"Mister" to przyjemny romans, który nie zaskakuje ale z całą pewnością przenosi w inny, nieznany i lekko bajkowy świat, gdzie strzała amora łączy dwie odległe sobie dusze.
Autorka najsłynniejszej serii książkowej powraca z nowym tytułem. Jeśli oczekujecie drugiego Christiana Greya to muszę Was zasmucić, bo w książce "Mister" sytuacja wygląda całkowicie inaczej, choć pewne schematy pozostały i można je łatwo wyłapać. Głównym bohaterem jest Maxim, po nagłej śmierci brata jest zobowiązany do objęcia panowania nad włościami, tytułem szlacheckim i innymi obowiązkami związanymi z działalnością rodu Trevethick. Jak łatwo się domyśleć, jest kreowany na kobieciarza, który tylko czeka na okazję by poderwać kolejną zdobycz na wieczór. Początkowe rozterki mężczyzny intrygują, wprowadzają świetny klimat, jednak później dzieje się coś co sprawia, że akcja rozjeżdża się, staje się przewidywalna i powtarzalna. Kiedy w jego życiu pojawia się Alessia, sprzątaczka zastępująca dotychczasową pomoc, mężczyzna czuje, że przepadł. I jak się pewnie domyślacie, tych dwoje bohaterów przeżyją razem chwile pełne miłości, smutku, ale i niebezpieczeństwa i grozy. Dużym minusem, który znacząco wpłynął na moją ocenę jest to, że gryzą mi się dwie rzeczywistości, bo postać Maxima to taki współczesny mężczyzna, bogaty, przystojny, twardo stąpający po ziemi, a autorka zdecydowała się pomieszać do tego bycie hrabią, różne tytuły szlacheckie, które na dobrą sprawę nic nie wnosiły do fabuły tej powieści. Miałam wrażenie, że pomysł początkowo był inny, ale coś w trakcie poszło innym torem i wątki nagle urywają się. Na plus to przyjemna lekka atmosfera, która pozwala się zrelaksować. Myślę, że niektórym z Was przypadnie do gustu ilość słodyczy, która jest w tej książce, choć dla mnie sielanki było zbyt wiele. "Mister" to powieść o potędze miłości, która pojawia się znienacka, i do osób, których w normalnych okolicznościach byśmy nie obdarzyli uczuciem. Specyficzne połączenie i zderzenie dwóch całkowicie innych światów nadało tej książce charakteru i wyrazistości, bo gdyby nie to, myślę, że nie byłby to dobry tytuł. Książka ma sporo zalet, ale również nie jest wolna od wad, bo ciągle, gdzieś tam w myślach, szuka się oryginalności i odmienności, a jednak E.L. James będzie kojarzona głównie z jedną serią, i jakkolwiek wspaniała będzie każda kolejna książka, będzie ona porównywana z "50 twarzy Greya". Ciekawy wątek Alessi również zasługuje na wzmiankę, bo jej postać jest tutaj kluczowa. Cóż tu więcej dodać, jeśli macie ochotę na mało ognisty i wyrazisty romans, który wyniknie pomiędzy osobami z całkiem innych nizin społecznych to polecam. Lektura tej powieści to ciekawe doświadczenie, czyta się przyjemnie i strasznie szybko, choć dla mnie za słodko, ale to już chyba taki autorski styl. Pozycja nie jest godna hejtu i potępienia, bo zdecydowanie czytałam gorsze utwory.
Myślę, że wielu z Was przeczyta tę książkę głównie z ciekawości, ja to zrobiłam i nie żałuję. Akcja przewidywalna, ale interesująca, i cóż, myślę, że doczekamy się kolejnej części ;)
Opinia bierze udział w konkursie