Irena Małysa pisze tak dobre książki, że biorę je w ciemno. Tym bardziej, kiedy jednak przeczytałam, że jest to inna historia, niż moja ulubiona seria "Babiej góry". Nie mogłam się jej doczekać i jak tylko kurier ją przyniósł, od razu zaczęłam ją czytać.
Jakie na mnie wrażenie zrobiła? Niebotyczne!
Autorka od pierwszej strony potrafi zainteresować, wciągając jeszcze bardziej, każdą następną stroną, łącząc historię, która rozgrywa się w Krakowie w dwóch przestrzeniach czasowych. W mistrzowski sposób łączy w nim wciągającą fabułę z intrygującą zagadką kryminalną, włączając do tej niezwykłej historii prawdziwe postacie i wydarzenia, w tym okupację Krakowa, kanibala Franza Thama oraz wątek grabieży polskich dzieł sztuki przez nazistów.
"Mosty nad Wisłą" to powieść, która wciąga czytelnika w mroczny świat okupowanego Krakowa. Autorka z niezwykłą precyzją odtwarza atmosferę tamtych czasów, łącząc elementy thrillera kryminalnego z historią.
To, że autorka splotła w swojej powieści wątki z różnych epok, jest niezwykle interesującym zabiegiem literackim. Dzięki temu bohaterowie stają się bardziej wiarygodni, gdy poznajemy ich przeszłość. Ich decyzje i zachowania są uwarunkowane doświadczeniami, które przeżyli. Przeszłość rzutuje na teraźniejszość, a wydarzenia z dawnych lat mają wpływ na losy kolejnych pokoleń. Równoległe opowiadanie historii z różnych czasów pozwala na bardziej dynamiczną narrację i wprowadzenie większej liczby wątków.
Czas przeszły to rok 1939. Dwie przyjaciółki muszą się rozstać. Jedna wyrusza do Palestyny, a druga zostaje i podejmuje pracę w jednym z magazynów w podgórskim getcie, a jej codzienność wypełnia obraz przemocy, jakiej nie widziała dotąd nawet w najgorszych koszmarach. Hania walczy o przetrwanie w okupowanym Krakowie, gdzie toczy się walka o wszystko, by tylko przeżyć. Dochodzi do sytuacji, gdzie zaczynają krążyć plotki o sprzedaży ludzkiego mięsa, To jest potworne, ale ludzie, by przeżyć, w tamtych czasach posuwali się do wielu skandalicznych sytuacji. Jedni się nad ludźmi pastwili i zabijali, a inni zabijali i jedli, lub sprzedawali ludzkie mięso, jak mięso świń?.
Czas teraźniejszy od samego początku mnie zastanawiał, jak ta historia może mieć powiązanie z czasem przeszłym?
Jest rok 1993, gdzie po derbowym meczu męcz piłki nożnej w Krakowie, znaleziono nad Wisłą ciało turysty z Niemiec z szalikiem Cracovii. Niedługo po tym zostaje znalezione kolejne ciało, tym razem przy moście Powstańców Śląskich. Sprawą zajmuje się Walenty Cichocki, który czuje, że te dwa denaty mają ze sobą coś wspólnego. Tych mężczyzn łączy jedno, obaj mężczyźni interesowali się historią dzieł sztuki zrabowanych wiele lat temu, w czasie okupacji. Przed Cichockim trudna sprawa, bo aby schwytać zabójcę, musi wkroczyć w szeregi kibicowskiego świata, ustawek, przekrętów, nielegalnych interesów itp.
Co czas przeszły ma wspólnego z czasem z naszych lat? Ma i to wiele. Do tego warto wspomnieć, że opisane sytuacje miały naprawdę miejsce. Autorka napisała tę książkę, po zdobyciu materiałów, które były dla niej natchnieniem. Temu opisana historia trzymająca w napięciu, a ciekawość dalszych losów sięgają zenitów. Niesamowita historia, którą warto poznać.
Opinia bierze udział w konkursie