"Ucieczka jest tylko inną formą więzienia."
Owszem thriller, jednak opleciony obyczajową otoczką, która w wielu fragmentach wiodła prym zamiast subtelnie usunąć się w tło. Miałam wrażenie, że powieść przegadano, zbyt rozciągnięto sceny, jakby Louise Candlish nie wierzyła, że czytelnik jest w stanie sam wiele elementów wykreować w wyobraźni. Szkoda, bo to pozbawiło ją zaskakujących zwrotów akcji i niespodziewanych alternatywnych domysłów. Sporą część scenariusza zdarzeń potrafiłam przewidzieć zanim autorka podprowadziła na właściwą ścieżkę przypuszczeń, co ograniczało harmonijne zgrywanie się z niecierpliwością poznawania. Gdyby skrócić przeciągnięcia, historia zdecydowanie zyskałaby na dreszczyku emocji, a zarazem otrzymałaby wyższą notę.
Podobała mi się naprzemienność narracji, przybliżanie tego, co się działo z perspektywy obojga partnerów, raz jej, raz jego. Wytworzyło się wrażenie pełnego obrazu, dużej szczegółowości, wyczuwania różnic między pozornie tak samo brzmiącymi nutami. I choć postawy i zachowania bohaterów sprawiały wrażenie naiwnych i łatwowiernych, wręcz dziecinnych i niedojrzałych, to jednak sami nie wiemy, jak byśmy zachowali się postawieni w ich osobliwych sytuacjach. Może wydawać się, że zrobilibyśmy odwrotnie i lepiej, a tak naprawdę dalibyśmy się łatwo osaczyć i zastraszyć. Wielokrotnie chciałam potrząsnąć postaciami, odwołać się do wyrzutów sumienia, naprowadzić na właściwe tory, przekonać, że ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem, a jedynie chwilowym łataniem dziur, nieefektywną metodą sprawowania kontroli nad emocjami.
Zadziwiające, jak ludzie nie potrafią skonfrontować się ze swoją winą, robią wszystko, aby nie ponieść konsekwencji złych uczynków, obsesyjnie koncentrują na oddaleniu nieuniknionego, pozwalają, aby bagno kłamstw, matactw, manipulacji i szantażu wciągnęło ich głęboko. Na własne życzenie skazują się na porażkę, klęskę, a nawet ruinę życia, aby nie zderzyć się z własnymi demonami. Po jakimś czasie nie liczy się już nic, ani nikt, tylko opętanie ratowaniem pozornej i iluzorycznej wizji lepszego życia. Odsuwanie w czasie, odwlekanie na siłę, za cenę godności i spokoju, to wątpliwe i niebezpieczne manewry w grze: wygrać niewiele, przegrać wszystko.
Odpowiadało mi rozwinięcie eskalującego kryzysu w związku, w którym świadectwem bliskiej relacji pozostają jedynie dzieci, nie ma mowy o miłości, przyjaźni, partnerstwie, szacunku. I to spotyka zarówno Fionę, która po powrocie z kilkudniowego wyjazdu dowiaduje się, że straciła wymarzony dom, a także Abrahama, niezdolnego do podjęcia rozmowy o tym, czemu musi stawić czoło. Czy nie lepiej byłoby wspólnie walczyć z przeciwnościami niż w pojedynkę zmagać się z przeszkodami? Kolejny raz okazuje się, że tajemnice i sekrety dysponują ogromną siła, potrafią zawładnąć życiem i duszą, przykleić się do codzienności, wrzucając w nią składowe nieufności, podejrzliwości, dystansu i oddalenia. Czy faktycznie tak trudno wyplątać się z ich pajęczej sieci?
Opinia bierze udział w konkursie