Motyl to przepiękna książka, poruszająca, wspaniała i bardzo ważna. Nie da się o niej zapomnieć? chyba. Mam niebywałą okazję czytać tę powieść w tej chwili, po raz drugi. Pierwszy czytałam, gdy byłam w wieku zbliżonym do bohaterki Motyla, Alice Howland. Od momentu, gdy zobaczyłam film, cudowny zresztą, Alice do końca mojego życia będzie miała twarz Julianne Moore.
Alice jest kobietą spełnioną. Ma wspaniałego męża, odnoszącego sukcesy naukowca i trójkę świetnych, dorosłych już dzieci. Jest profesorem na Harvardzie, gdzie wykłada psychologię i jest uwielbiana przez studentów. Jest też autorytetem i ekspertem światowej sławy w dziedzinie lingwistyki. Można by pomyśleć, że Alice ma wszystko. Sukcesy w pracy, szczęśliwą rodzinę. Czy faktycznie wszystko czego dotknie zamienia się w złoto? Dość szybko przyjdzie jej się przekonać, że życie jest bardzo brutalne, a los może sobie z nas zadrwić w najmniej spodziewanym momencie.
Choroby są zdradliwe i pojawiają się bez zapowiedzi, najczęściej wtedy, kiedy się tego wcale nie spodziewamy. Alice to aktywna kobieta, pracująca na co dzień głową oraz korzystająca w różnych aktywności fizycznych. Okazuje się, że nawet ją jest w stanie dopaść paskudztwo. Alice zauważa u siebie trudności z koncentracją, utraty orientacji i coraz częstsze problemy z pamięcią. Niby nic kłopotliwego, ale jednak. Jak każdy z nas na początku tłumaczy to zmęczeniem i stresem, lecz diagnoza lekarska nie pozostawia miejsca na żadne wątpliwości ? Alzheimer o wczesnym początku. I to w wieku pięćdziesięciu lat, gdy można jeszcze żyć pełną piersią i odnosić niemałe sukcesy. Gdy można się cieszyć wnukami, później wolnym na emeryturze i jakoś fajnie zorganizować sobie czas. Niestety nie takie plany są dla Alice. Owszem, ona również musi przeorganizować swoje życie, ale całkiem inaczej. Musi wszystko podporządkować chorobie, która jest podstępna i chyba większość z nas wie, jak postępuje i jak się kończy. Tutaj nie może być dobrego scenariusza.
Motyl i historia Alice są mi bardzo bliskie. Kiedyś nie były, ale od jakiegoś czasu żyję z dwójką osób, które mają zdiagnozowaną chorobę Alzeimera. Jednak los oszczędził im jednego nieszczęścia ? nie zapadli na nią w wieku bohaterki książki. Nie mogę, niestety, napisać tego o sobie. Bo mnie los nie oszczędza. Ci, którzy mają w swojej rodzinie lub w gronie swoich znajomych osoby chore, wiedzą co mam na myśli. Nie jest łatwo żyć z takimi osobami. Straszne jest obserwowanie, jak z dnia na dzień, po kawałku, coraz bardziej tracą ? siebie. Wszystko im się miesza, nie pamiętają podstawowych pojęć, nazw rzeczy czy przedmiotów. Nawet to, co do tej pory wykonywali z zamkniętymi oczami teraz sprawia im ogromną trudność. A to, co dzieje się w ich głowach ? tego nie da się opowiedzieć ani ogarnąć.
Czytałam powieść Genovy, w której oddała głos głównej bohaterce. Czytałam wzruszona, poruszona, przejęta. Byłam przerażona. Wkurzałam się, trzymałam kciuki, płakałam. Tyle emocji, tyle frustracji i beznadziei. Tak było za pierwszym razem. Teraz podeszłam do tego zupełnie inaczej, bo już wiem, co to oznacza. Wiem, jak to jest być blisko kogoś, kto nie wie? Gdy nie potrafi odpowiedzieć na proste pytania, nie wie gdzie mieszka, ani kiedy się urodził. Nazwanie bułki, fasolki, długopisu czy radia przysparza niemałych problemów. Powinnam się cieszyć, że jeszcze nas poznają. Pytanie tylko ? jak długo?
Motyl to debiut Lisy Genovy i o ile dobrze ?odrobiłam pracę domową? wydany własnym sumptem. Świetny debiut, od którego rozpoczęła się pisarska kariera doktor nauk neurologicznych na Uniwersytecie Harvarda. To opowieść bardzo ciekawa i taka, obok której nie można przejść obojętnie. Sądzę, że nawet jeśli nie interesujecie się tematem chorób w literaturze to ta książka do was trafi, bo nie tylko o to tutaj chodzi. To zdecydowanie coś więcej. Ale sami musicie się o tym przekonać.
Powieść o sednie człowieczeństwa i o heroicznej walce o zachowanie godności w obliczu nieuleczalnej choroby.
Opinia bierze udział w konkursie