"Wiatr przez dziurkę od klucza" jest powieścią, którą King napisał kilka lat po zakończeniu cyklu Mroczna Wieża. Akcję powieści autor umieścił pomiędzy wydarzeniami z czwartego i piątego tomu cyklu, dając czytelnikom kolejną szansę na odwiedzenie Świata Pośredniego. W drodze ku Mrocznej Wieży Rolanda i jego przyjaciół zatrzymuje siejący ogólne spustoszenie lododmuch. Zmuszeni do przeczekania tej specyficznej burzy członkowie ka-tet znajdują schronienie w wiejskiej świetlicy, gdzie Roland zaczyna snuć opowieść o jednej ze swoich pierwszych misji jako rewolwerowiec. W opowieści tej pojawia się pewien mały chłopiec, którego Roland chwilowo bierze pod swoją opiekę i opowiada mu historię pod tytułem "Wiatr przez dziurkę od klucza" - historię, którą w dzieciństwie czytała Rolandowi matka.
Mamy tu więc opowieść w opowieści, a w tej opowieści jeszcze jedną opowieść ("Kamień na kamieniu, na kamieniu kamień, a na tym kamieniu jeszcze jeden kamień"...). Jak to wygląda jako całość? King jak to King - mistrz w rozbudowywaniu wątków pobocznych. I tak oto, wracając po latach na Ścieżkę Promienia, na drogę wiodącą ku Mrocznej Wieży, wraz z "Wiatrem przez dziurkę od klucza" ku celowi stojącemu gdzieś na polu usianym różami nie posuwamy się ani o krok. Otrzymujemy w zamian dwie historie, dzięki którym możemy po raz kolejny przenieść się w daleką przeszłość, w młodzieńczy świat Rolanda i - między innymi - uszczknąć nieco rąbka tajemnicy okrywającej jego dziecięce relacje z matką. Obie te historie pod praktycznie każdym względem oceniłbym jako dobre - ciekawe, wciągające (zwłaszcza ta druga), niosące pewne przesłanie.
Jednak jako jeden z elementów cyklu Mroczna Wieża "Wiatr przez dziurkę od klucza" nie oddaje klimatu tego cyklu. Tylko pierwsze i ostatnie strony przypominają nam, że to wciąż Ścieżka Promienia, wędrówka, Roland, Eddie, Susannah, Jake itd. Ale gdyby tak wyrwać owe strony? Wówczas chyba nikt nie nazwałby "Wiatru przez dziurkę od klucza" kolejnym tomem Mrocznej Wieży. Jest to raczej coś na kształt dodanych do pierwszego tomu "Siostrzyczek z Elurii? - warto przeczytać, ale nie jest to mus dla nikogo, kto Światem Pośrednim zafascynował się bez reszty. Równie dobrze podobnych opowieści King mógłby napisać jeszcze ze sto i powciskać je na każdym postoju w drodze ku Mrocznej Wieży.
Opinia bierze udział w konkursie