Moon Knight Tom 2 Z martwych powstaną

Pierwszy tom Moon Knight?a to dla mnie prawie arcydzieło. Ciekawe dialogi, charyzmatyczny bohater i przede wszystkim monolog na końcu każdej historii sprawiły że uznaję to za naprawdę cudowny komiks. Nic więc dziwnego że chętnie sięgnąłem po następne zeszyty, jednak czy okazały się równie dobre co poprzednie?

Niestety drugi tom nie jest pisany przez tego samego autora. Wpływa to przede wszystkim na strukturę opowiedzianej historii - znajdziemy tutaj jedną spójną fabułę w 6 zeszytach a nie tak jak poprzednio kilka oddzielnych opowieści. Muszę przyznać że czytało mi się to ten album gorzej niż poprzedni, gdyż całość nie ma już takich ciekawych rozwiązań, jak poprzednio, a wiele zwrotów akcji jest po prostu banalna. Pojawia się tutaj wreszcie prawdziwy antagonista (którego mogło niektórym poprzednio zabraknąć), ale niestety jego rozbudowa nie powala i raczej jest zbyt stereotypowa, jak na standardy tego bohatera. Warto jednak wspomnieć że ten komiks nie jest fatalny. Nasz protagonista dostaje sporą rozbudowę. Zaczynamy rozumieć jego podejście do życia oraz skomplikowane objawy połączenia z bóstwem (które zresztą dostaje sporo czasu i tym razem ma znaczenie dla całości), a zeszyt pt. ?Na żywo? jest po prostu fenomenalny pod względem kreatywności rysunku. Obawiam się, że ludzie zachwyceni świetnym pierwszym tomem nie odnajdą tego co znaleźli poprzednio i już nie powrócą do tej postaci.

Podsumowując uważam ten komiks za poprawny ale nic więcej. Mamy momenty dobre, ale niestety jest zbyt wiele rzeczy, które tutaj nie wyszły. Chociażby ogólna historia czy przeciętny antagonista. Warto sprawdzić jeśli pokochaliście tego bohatera już wcześniej, lecz ta historia nie sprawi, że pokochacie go teraz, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.