"Na oczach wszystkich" to reportaż Katarzyny Włodkowskiej, który przybliża jedną z głośniejszych spraw w Polsce dotyczącą maltretowania i więzienia kobiety. Żony. Matki. Córki. Wnuczki. Koleżanki. Znajomej. Sąsiadki. Więziona przez męża w piwnicy, maltretowana, głodzona, bita, gwałcona. Czy można bardziej upodlić, zniszczyć człowieka? Na oczach dzieci? Nie potrafię wyobrazić sobie ogromu bólu, strachu, niesprawiedliwości, który dotknął tę kobietę i jej potomstwo.
Takie historie zawsze skłaniają do zadawania pytań. Czy człowiek rodzi się zły? Skąd się bierze bestialska osobowość człowieka? I co najgorsze, dlaczego dzieje się to dzięki osobie, którą kochamy? Która powinna zapewnić poczucie bezpieczeństwa, ciepła, szczęścia. Ale jeszcze najgorsze jest to, gdy osoby trzecie wiedzą o tych okrutnych zdarzeniach i nie reagują. Nie chcą. Nie mogą. Nie potrafią. Albo sami w nich uczestniczą...
Katarzyna Włodkowska długo pisała ten reportaż, dzięki czemu zebrała ogrom materiału dotyczącego "polskiego Fritzla".
Dotarła do wielu źródeł, rozmawiała z rodziną winnego. Nie owija w bawełnę pisząc, ile osób spartaczyło tę sprawę. Jak zeznania pokrzywdzonej kobiety, jej dzieci są nic niewarte. Naprawdę?! Jak w takim razie inni ludzie, skrzywdzeni, mają mieć zaufanie do służb, które powinny bronić obywatela? Reportaż ten pokazuje ciemne strony próby szukania pomocy. Znieczulicy, która panuje wśród prokuratorów, asesorów, kuratorów, ale i społeczeństwa, które nawet nie wie, że przymyka oko na zwyrodnialca, na krzywdę niewinnego człowieka.
Nadal buzuje we mnie wiele negatywnych emocji, które chcą się wylać i krzyczeć w niebogłosy. Potrząsnąć ludźmi "u góry", by brali swoich obywateli na poważnie. To, że przemoc jest "od zawsze" nie znaczy, że można na nią przyzwalać, nawet w zaciszu domu. "Na oczach wszystkich" to emocjonalny ładunek jądrowy, który spustoszy Wasz wewnętrzny spokój. Będziecie źli, rozgoryczeni. I to prawidłowe odebranie tejże lektury.
Katarzyna Włodkowska szukała odpowiedzi, skąd bierze się to zło. Tę książkę oparła na wielu rozmowach, dowodach, do których miała dostęp i jest to duże przedsięwzięcie. Jestem pełna podziwu, że doszło do wydania książki po tym, co Autorka przeżyła. Nie mówię tu o jakichś szczególnych zdarzeniach, choć spotkanie, czy rozmowa z osobami winnymi, czy ich bliskimi, mocno oddziałuje na człowieka, mimo wszystko.
Jedyne co mi nie zagrało, to historia Kaszub i szukania w niej pewnych wyjaśnień dotyczących sprawy. Może nie do końca połączyłam kropki, o co w tym chodzi, ale wyrywało mnie to trochę z kontekstu książki. Mam na ten temat różne przemyślenia, jednak za wiele ich, by się tu rozpisywać. Szczerze Wam polecam ten reportaż, choć będzie to dla Was bardzo trudna droga do przejścia. Jednak warto, mimo tego bólu. I reagujcie na krzywdy innych. Na najcichszy krzyk o pomoc.