Odkąd przeczytałam pierwszą, a potem drugą część marzyłam żeby na którejkolwiek znalazło się moje logo i stało się, trzecia i jak na razie najbardziej emocjonalna część Na szczycie jest moim cudownym patronatem. W tym tomie doczekaliśmy się wreszcie ślubu Reb i Seda, na który czekałam już od samego początku. Kasia Haner doskonale wie jak zadowolić czytelnika i Rebeka stała się dojrzalsza i mniej irytująca, ale Sed także uległ podobnej zmianie, już nie patrzył tylko na własne potrzeby, ale także zaczął dostrzegać wewnętrzną potrzebę Reb.
Autorka jak zwykle zaszokowała mnie szybkim rozwojem akcji, która wciągnęła bezpowrotnie od pierwszych stron. Od zawsze podobało mi się pióro Kasi i szczerze mogę powiedzieć, że ta seria jest moją ulubioną. Cudni bohaterowie, którzy czasem doprowadzali mnie do szewskiej pasji, nie psuli mi lektury, a wręcz byłam coraz bardziej ciekawa dlaczego zachowują się tak, czy inaczej. Trzecia część była wisienką na torcie cudownej twórczości K.N. Haner i żeby rozwiać wasze podejrzenia, to nie nie piszę tego, bo się znamy, po prostu cykl Miłość w rytmie rocka jest jedną z moich ulubionych serii i każda kobieta, która lubi książki o tematyce erotycznej powinna chociaż przeczytać jedną część, ale ostrzegam uzależnia. Przypuszczam, że recenzja będzie o wiele krótsza niż sądziłam, aczkolwiek wierzę, iż powiem tyle żeby nie zdradzać fabuły. bo po takim "emocjonalnym rollercoasterze" ciężko jest ukrywać co tam się dzieje! Kasia ponownie porywa czytelnika niczym tsunami w sam środek wielu nieporozumień, skrajnych emocji i namiętnej miłości, to czemu ma tyle wiernych fanów podwoiła w tej powieści, a ogromnym plusem jest szybka akcja i lekkość pióra, którą posługuje się autorka. K.N. Haner wygląda na spokojną kobietę o miłym spojrzeniu, ale jak siada za klawiaturą, staje się istną diablicą, która wie jak wzbudzić ciekawość, a potem zrównać z ziemią wszelkie oczekiwania. Jak wspomniałam na samym początku ślub Seda i Reb zapoczątkował tylko dziwny ciąg wydarzeń, który niekoniecznie w każdej chwili był taki cudowny. Nie wspomniałam jeszcze o okładce, która mimo barku podobieństwa do dwóch pierwszych jest w bardzo ładnej kolorystyce i przyciąga wizualnie. Co zauważyłam na samym początku, to to, że po raz pierwszy tak wyraźnie widać twarz, w tym wypadku kobiety, która, nie ciężko to wydedukować mogłaby być Rebeką. Nie chcę się bardziej zagłębiać w temat, bo jestem pewna, że zaraz wypaplam coś istotnego.
"Jesteś mój, rozumiesz?! Nie podzielę się tobą z żadną inną kobietą!"
Podsumowując,
Czytając "Na szczycie. Nieczysta gra" miałam wrażenie, że moja głowa eksploduje, gdy próbowałam zrozumieć co się dzieje, ale mimo to czułam, że po każdej kolejnej stronie byłam coraz bardziej podekscytowana i gdy dotarłam do końca było jedno wielkie. Bum. Koniec, nie wiadomo co dalej, jedna wielka dezorientacja, a potem oczywiście, przecież będzie kolejna część... Czuję ogromnego kaca książkowego i mam skrytą ochotę trochę pokrzyczeć z frustracji.
Pozdrawiam, Sara
Opinia bierze udział w konkursie