Iks wylądował na nizinie, a na ziemię przybywa tylko po kolejne dusze. Ma zamiar jednak wyrwać się z niewoli, odnaleźć Zoe i po prostu z nią być. Niestety, traci swoje moce i ląduje w samym środku zła, jakiego wcześniej nigdy nie doświadczył. Odkrywa również swoją przeszłość i postanawia odnaleźć matkę oraz ojca. Nagle na nizinę przybywa Zoe... Czy uda jej się przeżyć w obcym i mrocznym dla niej świecie? Czy Iks zdoła odnaleźć swoich rodziców?
Myślę, że mogę śmiało opowiedzieć o tym, jak Zoe dojrzała od czasu akcji z ostatniego tomu. Stała się bardziej rozważna i odważna. Była gotowa do wszelkich poświęceń, tylko po to, aby uratować Iksa oraz swoją rodzinę. Może zabrzmi to dziwnie, ale podczas lektury czułam się naprawdę dumna z tej bohaterki. Oczywiście równie mocno jej kibicowałam podczas jej starć z siłami zła.
Iks również przeszedł dużą zmianę. Z takiego wystraszonego, wycofanego chłopca z nizin, zmienił się w bardzo odważnego, silnego młodego mężczyznę. Podobnie jak jego ukochana, był gotów poświęcić wszystko, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo. Dodatkowo wykazał się prawdziwą wytrwałością w poszukiwaniach rodziców, co zdecydowanie nie było łatwe. No bo jak tu szukać mamy, która jest gdzieś na nizinie oraz ojca, który przebywa w ludzkim świecie?
Chciałabym także wspomnieć o Regencie i Derwiszu. Regent to lord, który jest jednym z rządzących niziną. Z początku wydawał mi się okropnie gburowaty i zimny, przez co bardzo go nie lubiłam. Jednak tutaj autor pokazał jego drugą twarz, tą życzliwą i naprawdę dobrą. Dzięki temu przekonałam się do tej postaci. Regent wykazał się również sprawiedliwością w stosunku do Derwisza, o którym opowiem niżej.
Derwisz to paskudny bohater, który wzbudzał najwięcej mojej złości i niechęci. Dla mnie był on ogromną kulą u nogi wszystkich mieszkańców niziny. Pokuszę się nawet o nazwanie go zwyczajną szują, która ciągle knuje i wymyśla kolejne podstępy.
Skoro popaplałam już o bohaterach tej części, to przyszła pora, żeby wspomnieć o fabule. W tej części głównie skupiamy się na poszukiwaniach rodziców Iksa, co jest naszpikowane taką ilością różnych zwrotów akcji, że głowa mała. Akcja tutaj rozpoczyna się od pierwszej strony i pędzi ona aż do samego końca. Na plus jest fakt, że przy czytaniu nie doświadczyłam nudnych momentów.
Autor bardzo dobrze przedstawił poszukiwania matki Iksa, która jak wspomniałam wcześniej, przebywała gdzieś na nizinie. Także ten bohater był zmuszony przejść przez istne piekło, aby ją zobaczyć i tak naprawdę poznać. Ponadto styl pisania Jeffa Gilesa jest jeszcze lepszy niż w pierwszym tomie, więc tutaj również widać ogromny postęp.
Na krawędzi mroku to powieść zdecydowanie dla fanów fantastyki, dobrej akcji oraz wciągających poszukiwań. Myślę też, że będzie to idealna powieść na jesienne wieczory. Jeśli czytaliście pierwszy tom, ale nie jesteście przekonani, to ja Wam mówię- poznajcie dalsze losy bohaterów. Naprawdę warto.