Myślę, że każdy ma grono autorów, na których książki wyczekuje się z utęsknieniem. Czasami trzeba uzbroić się w bardzo dużą cierpliwość, całe szczęście zostaje nam to zadośćuczynione ciekawą fabułą i świeżutko ukazaną powieścią. Autorką, na którą czekałam była Emilia Szelest, wierzyłam, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa i proszę, "Natalie Eurotrip" znalazła się w moich dłoniach. Piękna okładka, ciekawa fabuła i bohaterowie, którymi można się utożsamić. Wszyscy mamy marzenia, listę miejsc, które chciałoby się zobaczyć, obiektów do zwiedzenia, nie zawsze wszystko potrafimy zrealizować, ale nie poddajemy się i mamy nadzieję. Los potrafi podsunąć nam rożne okazje, wystarczy wyciągnąć w odpowiednim momencie dłoń, aby z niej skorzystać. Droga do spełnienia takich marzeń czasami staje się dłuższa, trzeba nastawić się na ich zmianę, modyfikację planów, by w efekcie dostać to, czego potrzebujemy najbardziej.
Główną bohaterką książki autorstwa Emilii Szelest pod tytułem "Natalie Eurotrip" jest Natalia, dziewczyna nie pochodziła z zamożnego domu, nigdy nie sprawiała rodzicom żadnych problemów. Jej marzeniem było zobaczenie Paryża, chłonięcie kultury, przechadzanie się wśród ciekawej architektury i spojrzenie na Wieżę Eiffla. Nauka języka francuskiego była tym krokiem, który przybliżał ją ku realizacji marzenia. Cel ten traktowała bardzo poważnie, zatrudniła się w naleśnikarni i skrupulatnie okładała każdy grosz, aby było ją stać na tę podróż. Młoda dziewczyna prosto po liceum, szanowała rodziców i wpojone przez nich wartości, jednak czasami to nie wystarczy. Rodzice Natalii niezbyt przychylnie patrzyli na plany córki, zwłaszcza, że miałaby być we Francji zupełnie sama. Nie myślała nawet przez chwilę, żeby się poddać, postanowiła poprosić najlepszą przyjaciółkę, by pojechała razem z nią, Sandra postanawia jej pomóc, chociaż wersja przedstawiona rodzicom nieco się różni od stanu faktycznego. Czasami w takich chwilach możemy lepiej poznać człowieka nić przez wiele lat chłonąć obraz, który kreuje. Wszystkim idzie nie tak, jak powinno, zamiast Paryża, kierunek Holandia z ludźmi, których nie zna, a okazali jej więcej życzliwości niż przyjaciółka. Gdzie jeszcze pojedzie dziewczyna? Czy nowi znajomi okażą się tymi wartościowymi? Czy uda się jej zobaczyć Wieżę Eiffla, czy może otrzyma coś znacznie cenniejszego?
"Natalie Eurotrip" to książka, która mogłaby być przeniesiona na wielki ekran. To taka komedia pomyłek, niedopowiedzeń, emocji, które w pewnym wieku ciężko jest okiełznać. Emilia Szelest pokazała nam, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, stare przysłowie, a jakże aktualne po dziś dzień. Zgrzytałam zębami obserwując, jakie zagrania względem Natalii zrobiła jej ?przyjaciółka?, chciała za wszelką cenę dostać to, co sobie zaplanowała. Była zazdrosna i zawistna, złamała serce komuś, kto był z nią niemalże od zawsze. Wiem, że takie sytuacje ukazują prawdziwość relacji i serce człowieka, nie ma tego złego, co by na dobre wyszło. W ogólnym rozrachunku Natalia poznała ludzi, którzy zaopiekowali się nią i okazali pomoc. Czytałam historię czasami z wypiekami na twarzy, angażowałam się w każdy moment bohaterki, zupełnie, jakby była bliską mi osobą. Musze przyznać, że dziewczyna była odważna, że zaufała grupie nieznanych jej osób, cale szczęście okazali się życzliwi i przygarnęli ją ?jak swoją?. "Natalie Eurotrip" to książka, przy której świetnie się bawiłam, obserwowałam rozwój wydarzeń z ciekawością, chłonęłam zabawne dialogi, przemyślenia Natalie i rozterki sercowe. Emilia Szelest pokazała, że jest w bardzo dobrej formie, jej styl jest tak przyjemny, przynoszący przyjemne wspomnienia, obiecujący kolejne ciekawe powieści. Byłam zaskoczona, jak szybko zaangażowałam się w tą historię, byłam nakręcona żeby dowiedzieć się, jaki będzie jej finał.
Opinia bierze udział w konkursie