Książka pt. "Mroczna Wieża: Roland" autorstwa Stephena Kinga pochodzi z początków pisarskiej kariery tegoż jakże przecież wybitnego pisarza współczesnego. I mimo że spod jego ręki wyszły później perełki i diamenciki w kategorii horrorów, takie jak chociażby wybitny "Cmętaż zwierząt", wyśmienita "Carrie", czy legendarne "Lśnienie", to zarówno Autor, jak i wielu jego fanów, za najlepszą uznają "Mroczną Wieżę". To książka, którą nijak nie da się sklasyfikować. Owszem, to fantastyka, lecz czy fantastyka postapokaliptyczna, science-fiction, historia alternatywna, powieść o światach równoległych, western, książka przygodowa... wydaje mi się, że żadna z tych odpowiedzi nie odda w pełni treści i klimatu "Mrocznej Wieży". Ale gdyby użyć wszystkich tych określeń jednocześnie, będziemy bliżej prawdy. Bo tytułowy Roland, rewolwerowiec z krwi i kości, typowy "bad-ass" z dzikiego zachodu, przemierza suchą i jałową krainę, jakby postapokaliptyczną, choć zarazem alternatywną, równoległą wobec naszej Ziemi, krainę pełną dziwactw, mutantów, ale i pospolitych niebezpieczeństw. Jego droga wiedzie ścieżką, którą podąża tajemniczy i złowrogi Człowiek w czerni - kapłan a może czarnoksiężnik? Jednak to Roland musi być tym złym, przecież to on zostaje zmuszony to wystrzelania w iście westernowym stylu całego miasteczka pełnego religijnych szaleńców, choć zarazem żal mu niektórych z nich, szczególnie tych, których zdążył poznać i poczuć do nich coś na pozór sympatii, mimo swego oschłego sposobu bycia. Roland spotyka też chłopca, przybysza ze świata nam podobnego, a może rzeczywiście pochodzi on z Ziemi, chłopca, który będąc zupełnie nikim wobec bezlitosnego strzelca z rewolwerami w kaburze, staje się dla niego nagle kimś ważnym, bramą do mistycznej Mrocznej Wieży, której wszak Roland poszukuje. Jake, bo tak właśnie ma na imię chłopiec, to młodzieniec inteligentny, czym zaskarbia sobie sympatię i czytelnika, i głównego bohatera. Czy jednak jego los jest już przesądzony, jest nieunikniony i fabuła rzeczywiście musi oddać go w ręce śmierci? "Mroczna Wieża: Roland" jest bez wątpienai książką specyficzną, umiejscowioną w wymiarze dziwnym, acz bardzo nam bliskim, poprzez olbrzymią liczbę analogii i nawiązań oraz zapożyczeń. To książka, którą czyta się z przyjemnością, podążając za wartkim nurtem fabuły zaplatającej kilka ciekawych wątków. "Mroczna Wieża: Roland" to książka, która nie tylko musi, ale i nie kończy się tak, jak spodziewa się tego czytelnik. To książka zaskakująca, oderwana od schematów do których nawykliśmy, od typowych struktur myślowych. To powieść bez najmniejszego zwątpienia ciekawa, intrygująca, bardzo wciągająca. To powieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy i z oczekiwaniem na dalszy ciąg wydarzeń. Nie pozwala oderwać od siebie wzroku, dopóki nie przebrniesz przez nią od okładki do okładki.
Opinia bierze udział w konkursie