W tej niewielkiej książeczce o sztywnej okładce są na pewno przepiękne i przykuwające uwagę ilustracje, które wykonała Aga Gaj. Poza tym na jednej stronie jest malutko tekstu do przeczytania, a na innej trochę więcej. Ogólnie czyta się ją bardzo szybko, no chyba że czytacie takim dzieciom jak moje, to schodzi dłużej :) Bo gdyby mama tylko czytała, a dzieci tylko słuchały, ale moje muszą w międzyczasie zadać kilka pytań, dopowiedzieć coś do danego momentu, albo zrobić choćby przerwę na coś do picia, bo niby zaschło im w gardle od czytania! No! HEJ! A czy to czasem ja nie czytałam tej książki im? Hm... Nieważne. Nie brnijmy już w to! Wracając do książki. Mamy tutaj historię Słonia, który mieszka w kawalerce, jeździ do pracy i czuje się wszędzie niewidzialnym. Nie ma kolegów, koleżanek, nie ma do kogo otworzyć buzi. Kiedy poznaje pewną Słoniczkę, której wręcz przeszkadzało ciągłe obserwowanie jej przez innych i kontrolowanie jej każdego kroku, nasz Słoń postanowił się z nią zamienić na miejsca. Jak myślicie - jak przebiegła ta zamiana? Czy Słonie były w końcu zadowolone ze swojego nowego życia? Czy to było to, czego oczekiwali od zawsze? Jak sobie poradzili w nowych sytuacjach?
Spotkaliście w swoim życiu osobę, która była inna niż Wy? Albo czy czuliście się kiedyś niewidzialni? A może czuliście się nieakceptowani przez kogoś lub przez jakąś grupę innych ludzi? Powiem tak. Kasia Wierzbicka wykonała kawał dobrej roboty pisząc tę książkę. Może ona być jako pomoc dla dzieci w tłumaczeniu trudnych tematów, jak choćby dlaczego dzieci nie chcą się ze mną bawić?
" A jest to pytanie, które łamie serce każdemu rodzicowi. - Nie przejmuj się nimi. Te dzieci nie potrafią dostrzec twojego wewnętrznego piękna. To ich strata, nie twoja, że nie chcą z tobą spędzać czasu..."
Ta książeczka może pełnić też funkcję terapeutyczną i dzieci w bardzo przystępny dla siebie sposób, porównując bohaterów tej historyjki ze sobą, mogą wyciągnąć wnioski lub choćby zrozumieć problem. Bo niestety ale zamknąć dzieci w żadnej ochronnej bańce nam się nie uda, a nawet takiej izolacji nikt by nie zniósł.
"- Jest jak biała, niezapisana kartka. Nie pozwólmy, aby napisali na niej brzydkie słowa."
Dziś dookoła nas widać dzieci i dorosłych z różnymi widocznymi lub i nie, chorobami. Jeśli widzimy kogoś innego niż my: czy to ma inny kolor skóry, albo inne rzucające się w oczy ubranie, czy uczesanie, albo może całe ciało w tatuażach, czy widoczną chorobę, choćby jak zespól Downa, albo choćby jest nowy w klasie - to dzielimy się zazwyczaj na dwie grupy: pierwsza udaje, że takiej odmiennej osoby nie widzi, a druga wręcz odwrotnie, namolnie gapi się wręcz, wytyka palcami i czasem głośno się z takiej osoby wyśmiewa. A jak postępujemy, kiedy po takiej osobie nie widać żadnej odmienności, ale przy bliższym poznaniu wychodzą różne rzeczy o których nie mieliśmy pojęcia? Przeważnie odsuwamy się i unikamy takich osób. A dlaczego tak postępujemy? Bo boimy się odmienności. A odmienność nie jest w cale taka straszna i przede wszystkim, żadna na nas nie przejdzie - "nie zarazimy się " od kogoś kolorem skóry, chorobą ( i nie mówię tu o grypie czy innych wirusach, chodzi mi o choćby wymieniony wcześniej zespół Downa). Powinniśmy sami ze sobą przemyśleć takie i podobne sprawy i tematy, a następnie bardziej być uważni i otwarci na odmienność. A jeśli zauważymy w swoim otoczeniu kogoś "odmiennego", to spróbujmy z nim porozmawiać, bo może okazać się całkiem sympatyczną osobą, z którą możemy się nawet zaprzyjaźnić. No i koniecznie pamiętajmy, że dzieci biorą z nas przykład!!! Jeśli my będziemy zauważali inność, a także takie osoby traktować w zwykły dla nas sposób, w taki po prostu naturalny, to i dzieci, kiedy w swoim towarzystwie spotkają kogoś o odmiennej karnacji, czy z jakąś widoczną chorobą, choćby na wózku inwalidzkim, będą traktować normalnie i normalnie z nią rozmawiać. Bo każdy z nas chce być lubianym i akceptowanym. A dzieci to już szczególnie takiej tolerancji potrzebują i dobrze jest im tłumaczyć, żeby i oni tolerowali innych.