Ogień. W skrajnie trudnych survivalowych warunkach, daje nam poczucie bezpieczeństwa, w sytuacjach awaryjnych chroni nas przed wychłodzeniem i może uratować życie. Zapewnia nam komfort psychiczny a powstałe z niego światło i dym umożliwiają skuteczną sygnalizację. O tak oczywistych rzeczach jak gotowanie posiłku nie wspomnę. Od kiedy pierwszy piorun uderzył w drzewo, które zapaliło się, jak pochodnia, żywioł ten nas nieustannie fascynuje a jednocześnie przeraża. Niektórzy próbują przejąć nad nim kontrolę, bawią się pochodniami organizują festiwale świateł, chodzą po rozżarzonych węglach, byle tylko udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, że są silniejsi. Są również tacy, którzy idą o krok dalej. Ogień w kominku im nie wystarcza, marzą o wielkich, niszczycielskich płomieniach, które ukazują prawdziwą potęgę tego żywiołu. Zaczyna się niewinnie. Ukradziona paczka zapałek, podpalone liście czy gazety. Jednak po jakimś czasie to nie wystarcza. Zaczynają płonąć stodoły, lasy, domy. Główna bohaterka książki "Nie igraj z ogniem" jest piromanką, dziewczyną kochającą ogień, jego siłę, ciepło i groźbę tego, czego może dokonać. Muszę przyznać, iż to właśnie ona zachęciła mnie do tego by sięgnąć po tę książkę, ona oraz notka wydawnicza. Zawsze działają na mnie takie słowa jak : wypadek sprzed lat czy tajemnice. Jednak czy sekrety Jenny okazały się warte spędzenia z nią kilku godzin? To już jest kwestia sporna.
Przeprowadzka do ojca i zamieszkanie w remontowanym właśnie hotelu w ponurej, przerażającej mieścinie były dla Jenny koniecznością. Bardzo daleką od jej marzeń i pragnień, ale jedyną, która zapewni jej bezpieczeństwo.Jednak zmiana otoczenia nie uwalnia jej od uzależnienia, które spala ją od środka. Codziennie woła ją ogień. Nie może go powstrzymać od czasu wypadku sprzed lat. Do tego zaczyna mieć dziwne przeczucie, że ktoś obserwuje każdy jej ruch.
"Nie igraj z ogniem" to pierwsza książka Amandy Searce, która została przetłumaczona na język polski, a druga w całym jej pisarskim dorobku. Na wstępie zacznę od tego, iż jest to typowa powieść new adult, więc jeśli spodziewacie się mrocznego, niepokojącego i brutalnego thrillera, to raczej sięgnijcie po coś innego. Zaczyna się naprawdę dobrze. Młoda, niespełna siedemnastoletnia dziewczyna, zostaje odesłana z domu w którym mieszkała wraz z matką, siostrą i ojczymem, tysiące kilometrów dalej, do ojca, którego firma budowlana, zajmuje się remontem ekskluzywnego hotelu. Jenny zamieszkuje w jednym z pokoi pokazowych i zaczyna uczęszczać do lokalnej szkoły. Ponieważ budowa wywołuje sprzeciw lokalnej społeczności, dziewczyna musi liczyć się z tym, że nie każdy będzie zadowolony z jej obecności. Na całe szczęście ma kogoś, kto będzie dbał o jej bezpieczeństwo. Tym kimś jest Cam, syn inwestora, który odwozi ją do szkoły. Jak to często bywa w powieściach new adult, już w pierwszych dniach swojego pobytu w nowym miejscu, dziewczyna zawiera bliskie przyjaźnie oraz znajduje "miłość swojego życia". A przynajmniej ja odnosiłam wrażenie, że wszystko toczy się bardzo szybko, gdyż autorka nie przejmowała się ustaleniem jakichkolwiek ram czasowych. Nie ma tutaj zwrotów takich jak : jutro, następnego dnia, po tygodniu czy kilka miesięcy później. Fabuła jest liniowa i mogła się toczyć zarówno na przestrzeni roku jak i niespełna