Już czytając pierwsze strony tej powieści czułam się dziwnie, bo chyba po raz pierwszy zostałam rzucona na głęboką wodę i nie do końca mi się to podobało. Od pierwszych stron jesteśmy wciągnięci w wir wydarzeń. I choć pomysł mógł być naprawdę ciekawy, to nie do końca autorce wyszło jego wykonanie. Przez całą książkę miałam wrażenie, że czegoś mi w niej brakuje, że czegoś nie wiem. Zanim połapałam się w wydarzeniach, relacjach między bohaterami minęło sporo czasu, a i tak czułam, jakbym nieopatrznie miała w ręce drugą część jakiejś serii i czytała ja bez znajomości początku tej historii. Przez to nie wiedziałam, jak doszło do spotkania między bohaterami, jakie wywarło na nich wrażenie, co się podczas niego zdarzyło. Dostajemy tylko suche fakty i retrospekcje głównej bohaterki, które nie wszystko wyjaśniają i są krótkie. Całość czyta się w taki sposób, jakby rzeczywiście to główni bohaterowie opowiadali tę historię i ją ,,wspominali". Co ciekawe autorka umieściła w swojej książce nieco kontrowersyjny moment, w którym główni bohaterowie uprawiali seks w trójkącie, co jest dość ciekawe i jakby nie patrzeć oryginalne. Niestety, chwilami miałam wrażenie, że w niektórych momentach autorka nie miała pomysłu na tę historię. Uważam, że na przykład mogła pociągnąć wątek adoptowania Naomi. To był naprawdę dobry punkt wyjścia, by rozkręcić akcję, który autorka niestety całkowicie pominęła, później gdzieś o nim zapomniała. Jednak w książce da się dostrzec także plusy. Mimo wszystko podobało mi się, że nie ma tu zbytniego epatowania uczuciami. Przyzwyczaiłam się w romansach mafijnych do tego, że główni bohaterowie już przeczuwają, wiedzą, że są zakochani, tymczasem tutaj dwójka bohaterów wypiera się uczuć, szczerze mogę nawet powiedzieć, że nie czułam pomiędzy nimi żadnych emocji. Może coś w rodzaju przywiązania? Dlatego też bardziej kibicowałam Zacharowi i Naomi, bo czułam pomiędzy nimi chemię, a przynajmniej chemię z jednej strony, bo w przypadku relacji Mateo-Naomi jej po prostu nie wyczuwałam.
,,Naomi" to pełna brutalności i bezwzględności opowieść o tym, że świat nie zawsze jest sprawiedliwy. Kinga Litkowiec napisała romans mafijny, w którym nie dostrzeżemy uczuć charakterystycznych dla innych powieści z tego gatunku, a jeżeli są, to w nieznacznej ilości. Niestety, jak dla mnie dużym minusem tej książki jest fakt, że zostajemy wrzuceni w ciąg wydarzeń i ciężko jest nam się odnaleźć w tej historii. Mimo wszystko cieszy fakt, że autorka nie epatowała tu uczuciami, a skupiła się na pożądaniu, próbowała wprowadzić kontrowersyjne tematy. Dlatego też jeżeli lubicie takie historie, które nie do końca są czarno-białe, to możecie być zadowoleni, jeżeli jednak wolicie bardziej poukładane książki, to powinniście raczej sięgnąć po inną pozycję.
...