- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.nazwać tę rzecz po imieniu? - Skończyłam - stwierdziła Celia. - Więc powiedz mi, co mam robić, bo muszę już iść. Podnosząc się na łóżku po raz trzeci, Kelly poprosił ją: - Zbliż się, moje dziecko. Usiadła na krawędzi łóżka. Cztery dłonie na kołdrze; patrzyli po sobie w milczeniu. - Moje dziecko, ty płaczesz - zauważył Kelly. Nie umknął mu żaden drobiazg. - Jak ktoś może kochać i dalej żyć w ten sposób? - zapytała. - Powiedz, jak to możliwe. - On dokładnie to samo mówi o tobie - odpowiedział Kelly. - Temu śmiesznemu starszemu panu. - Proszę? - Nieważne - odparła Celia. - Pospiesz się i powiedz mi, co robić. - Zbliż się, moje dziecko - powtórzył Kelly, odsuwając się nieco na bok. - Już jestem zbliżona, do diabła. Chcesz, żebym się położyła obok ciebie? Błękitny blask jego oczu najpierw zastygł w najdalszych głębiach ich orbit, po czym powlekła je klasyczna pytyjska szklistość rozkwzroku Pytii. Kelly podniósł lewą rękę tam, gdzie łzy Celii jeszcze nie obeschły, a potem przyłożył tę samą otwartą dłoń do skroni - w tym położeniu ręka miała wyobrażać unmittelbar. Bezskutecznie. Podniósł prawą dłoń i przyłożył do nosa palec wskazujący. Następnie przeniósł obie ręce z powrotem tam, skąd rozpoczęły swą podróż pośród dłoni Celii na kołdrze, blask wrócił mu do oczu i pan Kelly powiedział: - Rzuć go. Poruszyła się, chcąc wstać, ale przytrzymał ją za nadgarstki. - Zerwij wszystkie związki z tym Murphym, zanim będzie za późno. - Puść mnie - powiedziała Celia. - Skończ ten stosunek, który ponad wszelką wątpliwość okaże się feralny - ciągnął dalej Kelly - dopóki jest jeszcze czas. - Puść mnie - powtórzyła. Puścił, a ona wstała. Patrzyli po sobie w milczeniu. Nic nie umykało uwadze pana Kellyego, któremu zaczęły drżeć zmarszczki. - Chylę czoła przed namiętnością - powiedział. Podeszła do drzwi. - Może zanim wyjdziesz, podasz mi jeszcze tylko ogon mojego latawca - poprosił. - Oderwało się od niego kilka kutasów. Podeszła do kredensu, gdzie Kelly trzymał latawiec, wyciągnęła ogon i oderwane kutasy i przeniosła je na łóżko. - Jak to ty mówisz - rzekł Kelly - odpowie ci wiatr. Jutro puszczę go tak wysoko, gdzie wzrok nie sięga. Gmerał niepewnie pośród kutasów ogona. Znajdował się już w odpowiedniej pozycji, wytężał wzrok w poszukiwaniu plamki, którą był on sam, i wbijał pięty w ziemię, by przeciwstawić się potężnej sile ciągnącej go ku niebu. Celia pocałowała go i wyszła. - Jeżeli Bóg pozwoli, po prostu gdzie wzrok nie sięga - powiedział Kelly. No to teraz nie mam już nikogo, pomyślała Celia, może jeszcze tylko Murphyego. 3 Niezwykłym zrządzeniem losu Księżyc, będący zarówno w pełni, jak i w perygeum, znajdował się o dwadzieścia dziewięć tysięcy mil bliżej Ziemi niż przez cztery poprzednie lata. Spodziewano się wyjątkowych przypływów. Mimo to w kapitanacie portu londyńskiego panował spokój. Było już po dziesiątej, kiedy Celia dotarła do zaułka. W oknie Murphyego nie paliło się światło, lecz to jej nie zmartwiło, wiedziała bowiem, jak bardzo jest uzależniony od ciemności. Podniosła rękę, chcąc zapukać, puk, puk, w znany Murphyemu sposób, gdy zamaszyście otworzyły się drzwi i jakiś silnie zalatujący alkoholem mężczyzna zbiegł hałaśliwie ze schodów obok niej. Z zaułka prowadziła tylko jedna droga, którą nieznajomy wybrał po krótkim wahaniu. Zamaszyście wbijał pięty w ziemię, jak gdyby chciał puścić się biegiem, ale nie miał po temu śmiałości. Celia weszła do domu, choć w głowie nadal odczuwała mrowienie po kolizji z ołowianą twarzą tego człowieka i jego szkarłatnym szalikiem, i spróbowała zapalić światło na klatce schodowej. Bez rezultatu; ktoś wykręcił żarówkę. Zaczęła wspinać się na górę po ciemku. Przystanęła na półpiętrze, aby dać sobie ostatnią szansę, sobie i Murphyemu. Nie widziała się z nim od tego dnia, kiedy nastygmatyzował swoją pracę jako koniec ich obojga, a teraz skradała się ku niemu w ciemnościach, aby wypełnić proroctwo fałszywego bożka, mające prowadzić do sukcesu i dostatku. Będzie o niej myślał jak o Furii, która przybywa, by go porwać, a może nawet jak o pomocniku szeryfa, wyposażonym w nakaz konfiskaty. To jednak nie ona była tu szeryfem, lecz Miłość, Celia występowała zaś najwyżej jako pomagierka. Ta kategoryzacja dodała jej takiej otuchy, że usiadła na najwyższym stopniu w ciemności choć oko wykol, wykluczającej zwyczajowe auspicje. Zupełnie inaczej było nad brzegiem rzeki, gdzie barki kołysały się tak, jak gdyby do niej machały, gdzie Celii kłaniał się komin, a holownik i barka śpiewały także dla niej, tak. Czy może jednak chciały powiedzieć nie? To rozróżnienie było takie ładne. Na czym polegałaby róż
książka
Wydawnictwo Państwowy Instytut Wydawniczy |
Oprawa twarda w obwolucie |
Liczba stron 250 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Państwowy Instytut Wydawniczy |
Oprawa: | twarda w obwolucie |
Okładka: | twarda |
Liczba stron: | 250 |
ISBN: | 9788381962995 |
Wprowadzono: | 23.09.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.