- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.kilkoma nachodzącymi na siebie, luźno zwisającymi kołnierzami. II Jest rok 1775. Trudno powiedzieć, czy był to jakiś szczególny czas w historii Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wprawdzie dopiero co utraciliśmy część kraju na rzecz Rosji, Austrii i Prus, ale przynajmniej wtedy nie robiło to na nas większego wrażenia. Nie pierwszy już raz nasza kochana Ojczyzna szarpana była niczym łania przez stado wilków, ale zawsze z Boską pomocą udawało nam się przetrwać. Ba, czasem odzyskiwaliśmy utracone ziemie, czy w inny sposób rekompensowaliśmy swoje straty. Ot, wielka polityka, która, jeśli nie przetaczała się wojną i pożogą po najbliższej okolicy, jest tylko historią, dziwną opowieścią, która często nawet nie docierała do uszu i serc mieszkańców wiosek i małych miasteczek. Prosty człowiek najczęściej rodził się, żył i umierał nad tą samą rzeką, pomiędzy tymi samymi pagórkami, pod tym samym drzewem i w tej samej chałupie, wolny od zmartwień wielkiego świata i kompletnie ich nie ciekaw. Nie znaczy to jednak, że wojny królów, międzynarodowe traktaty i dyplomatyczne potyczki nie mały wpływu na życie mieszkańców Polski. Wtedy tego jeszcze nie pojmowałem, ale z perspektywy czasu zacząłem dostrzegać, że już wtedy co światlejszych obywateli niepokoił stan ducha naszego społeczeństwa. Nie byliśmy już jednością, tym dumnym narodem, wielkim skrzydlatym orężem spod Kircholmu i Chocimia, darzonym szacunkiem i respektem europejskich dworów monarszych. Zawiązanie, a potem klęska konfederacji barskiej, pierwsze zsyłki na Sybir, traktaty z września 1772 roku - to wszystko odsuwało nas od siebie i, rzecz jasna, od króla. Ludziom nie w smak były idee oświecenia, tak popularne w Europie. Tej samej Europie, która koniec końców starła nas z mapy wolnych narodów. Jaśnie nam panujący Stanisław August chyba za bardzo pragnął uczynić z nas postępowy, otwarty na nowe idee naród, zapominając o tkwiącym w ludzkich sercach i umysłach lęku przed zachodzącym słońcem. Tuż za oknami pałacowych komnat roztaczał się bowiem kraj, gdzie w dalszym ciągu krzyż i karząca ręka Opatrzności były jedynym ratunkiem przed zawodzeniem dochodzącym z lasów, bagien i czarnych jak piekielna smoła jarów i wąwozów. Dla nowej Europy stawaliśmy się zacofaną krainą pełną diabłów, czarownic, biegających po lasach boginek i zmór plączących koniom grzywy. Wypłoszone szkiełkiem i wagą potwory zdawały się szukać schronienia nad Wisłą. I miały się tu chyba dobrze. Mieszkały między ludźmi, tocząc ciągłą bitwę o ich dusze, a oni, silni swoją tradycją i wiarą ojców, byli gotowi odeprzeć każdy atak, tak jak zawsze, jak od wieków. Jednak wbrew pozorom życie wydawało się wtedy prostsze, a przynajmniej bardziej zrozumiałe. Zamiast łamać sobie głowę nad anatomią krowy, gdy nie chciała dawać mleka, łatwiej było okadzić bydle zielem, obchodząc je trzykrotnie. Zbyt dumni ze swej tradycji, wierzący w uzdrawiającą moc świętych obrazów i psiego sadła, zaczęliśmy się oddalać od reszty świata niczym baśniowe królestwo. Nadchodził bowiem wiek XIX. * Miałem wówczas osiem lat. Mieszkałem razem z rodzicami w niewielkiej wsi położonej na ziemi wieluńskiej w starostwie ostrzeszowskim. Wieś nazywała się Doruchów. Rodzice moi, prości, acz zacni ludzie, gospodarzyli ziemią brata mego ojca. Był nim duchowny, proboszcz lokalnej parafii, ksiądz Józef Możdżanowski. Jako że ojciec mój nie chciał, bym resztę swojego życia spędził jak on, na pracy w polu, ze zgiętym karkiem, brodząc a to w rozmokłej glinie, a to w kurzu, postanowił razem z matką, że będą mnie kształcić. W tym celu kazali mi mieszkać u stryja na plebanii. Mogłem dzięki temu uczyć się w wiejskiej szkole razem z dziećmi dziedziców, co w przypadku chłopskiego podrostka było rzadkim przywilejem. Stryj był człowiekiem mądrym i kształconym. Dużo czytał, wiedział, co się dzieje w świecie, i potrafił samodzielnie myśleć. Dbał o swoich parafian, służąc nie tylko kapłańskim powołaniem, ale i mądrością oraz znajomością prawa. Często stawał w obronie zwykłych chłopów, chroniąc ich przed niesprawiedliwością dziedziców, a nie było to w tamtych czasach łatwe. Dziedzic był bowiem panem życia i śmierci swoich poddanych i rzadko kiedy zmieniał zdanie. To wszystko czyniło z księdza Józefa postać szanowaną i lubianą, a wierni czuli wdzięczność dla swojego duszpasterza. Przeto nawet w najgorszych okresach nie brakowało na plebanii ani chleba, ani masła czy świeżego mleka. Stryj w podzięce za pilnowanie włości, a były to dwa dymy, wypełniał wolę mego ojca sumiennie, goniąc mnie do nauki. Każdego dnia prócz piątku i niedzieli biegłem razem z synami okolicznych dziedziców i co bogatszych chłopów do małej szkoły, w której uczył nas Mateusz Załostowicz, or
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść historyczna, książki dla starszych pań, książki o czarownicach |
Wydawnictwo: | MG |
Wydawnictwo - adres: | dorota.mg@gmail.com , http://www.wydawnictwomg.pl , PL |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Wymiary: | 145x205 |
Liczba stron: | 160 |
ISBN: | 978-83-7779-440-1 |
Wprowadzono: | 09.02.2018 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.