kilku dni. A kogo poznaje nasza bohaterka? Otóż okazuje się, że w miasteczku jest jak na lekarstwo normalnych nastolatków a wszyscy, którzy stają na drodze Jenny, to ludzie z problemami, dziwacy lub przestępcy. Jej najbliższą przyjaciółką zostaje Ro, która po ucieczce matki, mieszka z ciotką. Ta bezlitosna kobieta, często zamyka przed swoją podopieczną drzwi, i każe jej nocować na dworze. Zachęcona przez Jenny, Ro praktycznie zamieszkuje w hotelu. Muszę przyznać, iż postać tej "kolorowej" outsiderki wzbudziła moje zainteresowanie. Szkoda, że jej profil psychologiczny nie był w pełni stworzony a potencjał na sylwetkę, nie do końca wykorzystany. Do tej pory nie wiem co się działo z Ro, jak wychodziła przez łazienkowe okno, jakie miała plany na przyszłość, czy miała chłopaka lub skąd brała pieniądze na życie. Takie rzeczy, nawet w przypadku książek dla młodzieży są ważne, i pozwalają nakreślić tło fabularne, które jest istotne dla pełnej wizualizacji.Kolejną postacią, która pojawia się na pierwszym planie jest Ben. Ben pomimo młodego wieku, ma za sobą tak zwaną "przeszłość". Jeszcze kilka miesięcy wcześniej był narkomanem, lecz z pomocą Doktorka i przyjaciółki, udało mu się wyjść z nałogu. Była to postać, która mnie zauroczyła, lecz (podobnie jak reszty bohaterów), jego postępowanie było dla mnie nie do końca zrozumiałe. W książce pojawia się jeszcze sporo sylwetek drugoplanowych. Mamy tutaj kontrolowaną przez rodziców Karę, która ukrywa straszny sekret, enigmatycznego i wiecznie zaspanego Cama (który notabene również ukrywa sekret), ojca Jenny oraz jego kochankę Monikę oraz irytującą Emmę. Wszyscy oni składają się na typową, zamkniętą społeczność małego miasteczka, gdzie każdy ma swoje małe lub większe tajemnice. Tutaj to właśnie one były najciekawszym wątkiem całej książki, i kiedy główna linia fabularna zawodziła, skupiałam się na tych aspektach pobocznych, które ją ratowały i wyciągały nawet z najgorszych tarapatów.
Pora przejść do tego co sprawiło, że "Nie igraj z ogniem" nie spełniło moich oczekiwań. Jak wiadomo, jednym z najważniejszych elementów książek i tym co świadczy o ich wartości są bohaterowie. Protagoniści mogą być dobrymi lub złymi charakterami jednak najważniejsze by byli prawdziwi. Tutaj mamy do czynienia z typową anty-bohaterką. Zresztą ciężko znaleźć tutaj choć jedną postać, którą moglibyśmy określić mianem tej "dobrej". Jenny jest piromanką. W wieku siedmiu lat, na imprezie urodzinowej koleżanki, dom w którym odbywało się przyjęcie stanął w płomieniach. Dziewczynce udało się uratować, lecz inne dzieci nie miały tyle szczęścia. Od tego czasu Jenny z jednej strony panicznie boi się ognia, a z drugiej jest nim zafascynowana. Jej fascynacja nosi znamiona choroby psychicznej. Nasza bohaterka w momentach wielkiego napięcia czy nagromadzenia negatywnych emocji, zaczyna wywoływać pożary. Właśnie z tego powodu musiała opuścić dom rodzinny. Choć została oczyszczona z zarzutów podpalenia opuszczonego domu, stało się tak jedynie dzięki jej ojczymowi, który złożył fałszywe zeznania w sądzie. Jednak sprawa ta jak widać niczego Jenny nie nauczyła, gdyż pierwszą rzeczą jaką zrobiła, kiedy trafiła do motelu, to poszła do lasu i podpaliła suche liście. Takie sytuacje zdarzyły się kilkukrotnie, aż zaczęła się nimi interesować policja. W momencie kiedy autorka coraz