Agata wiedzie spokojne i całkowicie przewidywalne życie u boku doskonale usytuowanego męża, dorastająca córka nie sprawia problemów, własny gabinet kosmetyczny daje zarówno mnóstwo satysfakcji, jak i całkiem niezłe źródło dochodu. Sytuacja powoli ulega zmianie, gdy Agata dowiaduje się z mediów o podejrzeniach, jakimi został obciążony jej niegdysiejszy chłopak. Zaczynają wracać wspomnienia, pojawia się niepewność co do rzetelności oceny policji i ostracyzmu społecznego z jakim spotyka się Adam. Człowiek zupełnie inny od tego, którego zapamiętała. Czyja ocena jest trafna, kto ma rację i czy rzeczywiście warto otwierać zamknięte dawno drzwi?
To, co mogę powiedzieć o tej książce, to to, że w żaden sposób nie jest przewidywalna. Jednak to, co najbardziej mi się w niej podobało, to to, że zaskakuje, chociaż początkowo się na to nie zanosi, gdyż sama fabuła może wydawać się zwyczajna, prosta, ot taka zwykła codzienność. Ale gdy do głosu dojdą wspomnienia, wszystko nabiera innego, głębszego wymiaru i wydźwięku. Każdy z nas ma jakąś przeszłość, jakieś bolesne przeżycia, które wyryły mu się w pamięci.
"Tymczasem słowa, niby te same, układają się w zupełnie niezrozumiałe zdania, przeinaczają sens wypowiedzi, ustawiając się w odwrotnym szyku, zadają kłam, kwestionują. Zaczynają zasiewać wątpliwość, czy rzeczywiście to, co nam się wydaje, jest prawdą, czy tylko wyobrażeniem o niej."
Agata to kobieta jakich wiele wśród nas. Ma dobre serce, stara się pomagać każdemu, kto w jej mniemaniu tego potrzebuje. Jednak jak często pokazuje życie, taka naiwność i łatwowierność może przynieść sporo złego nie tylko sobie, ale i bliskim. Z kolei Marek, mąż Agaty, to jej zupełne przeciwieństwo. To mężczyzna twardo stąpający po ziemi, trzeźwo patrzący na wiele spraw, potrafiący należycie zadbać o rodzinę. Jest jeszcze Adam, dawny chłopak Agaty, który został oskarżony o morderstwo swojej żony, lecz w związku z prowadzonym procesem poszlakowym oraz brakiem świadków zdarzenia zarzuty oddalono. Jednak społeczeństwo nie daje mu spokoju wierząc, że jest winny zbrodni. Kto ma rację? Były chłopak czy reszta ludzi? Jak to się skończy dla Agaty, która postanawia mu zaufać i pomóc?
"Możliwe, że nie pamiętasz, ja ostatnio pamiętam Cię bardziej, ale... cały czas tak samo."
Podczas lektury nasuwało mi się wiele pytań i wątpliwości. Głównym było to, czy można oskarżać kogoś, komu nie udowodniono winy? I czy każdemu warto bezgranicznie ufać? Poprzez tę historię przebija się wyraźnie jedna cena uwaga, przestroga, że jednak powinniśmy postawić na ograniczone zaufanie. Lata upływają, a wraz z nimi również ludzie się zmieniają. Osoba, którą wydawało się nam, że niegdyś dobrze znaliśmy, teraz może okazać się kimś zupełnie innym.
Joanna Kruszewska zadbała o to, by nie zabrakło odpowiednio wyważonego napięcia, które sprawia, że wraz z każdą kolejną stroną nasze zaciekawienie opowiedzianą historią wzrasta. Emocje zaś kumulują się, by w finale dać nam pełną gamę doznań.
"Nie ufaj mi" to niezwykle intrygująca i angażująca powieść, która pokazuje skutki nadmiernej łatwowierności i naiwności. Ufność wpisana jest w naturę ludzi o dobrym sercu. Ale co się stanie, kiedy zostanie nadszarpnięta? Przekonajcie się sięgając po tę lekturę, bo warto!
Opinia bierze udział w konkursie