- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.roces budowlany ile trwa, każdy wie. Nauczyciela akademickiego trzeba kształcić wiele lat. Tymczasem realne nakłady budżetu na publiczne szkolnictwo wyższe od kilkunastu lat systematycznie maleją. Z punktu widzenia polskich perspektyw gospodarczych nawet najwięksi optymiści nie mogą przypuszczać, że - w konkurencji z kolosalnymi wydatkami potrzebnymi na w miarę humanitarne przystosowanie polskiej wsi i przemysłu do europejskich warunków - publiczne szkolnictwo wyższe uzyska takie preferencje budżetowe, które pozwolą mu zwiększyć ,,masę" świadczonych usług edukacyjnych w stopniu zbliżonym do publicznego apetytu na bezpłatne studia wyższe. Chyba że drastycznie pogorszy się jakość tych usług. Co, niestety, daje się już zauważyć. Nie tylko w słabszych szkołach, ale i w gronie najlepszych uniwersytetów można zaobserwować, jak na najbardziej szturmowanych kierunkach studiów wzrasta liczba studentów przypadających na jednego profesora, maleje zaś przypadająca na jednego studenta powierzchnia sal wykładowych i liczba podręczników dostępnych w bibliotekach. Bronią się jeszcze kierunki ścisłe, bo i napór na nie mniejszy, i liczba stanowisk laboratoryjnych stanowi namacalną barierę; w rezultacie na tym samym uniwersytecie na jednym wydziale jeden profesor przypada na kilkunastu studentów, a na innym - na setkę, co musi prowadzić do różnych tarć w gronie akademickim. Maluczko, a publiczne szkoły wyższe staną się synonimem kiepskiej jakości kształcenia, a rosnące zapotrzebowanie na studia i tak w coraz większym stopniu będą zaspokajać szkoły niepubliczne, którym Konstytucja nie nakłada żadnych ograniczeń na pobieranie opłat. Ciekawe, czy żarliwym obrońcom hasła bezpłatnego dostępu do publicznego szkolnictwa wyższego naprawdę o to chodzi: o zapchane poza granice cywilizacji i pozbawione lepszej kadry dydaktycznej państwowe uniwersytety i o coraz lepiej prosperujące szkoły prywatne, dywersyfikujące swoje usługi: od nauki lekkiej, łatwej i przyjemnej po solidne studia, wszystko wszelako po kosztach własnych, zwiększonych o godziwy zysk właściciela, egzekwowanych w postaci czesnego wnoszonego pod rygorem relegowania z uczelni. A może właśnie tak? Przecież wszystko, co prywatne, funkcjonuje lepiej niż publiczne, prawda? Niestety, nie całkiem. Poza jedynym szlachetnym wyjątkiem (a i on mocno opiera się na majątku publicznym, bo PAN-owskim) nie ma w Rzeczypospolitej ani jednej prywatnej szkoły, która kształciłaby biologów molekularnych, fizyków ciała stałego, matematyków czy choćby informatyków z prawdziwego zdarzenia (w odróżnieniu od rzemieślników do obsługi komputerów w kraju i na dumpingowy eksport). O lekarzach nie ma co mówić, przecież nawet felczerów nie kształci żadna prywatna szkoła. Ani inżynierów o nowoczesnych, trudnych i poszukiwanych specjalnościach. A jednak za granicą... No pewno, że tak, ale za granicą są prywatne uniwersytety istniejące od setek lat, zamożne nieroztrwonionymi nadaniami królów i biskupów, albo młodsze - jak w USA - zapisami baronów węgla, stali, kolei żelaznych i szybów naftowych. I - co dla niektórych jest wciąż rewelacją - stale suto wspomagane dotacjami z budżetu państwa. One już mają laboratoria, czasem najlepsze na świecie, i biblioteki, czasem najzasobniejsze w swej dziedzinie. I najzdolniejsza młodzież studiuje na nich za darmo, bo te głośne, wspaniałe szkoły stać na fundowanie stypendiów, dzięki którym ściągają najlepszych, co pozwala im utrzymywać poziom i markę. Tyle że takich szkół nie ma i nie będzie między Bugiem i Odrą. Choćby dlatego, że brak tu fundatorów na miarę średniowiecznych królów czy dziewiętnastowiecznych Carnegie i Mellonów. A większość rodzimych właścicieli prywatnych szkół wyższych chce na tym interesie zarobić, jak na każdym innym biznesie. W Polsce we wszystkich dziedzinach, w których kształcenie wymaga dobrych laboratoriów, solidnych bibliotek czy innych kosztownych inwestycji infrastrukturalnych, tylko istniejące już uczelnie państwowe mają jaką taką szansę utrzymania poziomu pozwalającego absolwentom nawiązywać kontakt intelektualny ze światem. Naturalnie, nie wszystkie istniejące obecnie szkoły publiczne mają odpowiedni potencjał kadrowy i wyposażenie. Ale czy się to komu podoba, czy nie, żadna prywatna uczelnia nie ma tych szans, nawet jeśliby miała takie ambicje. Za wszelką więc cenę trzeba ten potencjał chronić przed rozproszeniem i przed zadławieniem przez obowiązek nieodpłatnego świadczenia usług edukacyjnych lawinowo rosnącym rzeszom studentów, co się w niejednym kraju już zdarzyło. Więc jak to, wprowadzić odpłatność studiowania na najkosztowniejszych studiach? Ano właśnie tak! Im studia kosztowniejsze (bo wymagające drogich laboratoriów i światowej klasy profesorów), tym opłat
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura faktu, publicystyka |
Wydawnictwo: | edu-Libri |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Wymiary: | 135x210 |
Liczba stron: | 500 |
ISBN: | 978-83-63804-17-6 |
Wprowadzono: | 25.04.2015 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.