4 czerwca 1989 odzyskaliśmy, przynajmniej częściowo, wolność (według niektórych: rzekomo). W Można wybierać Aleksandra Boćkowska nie tylko ożywia klimat tamtych czasów, ale też, bez czego reportaż nie może się obejść, dopuszcza do głosu tych, dla których kwitnąca rewolucja była tylko pełzającym rozczarowaniem.
Dla niektórych były to pierwsze prawdziwe wybory w życiu. Poprzednich nikt nie liczył, bo każdy zdawał sobie sprawę, na czym polegają. Sytuacja dzisiaj niespotykana: ludzie stoją w kolejkach do lokali wyborczych przed ich otwarciem. Dzisiejsza frekwencja w porównaniu z tamtą jest wprost zatrważająca. I każe zadać pytanie wręcz banalne: dlaczego dzisiaj tak nam obrzydło głosowanie w jakichkolwiek wyborach? Prezydenckich, samorządowych, sejmowych, eurowyborach?
I może trzeba pójść o krok dalej i zapytać: czy przejadła nam się demokracja? Czy Fukuyama się pomylił, historia nie ma końca i lubi krążyć w kółko, powracać do starych, zużytych formuł?
Możliwe, bo obserwując zakręty niektórych państw w kierunku narodowych fascynacji i autorytarnych rządów, można stwierdzić, że niektórym wolność się przejadła, że przeszłość może i była trudna, ale dlaczego nie czerpać z niej pewnych wzorców.
Skonfrontowanie książki Boćkowskiej z naszą rzeczywistością może doprowadzić do zaskakujących porównać. Wtedy wychodziliśmy z systemu opresyjnego, dążyliśmy do wolności, czego skutkiem były wybory i cały szereg zdarzeń je poprzedzających. Dzisiaj, zamiast dalej podążać tą ścieżką, fascynują nas populiści, zaufanie wzbudzają demagodzy, a wolność, którą się nam oferuje, jest fasadowa i jednostronna; to wolność w ściśle określonych przez władzę ramach. A może, i to kolejny wniosek, w 1989 było podobnie: może sami wyznaczyliśmy sobie granice niezależności.
Reportaż Aleksandry Boćkowskiej jest jednak ciekawy nie tylko ze względu na możliwe ze współczesnością zestawienia. Jak w każdym dobrym i solidnym, chociaż nie wybitnym (co warto podkreślić) reportażu czytelnik dostaje szerokie tło. Są bohaterowie, zwykli ludzie i tak zwani decydenci. Wielka historia, rozgrywająca się na naszych oczach. Początek obrad okrągłego stołu (od lutego), pierwszy numer ?Gazety Wyborczej? (z której strony nie patrzeć, to ważny kawałek przeszłości), Wasz prezydent, nasz premier Adama Michnika, debata Miodowicz-Wałęsa, ale też zapaść gospodarcza, puste półki, drożyzna oraz emocje, napięcie przed nadchodzącymi zmianami.
Pisząc o tamtym okresie nie da się pominąć pewnych faktów: szarzyzny i tych zwykłych, codziennych problemów systemu komunistycznego w stanie rozkładu. Pytanie tylko, czy kolejna narracja, oparta na takich filarach, ma szansę jeszcze błysnąć na rynku, czy ma szansę zainteresować tych, którzy tamtego okresu nie pamiętają, czy raczej pojedzie na sentymencie i kupią ją ci pamiętający raczkującą wolność.
I nie kupiliby jej ci pierwsi, gdyby nie to tło. Szerokie, obejmujące nie tylko sam proces wyborów, ale wchodzące w to, co później, w stopniowo postępujący kapitalizm, w rozczarowanie jednych, w sukces drugich, w pojawiające się galerie handlowe, zupełnie nowe zjawiska, produkty, ale także wielkie pieniądze i równie spektakularne upadki. Są ciekawe szczegóły, niuanse, smaczki. Podczas lektury ma się jednak poczucie chaosu, porozrzucania przez autorkę poszczególnych opowieści i pozostawienia bez odpowiedniego komentarza. Momentami Można wybierać jest kronikarskim zapisem, bez publicystycznego zacięcia czy literackich gier. I właśnie ta kronikarskość jest najsłabszą stroną książki. Może autorka w ten sposób próbuje oddać ducha tamtych czasów: niepewnych, pełnych pytań bez odpowiedzi, absurdów, których Bareja nie zdążył już wychwycić.
Kronikarskość ma oczywiście swoje dobre strony. Czytelnik może stać się widzem, przysłuchiwać się rozmowom, oglądać urywki z tamtych czasów. I są książki, którym cecha ta wręcz służy. Tutaj jednak ma się wrażenie pewnego przytłoczenia.
Co nie zmienia faktu, że to po prostu kawałek porządnego reportażu, pozwalającego stawiać pytania: jak bardzo nasza rzeczywistość różni się od tamtej. Czy różni się na pewno? I czego możemy się, wyjątkowo, nauczyć z historii, będącej kiepską nauczycielką? Czyta się dobrze, ale bez błysku.