Moja kompania w Polsce w 1939 roku (twarda)
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
książka
Wydawnictwo Napoleon V |
Oprawa twarda |
Liczba stron 206 |
Opis produktu:
Wspomnienia Fritza Filliesa to przykład literatury wojennej dość szczególnego rodzaju. Narodziła się ona wraz z atakiem Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. i święciła swe triumfy przez kilka następnych lat, bez śladu niemalże znikając w 1943 r., po wielkich klęskach Wehrmachtu pod Stalingradem i na Łuku Kurskim. Nie są to pamiętniki (na ich spisywanie było stanowczo zbyt wcześnie), nie jest to również piśmiennictwo, nazwijmy to "fachowe", sumujące wyniesione z tej czy innej kampanii bojowe doświadczenia. Pierwszym i bez wątpienia zasadniczym celem podobnej twórczości była pomoc w wywołaniu i podtrzymywaniu swoistego rauszu, przede wszystkim wojennego, lecz również i światopoglądowego. Stąd też pewien bez wątpienia celowy dobór składających się na tę literaturę, a wśród nich także na "Moją kompanię w Polsce" środków wyrazu; na osnowie, tworzonej przez oszczędne raczej racjonowanie rzeczywistych wydarzeń i autentycznych ich uczestników (świadomie unikam słowa - bohaterów) poczesne miejsce zajmowały obserwacje utrzymane w duchu narodowosocjalistycznego Weltanschauung, w którym to potencjalni czytelnicy utwierdzeni mieli być równie skutecznie, jak sam narrator. Współgrał z tym pompatyczny i przyciężkawy raczej styl (w tłumaczeniu, niestety, niemożliwy do wyeliminowania).
Nie znaczy to, że podobna literatura w ogóle pozbawiona jest dokumentalnych walorów. Na pewno nie - i właśnie "Moja kompania w Polsce" jest tego dobrym przykładem. Mimo skąpo cedzonych faktów (wymogi wojennej cenzury były nieubłagane), opisywane są tu bowiem autentyczne wydarzenia. Trzynasta kompania, którą to Fillies dowodził od 1 września 1939 r., kiedy to ciężką ranę odniósł stojący dotychczas na jej czele por. Helmut Betzler naprawdę istniała i wchodziła w skład 48. pułku piechoty płk. Siegmunda barona von Schleinitz (1890-1967). Pułk ten, będący z kolei częścią 12. Dywizji Piechoty, najpierw do Prus Wschodnich, później zaś na wojnę wyruszył ze swego garnizonu w meklemburskim Neustrelitz, przelotnie zresztą wspomnianym, jakby na przekór cenzorom. Sama 12. Dywizja, dowodzona wówczas przez gen. por. Ludwiga von der Leyen (1885-1967) w kampanii, którą niesłusznie przywykło się u nas zwać wrześniową walczyła w składzie Korpusu Armijnego "Woldrig", notabene wespół z 1. Brygadą Kawalerii, jedyną wówczas w Wehrmachcie wielką jednostką kawaleryjską. Czytelnika zdziwić zresztą może, w jak dużym stopniu armia niemiecka korzystała jeszcze wówczas z koni jako siły pociągowej; rozważania nad rumakami, ich zdrowiem czy przydatnością do pracy w zaprzęgu i pod siodłem stanowią niepoślednią część spisywanych przez Filliesa obserwacji.
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.