Muszę przyznać, że wydawane w serii Editio Black kryminały jak do tej pory zdecydowanie przypadały mi do gustu. Z każdą kolejną wydaną przez nich książką czułam, że to będzie jedno z ulubionych ramion wydawnictwa Editio. Johanna Mo, Bartłomiej Piotrowski (nie dość, że Polak to jeszcze z Gliwic jak ja!), Jens Henrik Jensen, Melinda Leigh, a teraz jeszcze Sarah Bailey! Ta ostatnia zdecydowanie zaintrygowała mnie swoim cyklem o policjantce. Zobaczmy dlaczego...
W małym miasteczku położonym w górach, nad jeziorem zostają znalezione zwłoki młodej i ślicznej nauczycielki - Rosalind Ryan. Ponieważ w tego typu miejscach wszyscy wszystkich znają i powiedzmy, że wszystko o nich wiedzą wieść o morderstwie rozniosła się lotem błyskawicy. Zwłoki kobiety znajdowały się w jeziorze, a wokół niej rozrzucone były czerwone róże.
Sprawą zajmuje się detektyw Gemma Woodstock, ale by móc prowadzić śledztwo ukrywa, że chodziła z ofiarą do liceum. Choć fakt ten szybko wychodzi na jaw, udaje się zatuszować informację, że nie były tylko znajomymi ze szkolnego boiska, a znały się jednak lepiej.
Jak wiadomo, śledztwo bardzo szybko cofa się do przeszłości Rose, wplątując młodą policjantkę w sieć kłamstw, tajemnic i oszustw, które skrywa miasteczko, a których nikt nie chce wydać na światło dzienne.
Myślę, że jako ludzie jesteśmy świadomi wielu rzeczy. Już jako dzieci (czasami młodsze, czasami starsze) wiemy, że tak jak lekarz nie może, a przynajmniej nie powinien leczyć, a już na pewno operować swoich krewnych i bliskich znajomych, tak policjant nie powinien prowadzić śledztwa osób, które zna! Emocjonalne zaangażowanie choćbyśmy się go wyparli, jest zawsze i będzie ono miało wpływ tak na leczenie w przypadku relacji lekarz-pacjent, jak i na prowadzenie sprawy policjant-ofiara.
A jednak jak widzimy, Gemmie udaje się zatuszować pewne sprawy by właśnie to, a nie inne śledztwo móc prowadzić. Mało tego inni dają się w to matactwo wciągnąć. Tylko jej partner McKinnon świadomy tego, że Gem wiele ukrywa i po raz pierwszy zaczyna prowadzić śledztwo samotnie, a nie w duecie z nim. W pewnym momencie zauważamy, że Felix robi krok w stronę, by zaszkodzić Woodstock (tak przynajmniej odbiera to ona sama).
Śledztwo Gemmy staje się jej obsesją, która przy okazji ma wpływ na wiele aspektów zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Choć młoda detektyw czuje, że zaczyna tracić najlepszego partnera, jakim jest Felix, nie zważa na kolejne podejmowane kroki. Podobnie jest z jej życiem prywatnym. Nie zauważa, że jej niewielka trzyosobowa rodzina zaczyna cierpieć na jej obłąkańczym punkcie rozwiązania sprawy morderstwa Rosalind Ryan. Wydaje się, że Gem dąży do celu przysłowiowych "trupach". Jednak ma ona w tym swój cel, gdyś okazuje się, że również ona ma tajemnicę, o której istnieniu nie chce i raczej nie może nikomu powiedzieć.
"Mroczne jezioro" nie należy ani do książek mega cienkich, ani do mega grubych. Choć świadoma jestem, że dla części czytelników będzie ona cegłą, to ostrzegam - szybko do przebrnięcia. Powieść czyta się niezwykle przyjemnie i płynnie. Nie gubimy się w natłoku informacji, ale też nie zasypiamy z powodu nudy. Cały czas coś się dzieje, choć nie mogę powiedzieć, by to była, mówiąc "po maślanemu" dynamiczna dynamika. Ja po dokończeniu zaczętych pozycji siadam do drugiej części, bo zżera mnie ciekawość, co dalej spotka na drodze Gemma Woodstock. Zachęcam Was do zapoznania się z powieściami Sary Bailey, ale też innych autorów z cyklu Editio Black. Może pokochacie go tak samo, jak ja.
Opinia bierze udział w konkursie