnie, i do czarnej pustki, bo prawie nikt inny tam nie przychodził. Przy półce z alkoholami stał dość elegancki pan, emeryt na oko. Trzymał się dobrze. Wyglądał trochę jak Łotysz albo Estończyk. Tak sobie myślałem. W radzieckich filmach wojennych właśnie Łotysze i Estończycy zawsze grali Niemców, a ten pan raczej wyglądał właśnie tak, jakby grał Niemca, niż jakby był Niemcem. Szukał taniej whisky, bo nie wodził nosem między brandowymi, na wysokiej półce, ale między jakimiś o nazwach typu Feldjäger albo Fahneträger. No, nie takich, bo takich pewnie nie ma, ale w tym guście. Wsiądzie potem, wyobrażałem sobie, w volkswagena polo i pojedzie do domu harmonijnie wkomponowanego między inne domy, zapali w kominku, naleje fahneträgera, dorzuci lodu i będzie sobie wyobrażał samego siebie na końcu świata. Niby jest na końcu świata, ale będzie nadawał temu swojemu końcowi klimat prawdziwego, romantycznego końca, będzie apokaliptycyzował. Im bardziej będzie się upijał, tym mocniej będzie się czuł jak Rzymianin gdzieś pod Wałem Hadriana, jak angielski zwariowany lord w zamku wybudowanym na skalistej wyspie, jednej z setek w imperium, jak sędziwy pruski graf gdzieś na Ostprojsie albo saski Herr gdzieś w Siebenbürgen, jak norski jarl zimujący w warowni gdzieś na Winlandii. Albo jak Adrian Carton de Wiart, brytyjski niezniszczalny oficer, który w czasie I wojny światowej stracił oko, kawałek ucha, dłoń (na pół odstrzelone palce sam sobie odrywał), kilka razy wyjmowano mu kule z czaszki i innych, mniej newralgicznych części ciała, przeżył kilka nieprzeżywalnych katastrof, by wreszcie, poharatany, nie chcąc pchać się ludziom w oczy, osiedlić się na końcu znanego mu świata, czyli na należącym do II RP Polesiu. W tej ,,europejskiej dżungli", jak nazywano te tereny przed wojną, oddawał się polowaniu i miesiącami nie rozmawiał z ludźmi. Zawsze kojarzył mi się z kanonierem Jaburkiem ze starej austro-węgierskiej piosenki o tym, jak to ,,przy armacie stał i furt-furt nabijał", mimo że kule odrywały mu po kolei wszystkie kończyny. Kanonier Jaburek jednak ,,przy armacie stał i furt-furt nabijał", a gdy w końcu pozostała z niego tylko głowa, to potoczyła się pod nogi najjaśniejszego pana Franciszka Józefa I i posłusznie się zameldowała, przepraszając, że nie ma czym salutować. Ale gdy nasz niemiecki emeryt od Fahneträgera będzie już bardzo pijany - zgottendämmerunguje się po cichu i puści sobie na dobranoc muzykę rwącą krew w żyłach. Wagnera. Albo Laibach, jeśli ma gust muzyczny. Albo Rammstein, jeśli nie ma. Morgenem erwachtnie się z lajśtnym kacem i zabierze do nadawania formy wszystkiemu wokół, żeby nawet tu, w tej pustce, ulepić jakąś rzeczywistość. Wydrzeć ją nicości. Nawet tu, na polskiej grency. A ja jadę dalej, do Drezna. Dziwnego miasta. Drezno w czasie wojny zbombardowano do kościotrupów budynków. W Dreźnie powstała więc architektura z czasów ambitnego komunizmu, gdy jeszcze chciało mu się udowadniać, że jest najlepszą opcją cywilizacyjną na świecie. A wszystko to przykrywa współczesna niemieckość. W części centrum odbudowywanej teraz próbuje się wskrzesić jakieś ślady zamordowanej lokalności, ale średnio to wychodzi. Deweloperzy usiłują odtworzyć dawny układ ulic w okolicach Frauenkirche i już teraz wygląda to nudno. Tak nudno, jak każde inne bogate i świecące centrum zachodnioeuropejskiego miasta. Jak jakaś Kopenhaga czy Kolonia. Jak
książka
Wydawnictwo Agora |
Data wydania 2017 |
Oprawa twarda |
Liczba stron 250 |
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Promocje: | wysyłka 24h |
Wydawnictwa: | Agora |
Kategoria: | Literatura faktu, publicystyka |
Wydawnictwo: | Agora |
Wydawnictwo - adres: | 00-732 , 00-732 , ul. Czerska 8/10 , Warszawa , PL |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Rok publikacji: | 2017 |
Wymiary: | 135x210 |
Liczba stron: | 250 |
ISBN: | 978-83-268-2479-1 |
Wprowadzono: | 01.07.2022 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.