Zanim Alan Furst został pisarzem w pełnym wymiarze czasu pracował w reklamie i pisał artykuły do różnych czasopism. Jego powieści z lat 1976-1983 nie osiągnęły rozgłosu. W roku 1988 ukazała się w oryginale pierwsza z powieści z cyklu Żołnierze nocy - "Night Soldiers". Nie ma jak dotąd polskiego tłumaczenia tej pozycji, a to właśnie ona wszystko zmieniła. Czytelnikom spodobała się ukazana tam historia. Na fali sukcesu powstawały kolejne książki, w których wspólnym motywem był czas akcji i tematyka szpiegostwa. Tak. Z informacji zamieszczonych na wikipedii wynika, że Alan Furst tworzy bowiem historyczne powieści szpiegowskie. Teraz już pewnie domyślacie się dlaczego skusiłam się na "Misję w Paryżu". Nie jestem w stanie powstrzymać się i nie przeczytać utworu osnutego na faktach z przeszłości. Szkoda tylko, że wydawca nie informuje tu o fakcie, że to już 12 pozycja z tego cyklu...
Akcję tej powieści pisarz osadził w Paryżu, w którym mieszkał przez wiele lat. Mamy późne lato 1938 roku. Gwiazda kina Hollywood (z austriackimi korzeniami) - Fredric Stahl - jest w drodze do Paryża, aby nakręcić nowy film. Stolica Francji jest miejscem, w którym wpływy i propaganda to pierwsze przejawy zbliżającej się wojny. Nasz główny bohater również staje się częścią nazistowskiej machiny propagandowej. Jednak ze względu na jego wychowanie i pochodzenie nie można go traktować jako typowego Amerykanina. Stahl jest wstrząśnięty samozadowoleniem znacznej części populacji, siłą mediów i ugrupowań politycznych jednocześnie pozostając naiwnym i bezradnym. Jego bohaterstwo jest ledwo zauważalne. Furst jakby odgradza go od wszelkich niebezpieczeństw. Stahl jest nieobecny na scenie jedynej prawdziwej "akcji" w książce.
Od początku wiemy, co nas czeka, a większość z bohaterów opowieści wie co nadchodzi, ale nikt nie może zapobiec nieuniknionemu. Świat tu ukazany to miejsce, w którym koktajle i kolacje zdarzają się każdego wieczoru. Każdy ma przynajmniej jedną kochankę, a główni bohaterowie palą Gauloises. Dziwić może fakt, że nazistowskie zło i brutalność są tu jakby przefiltrowane. Na przykład niszczenie żydowskich świątyń, przedsiębiorstw i masowe aresztowania (Noc kryształowa) przedstawione tu zostały tylko poprzez zapach dymu i potłuczonego szkło w następny dzień. Dodatkowo w trakcie podróży Stahla przez Bałkany spotykać można dość elastyczną w metodach pracy straż graniczną. Natomiast czytając o jego ucieczce (czy raczej jej próbie) do Stambułu na parowcu przez Morze Czarne naszła mnie myśl: Czy gdzieś już tego nie czytałam? Niestety o głównym bohaterze jako o szpiegu niewiele się tu wspomina, chociaż wydawałoby się, że to właśnie ta jego "rola" będzie centrum tej historii.
Trzeba przyznać, że charakterystyki bohaterów drugiego planu są tu nader interesujące. Wśród nich w pamięć głęboko zapadają: niemiecka baronowa, rosyjska aktorka filmowa i węgierski dyplomata. Losy niektórych z nich okazały się nawet bardziej zajmujące niż głównej postaci tej książki - Fredrica Stahla. Aż nie mogę nie wspomnieć o Oldze Orlovej. Jej historia była szczególnie interesująca dla mnie, ponieważ jej postać wydaje się być wzorowana na Oldze Czechowej, (siostrzenicy rosyjskiego nowelisty i dramatopisarza - Antona Czechowa) znanej aktorce w przedwojennych Niemczech i prawdopodobne radzieckim szpiegu. Nie da się ukryć, że "dodatkowym" (nie najmniej ważnym) bohaterem tej powieści jest Paryż. Zawsze w centrum a jednocześnie w tle. Autor szczegółowo opisał wygląd budynków, pojazdów. W tym przypadku ucieszyła mnie jego dokładność.
Trzeba przyznać, że autorowi udało się także dobrze tu przedstawić rosnące napięcie międzynarodowe. Można tu poczuć atmosferę polityczną Paryża w obliczu zbliżającej się II wojny światowej. Niestety "Misja w Paryżu" jest bardziej historią miłosną niż powieścią historyczno-szpiegowską. Dodatkowo Furst zasypuje nas opisami różnych filmów i dnia codziennego na planie filmowym. To może niejednego czytelnika zirytować. Kilka fragmentów w tej książce (szczególnie ten o niemieckim festiwalu filmowym) wydaje się niepotrzebnych. Zdenerwować mogą także szczegółowe opisuje pogody a nawet bielizny. Przez prawie 3/4 książki próbowałam dotrzeć wreszcie do momentu, aż coś zacznie się dziać. Uważam, że zbyt wiele czasu autor spędził tu na budowaniu charakterystyki głównego bohatera. Napięcie jest nikłe. Dopiero w ostatnim rozdziale odrobinę wzrasta. Na szczęście Furst jest oszczędny w słowach. Pisze z prostą, dyskretną elegancją. Niestety trzecioosobowa narracja (wszechwiedzący narrator) wyjaśnia tu więcej niż jest to konieczne. Dodatkowo zakończenie nie zadowala. Odniosłam wrażenie jakby było pisane w pośpiechu...