Każda dziewczyna w pewnym wieku marzy o szczęśliwym małżeństwie. (Myślę, że z facetami jest tak samo, choć nie zawsze przyznają się do tego). Każda z nas chciałaby znaleźć swojego księcia z bajki, tego jedynego i na zawsze, który nigdy się nami nie znudzi i nie znudzi się nam. Czasami zdarza się, że małżonkowie latami żyją w przekonaniu, że tak właśnie jest i lojalność w ich wypadku naprawdę istnieje. Nie dostrzegają niuansów, które świadczą o tym, że niekoniecznie wszystko jest takie, jakie im się wydaje. To zdecydowanie najgorsza z możliwych sytuacji.
Właśnie w takich okolicznościach poznajemy Dawida Kastera, bohatera najnowszej książki Maxa Czornyja ? Najszczęśliwsza. Kaster to młody mężczyzna zdobywający coraz większą popularność jako malarz. Wraz ze swoją żoną Iloną tworzą młode, szczęśliwe małżeństwo do momentu, w którym ona ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Jak przystało na Czornyja mamy tutaj niezwykle krwawe zabójstwo, którego okrucieństwo zostaje wzmocnione faktem, że w chwili śmierci kobieta jest w ciąży. W konsekwencji tego wydarzenia okazuje się, że nie wszystko było takie jak wydawało się naszemu głównemu bohaterowi, a to, czego dowiaduje się po śmierci żony, doprowadza go do załamania nerwowego. Z czasem jego życie całkowicie się zmienia. Kaster wiąże się z Magdą, młodą studentką, która swoim entuzjazmem i optymizmem próbuje w jakiś sposób wyciągnąć go z marazmu. Jego w miarę stabilna sytuacja zmienia się, gdy otrzymuje list, który z całą pewnością został napisany przez jego żonę. Kolejne przesyłki i wydarzenia sprawiają, że mężczyzna zaczyna wątpić, czy aby na pewno Ilona nie żyje (mimo że widział jej zwłoki). Cała historia przeplatana jest tajemniczym wątkiem, którego wyjaśnienie otrzymujemy tak naprawdę dopiero na końcu. Wydawałoby się, że nie ma nic wspólnego z tym, co spotkało Kasterów, a jednak każdy, kto zna dotychczasowe książki autora, wie, że on zawsze w finale w najmniej oczekiwany sposób składa fabułę w całość.
Max Czornyj swoim debiutem namieszał na scenie polskiego kryminału. Drugą częścią cyklu o komisarzu Eryku Deryło upewnił wielu czytelników, że ten sukces nie był przypadkiem. Najszczęśliwszą, która nie jest w żaden sposób związana z poprzednimi powieściami, potwierdził swoją umiejętność tworzenia ciekawych, charakterystycznych postaci. Kaster, który u jednych może wzbudzić sympatię, zaś u innych niesmak, jest dosyć specyficznym facetem z przedziwnymi maniami, a jednocześnie sporym dystansem do siebie i swojej sławy. Przyznam, że ironią, pewnością siebie i fobiami przypominał mi Toma Marę, bohatera Ślepego archeologa Marty Guzowskiej.
Pisarz utkał swoją powieść w taki sposób, że naprawdę niezwykle trudno jest dociec prawdy. Wielokrotnie wpędza czytelnika w ślepy zaułek, powodując, że sami zaczynamy zastanawiać się, czy aby na pewno śmierć Ilony miała miejsce. Jak przystało na thriller psychologiczny, wiele uwagi zostało poświęconej bohaterowi, jego psychicznej kondycji, temu, co dzieje się w jego głowie, gdy przeszłość wraca jak bumerang. Uważam, że pierwszoosobowa narracja jest tutaj strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że mocno obnaża samego Dawida, to niewątpliwie potęguje współczucie, którym obdarza się człowieka tracącego najbliższą osobę.
Dodatkowym smaczkiem jest posłowie, w którym autor daje upust swoim poglądom na temat orzekania sądów. W tej ostatniej części jasno pokazuje swoje podejście do kondycji polskiego sądownictwa i sprzeciw wobec tragicznych w skutkach decyzji. W tym wypadku nie można powiedzieć, że pisarz bawi się w adwokata, bowiem Max Czornyj właśnie nim jest i potwierdza to w kierowanych do nas na ostatnich stronach słowach. To stanowi doskonałe uwieńczenie naprawdę niezłej historii. Polecam.
Opinia bierze udział w konkursie