bardziej brnęła w temat piromanii i starała się zrobić z naszej głównej bohaterki zdesperowaną i psychicznie chorą podpalaczkę, cała fabuła zaczęła się sypać. Wydarzenia zaczęły się robić nieprawdopodobne a zachowanie Jenny pozbawione jakiegokolwiek sensu. Dziewczyna zostawiała za sobą tyle śladów, że nawet średnio sprytny policjant, szybko by wpadł na jej trop. Nie mówiąc już o tym, iż jeden z nich stał się świadkiem jak czaiła się w lesie z zapalniczką w ręku. Jenny po prostu nie dało się polubić. Jest kłamczuchą, nie szanuje swoich rodziców ani ich pieniędzy, próbuje kupić sobie przyjaciół, kradnie, jest zawistna, zazdrosna i brak w niej typowej, ludzkiej dobroci. Ciężko mi się czytało jej narrację, gdyż musiałam się wczuwać w rolę osoby, która jest mi zdecydowanie obca. To tak, jak bym znalazła się w ciele kogoś kogo nie rozumiem, psychopaty, szaleńca i na dodatek nastolatki, która momentami zachowuje się jak dziecko a czasem jak osoba dorosła.
"Nie igraj z ogniem" jest książka, której potencjał nie został wykorzystany. Zabrakło tutaj zarówno rysu historycznego, który by wyjaśnił co doprowadziło naszych bohaterów do właśnie tego miejsca w którym się znajdują, zabrakło również typowego, mocnego punktu kulminacyjnego a zakończenie poniekąd mnie rozczarowało, gdyż jest za proste. Bardzo szybko przejrzałam zamysł autorki i domyśliłam się kto stoi za wszystkimi złymi wydarzeniami, które rozgrywają się w tej książce, dlatego scena finałowa nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem. Muszę jednak autorkę pochwalić za to, że znakomicie odtworzyła szkolne realia i zachowanie nastolatków. Wiem jak to jest zmienić szkołę w połowie roku szkolnego, wejść do nowej klasy i wytrzymać zaciekawione a czasami wrogie spojrzenia rówieśników. Momentami podziwiałam Jenny za jej odwagę, za to że pogodziła się z losem i tym, że musiała opuścić matkę (której zachowania nie rozumiem) i młodszą siostrzyczkę. Podziwiałam ją również za to, że za wszelką cenę starała się znaleźć przyjaciół, nie alienowała się, nie zamykała w sobie. Niech to będzie lekcją dla innych młodych ludzi, dla których temat przeprowadzki jest smutny niczym koniec świata.
"Nie igraj z ogniem" nie jest do końca złą książką. Łatwiej będzie powiedzieć, że po prostu nie trafiła w moje gusta literackie. Była zbyt młodzieżowa na thriller, nie czuć było tutaj typowego napięcia, które charakteryzuje ten gatunek. Moim zdaniem gdzieś w środku autorka się pogubiła, fabuła zaczęła kluczyć, tropy prowadzić donikąd. Bohaterowie zaczęli się zachowywać coraz bardziej nieracjonalnie, uciekali i wracali, chowali się, obrażali, faszerowali prochami i wódką. Oczywiście rozumiem to, że mieli własne problemy, jednak czy już nikt w tych czasach nie potrafi mierzyć się z rzeczywistością? Jeśli zachowanie tych młodych ludzi ma stanowić jakikolwiek wzór dla naszej młodzieży to niech lepiej nie czytają tej książki i nie czerpią z niej inspiracji, gdyż może się to okazać niebezpieczne. Co prawda są tutaj dwa czy trzy fragmenty, których głównym celem jest umoralnienie czytelnika, takie historie ku przestrodze, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę iż nasza główna bohaterka jest piromanką-kleptomanką, to całościowy obraz tej powieści wypada dość negatywnie. Można przeczytać, ale czy warto? O tym zdecydujcie już sami.