Maksymilian dorastał w domu, gdzie alkohol i przemoc była na porządku dziennym. Chłopak nie chciał takiego życia, gdy dorósł szczęście mu dopisało i odnalazł swoje miejsce na ziemi.
Zofię również los nie oszczędził. Jej życie wywraca się do góry nogami, a jedyną nadzieją jest Maks, którego ledwo pamięta z dziecięcych lat.
Justyna Chrobok poruszyła bardzo ciężkie tematy i zobrazowała je jak najbardziej realistycznie. Przedstawiła nam jak wygląda życie w domu, w którym nie ma miłości i liczy się tylko alkohol, nic więcej. Najczęściej w takiej sytuacji najbardziej cierpią dzieci, takie środowisko ma na nie największy wpływ i to one ponoszą tego konsekwencje, niestety tak też było i w tym przypadku. Nieletnia Zosia była pozostawiona sama sobie, nikt się nią nie interesował, każdy miał gdzieś co robi i gdzie się znajduje. Jak na swój wiek i położenie była niezwykle bystra, nie do końca zniszczona, jedynie nieco pogubiona przez co popełniała błędy, których konsekwencje miała ponosić już do końca życia. Było mi jej cholernie żal, współczułam jej, ale również podziwiałam. Wiedziała, że ludzie, którzy ją "wychowują" i życie jakie tylko zna nie jest dobre, chciała je zmienić. Była silna, wiele zniosła i wciąż się nie poddawała, choć na jej miejscu nie jedna osoba, w szczególności młoda, uległaby już dawno wpływowi takiego towarzystwa. W końcu nie miała innych wzorców. Maks jedynie zaimponował mi tym, że podobnie jak Zośka nie uległ jako nastolatek życiu, które do tej pory znał i wyszedł na prosto. Nieświadomie pomogła mu przy tym trochę Zosia, ale to i tak dobrze. Cieszę się również, że wyciągnął do niej rękę, nie odtrącił jej. Natomiast nie podobało mi się jego zachowanie oraz fochy. Co prawda był już dorosły, jednakże nie do zniesienia, przeważnie gorzej jak dziecko. Nie było czuć pomiędzy nimi tych 14 lat różnicy wieku, raczej miałam wrażenie, że są w podobnym.
Ich relacja również nie do końca mi pasowała. Rozumiem, że łączy ich podobna przeszłość, przeszli właściwie przez to samo i chyba tylko do ich do siebie zbliżyło, chemii pomiędzy nimi nie było, uczucia też nie, a przynajmniej ja tego nie odczułam. Niektóre wątki także były mało prawdopodobne, nie do końca chyba przemyślane, a cała historia napisana dosyć szybko.
Najgorszą dla mnie postacią była narzeczona Maksa, Monika. Od samego początku było widać, że w ich związku nic nie jest takie jak powinno być, nie układało im się. Denerwowała mnie samą sobą i tylko manipulowała naszymi bohaterami, wiedziałam o co jej chodzi.
Finał mnie nie zaskoczył, spodziewałam się, że zakończy się to w taki sposób.
Niemniej cieszę się, że poznałam bohaterów, którzy potrafili podejmować własne decyzje i walczyć z przeciwnościami losu.
Opinia bierze udział w konkursie