Mitologia norweska to dla mnie druga po słowiańskiej ulubiona mitologia. Nie żebym była znawczynią, w zasadzie kojarzyłam tylko mrocznych surowych bogów i chwałę śmierci z bronią w dłoni. No i oczywiście dwa kruki Odyna Myśl i Pamięć. Całe szczęście, że powstają takie książki jak "Mity nordyckie" Mateusza K. Sawczyna, wydane przez wydawnictwo SBM.
Książka, jak na dzieło o mitach przystało, ukazuje powstanie świata od Otchłani Ziejącej, gdy istniały tylko dwa żywioły - ogień i lód, po stworzenie wszystkiego, co żyje. Pierwsze żywe istoty powstały gdy olbrzym ognia roztopił bryły lodu czyli niejako gdy oba sprzeczne żywioły połączyły się. Zaskoczyło mnie to, że jedną z pierwszych żywych istot była krowa, a w zasadzie prakrowa Audumli. To, według mnie świadczy o tym jak ważne dla Skandynawów były te zwierzęta. Dość szybko przy tworzeniu świata doszło do rozlewu krwi, co tylko potwierdza jak bardzo wojowniczy był to lud.
Gdy wszystko, co żywe zostało stworzone autor przedstawia nam kolejnych bogów, dzieląc książkę na kolejno poświęcane im części, a części te na rozdziały, o ich przygodach. Nie będę ich tu opisywać, by nie spoilerować, to trzeba po prostu przeczytać samemu! Całość spisana jest językiem, przywodzącym na myśl stare baśnie, opowiadane przez mądrego gawędziarza. Czyta się przyjemnie i satysfakcjonująco, jednak wymaga skupienia.
Samo spisanie wszystkich historii było nie lada wyzwaniem, gdyż mitologia norweska to głównie przekazywane z ust do ust podania. Mimo, iż Skandynawowie znali pismo runiczne, służyło ono do zapisywania zaklęć, a nie spisywania historii więc tym bardziej jestem pod wrażeniem efektu końcowego w tej książce!
Czytałam opinie, że za dużo tu obco brzmiących nazw, jednak według mnie jest to nie do uniknięcia w przypadku obcej mitologii. Poza tym na końcu książki mamy glosariusz, w którym jest opisane kto jest kim. Oprócz tego na okładkach są wklejki z mapą pradawnych krain i drzewem genealogicznym bogów i olbrzymów więc tak naprawdę trudno się w tym pogubić.
W ogóle na uznanie zasługuje wydanie tej książki! Porządna , twarda oprawa, szycie i ozdoby na początku każdej części i każdego rozdziału. Książka opatrzona jest ilustracjami Marcina Kota, które mają chyba imitować płaskorzeźby wikingów. Co prawda do mnie te ilustracje nie przemawiają, ale wszystko to rzecz gustu i wiem, że wielu osobom się one podobają.
Opinia bierze udział w konkursie