Bardzo lubię, gdy humor odgrywa w książce znaczącą rolę. Niedawno polubiłam także kryminały, dlatego widząc, że jakiś czas temu pojawiła się zupełnie nowa komedia kryminalna, nie wahałam się ani przez moment, by po nią sięgnąć. Byłam po prostu niesamowicie ciekawa, jak to dość obiecujące i dobrze się zapowiadające połączenie sprawdza się w praktyce. Ostatecznie okazało się, że jest ono raczej... cóż, niesamowicie specyficzne. Całą moją przygodę z ,,Niedaleko pada trup od denata" mogę określić mianem nietypowej sinusoidy, która miała ogrom swoich lepszych i o wiele gorszych momentów. Mimo wszystko, na pewno dam jeszcze kiedyś temu gatunkowi drugą szansę i wierzę, że przekona mnie, iż jest warty mojej uwagi. Jednak to dopiero w przyszłości... na ten moment jestem tym klimatem zwyczajnie zmęczona.
W niewielkim miasteczku dochodzi do dziwacznych zabójstw dokonanych na znanych i poczytnych pisarzach. Pierwszego trupa odnaleziono w mieszkaniu miejscowej "dziwaczki", Emilii, która swoją łatkę zawdzięcza temu, iż od dłuższego czasu przygotowuje się na różnego rodzaju apokalipsy, kataklizmy oraz końce świata. Zbiera zapasy jedzenia wątpliwej jakości (byle data przydatności była jak najdłuższa!), swój dom odgrodziła przeróżnymi zabezpieczeniami chroniącymi przed potencjalnymi intruzami, czyhającymi na zebrany przez nią prowiant, a także zaczyna hodować podejrzane grzybki, których działanie nie jest najprawdopodobniej nikomu tak naprawdę znane... Śledztwo zaczyna prowadzić Magda, siostrzenica Emilii, a także Paweł, szowinistyczny dziennikarz , a zarazem były chłopak Magdy, wierzący, że jego zniszczony związek uda się jeszcze odbudować. Pojawia się również policjant Mikołaj, do którego dziewczyna zaczyna czuć coś o wiele więcej... To właśnie ta nietypowa ekipa stara się rozwiązać zagadkę mordercy pisarzy. Nie są jednak jedynymi osobami, które mają ochotę, by odnaleźć mordercę, co to to nie! Jest jeszcze grupa starszych pań, uważających, że teorie o morderczym i przerażającym demonie, o którym dowiedziały się z YouTubea są prawdziwe. Kto w tym wszystkim ma rację? Sprawa okazuje się być jednak o wiele bardziej zagmatwana, niż na pierwszy rzut oka widać.
Niestety, humor raczej do mnie nie przemówił. Bardzo lubię tego typu absurdy, jednak książka nie wywołała we mnie większych emocji i wyłącznie uśmiechnęłam się kilka razy. O śmianiu się do rozpuku raczej nie było mowy... No dobrze, może jeszcze pojawiło się u mnie zażenowanie niektórymi tekstami i scenami (zwłaszcza tą z mrówkami... Nic więcej o niej nie powiem. Nawet nie mam ochoty).
Do żadnej z postaci nie zapałałam większą sympatią. Szczerze mówiąc, były one nazbyt przerysowane (a niektóre z nich w ogóle nijakie), by jakąkolwiek mocniej polubić. Choć i tak moim faworytem z tej dziwnej grupy był Paweł, który wydawał mi się na tyle absurdalną osobą, że aż wybaczyłabym mu jego beznadziejne i irracjonalne podejście do kobiet. On jako jedyny jeszcze potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy. Również wątek staruszek polujących na internetowego demona sprawił, że na moment ponownie zainteresowałam się tym, co dzieje się w fabule. To właśnie dzięki tym aspektom będę wspominać Niedaleko pada trup od denata jako książkę znośną i przyjemną, o której istnieniu zapewne za niedługo w ogóle zapomnę. Kompletnym niewypałem był za to wątek romantyczny Magdy i Mikołaja, który wydawał się dla mnie niekoniecznie istotny i w ogóle nie interesujący. Ot, historia, która nie wnosi niczego istotnego i ciekawego do fabuły. Moim zdaniem równie dobrze mogłoby go w ogóle nie być.
Reasumując, ,,Niedaleko pada trup od denata" to przyjemna komedia kryminalna, którą czyta się niesamowicie szybko i nawet nie trzeba się przy niej zbytnio skupiać. Specyficzny humor na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, jednak warto jest dać mu szansę. Dla osób, które lubią niekonwencjonalne zwroty akcji oraz nietypowych bohaterów jest to tytuł idealny. Mogło być lepiej, jednak tragicznie nie jest. Polecam, jeśli podejdzie się do niej z przymrużeniem oka i sporym dystansem.
Opinia bierze udział w konkursie