"Czas to materiał, z którego zrobione jest życie" - Benjamin Franklin.
Sięgnęłam po te książkę z względu na przyciągająca uwagę tematykę. Jest to dość obszerna książka - ale to jej duży plus.
Poznajemy w niej Agnieszkę, która jest spokojną nastolatką z piętrzącymi się w głowie myślami. Dochodzi do tej ostatecznej: myśli o samobójstwie. Idzie na most i stojąc po drugiej stronie barierki, wystarczy, tylko skoczyć...Tylko...
Po drugiej stronie pojawia się Marc - bezdomny, który zaczepia dziewczynę gotową do skoku. Dochodzi do rozmowy dość agresywnej z strony dziewczyny. Jednak udaje mu się odwieść od tego Agę.
To nie było ich pierwsze i ostatnie spotkanie.
Autorka skupiła swoją uwagę na osoby bezdomne - umieszczając je oczywiście w fabule. Opisała w doskonały sposób ich wygląd, zachowania i przede wszystkim styl życia na ulicy. Pokazane mamy uważnie relacje między poszczególnymi bezdomnymi - w jakim stopniu się lubią, jak siebie na wzajem traktują, co mogą dla siebie zrobić, a też wskazani są ci którzy zrobią coś dla kogoś za coś.
Razem z nimi odwiedzamy kolejne miejsca, kolejne postacie. Widzimy jaki trud muszą przejść będąc przykładowo w miejscu publicznym - ludzie nie chcą ich tam, są nimi zniesmaczeni, ale zdarzają się i ci którzy mają w sobie jedną cechę czyli: współczucie. Nie każdy źle na te osoby w książce reaguje. Łapały za serce takie sceny w których osoby bezdomne mówiły, że położyły na noc się w danym miejscu by tylko ją przespać, a budzimy się zmarznięte i przemoczone do suchej nitki - bo w późną porą rozszalała się ulewa stulecia. Sęk w tym, że ta osoba już nie ma gdzie się schować przed nim - to było takie przykre, nie masz dokąd iść, nie masz własnego kąta w domku.
Wyruszyła mnie scena w której Marc po tym jak uratował życie Agnieszki (a po tym jak ona sama oddała mu swoją kurtkę i buty), w zamian dał jej najnowszą książkę kryminalną, którą sam dostał od przyjaciela. To był taki uroczy gest. Dała mu wszystko czego potrzebował, a on mając prawie nic oddał jej jedną z swoich rzeczy. I ta urocza sentencja na koniec za nim odszedł w swoją drogę: "Chciałbym, żeby ci o mnie przypominała".
Powiem tak, ta książka rozszerzyła mój pogląd na te osoby. Wskazała z czym się borykają, jakie spotykają ich nieprzyjemności, ale także małe radości. Pokazano tutaj, że nie są tacy źli jakby się sądziło - zdarzają się naprawdę miłe i przyjazne osoby, które nie będą narzucać swoją obecność.
I te zakończenie... Nawet nie umiem go opisać. Było to dla mnie zaskoczenie. W nostalgię wprowadziła mnie wypowiedź Aleksandra prawie na ostatnich stronach w książce. Miał rację, rozumiałam i zgadzałam się z tym co powiedział.
Opinia bierze udział w konkursie