Ich życie po ślubie miało być idealne. Para dwudziestosześciolatków, która spędziła ze sobą praktycznie całe życie. A wszystko zaczęło się już w przedszkolu, gdy pierwszego dnia mała Lauren tak bardzo nie chciała zostawiać mamy. Wtedy wkroczył Sam. Chwycił dłoń koleżanki i poprowadził ku sali, gdzie spędzili razem dzień. I tak to się zaczęło, że każdy kolejny był już ich ? wspólny.
Po ponad dwudziestu latach te małe dzieciaki stanęły na ślubnym kobiercu. Powiedzieli sobie tak, wylewając morze wzruszających łez. To był wyjątkowy dzień, jednakże ich szczęście nie trwało tak długo, jak życzyli im goście. Jak oni tego pragnęli?
Trzy miesiące później Sam wraca w nocy do domu, gdzie na schodach znajduje zwłoki swojej żony. I chociaż z początku wydaje się, że to niefortunny wypadek, to policja ma inne zdanie. Rodzice Lauren, Sam i jego matka ? Georgie, nie mogli pogodzić się z faktem, że nigdy więcej nie zobaczą promiennej dziewczyny. Tej, która godzinami uwielbiała gawędzić, bawić się i śmiać z innymi. Dziewczyny, która pracowała w szpitalu i ratowała innym życie?
Po kilku dniach Sam zostaje zatrzymany pod zarzutem popełnienia przestępstwa, a konkretnie zabicia żony. Dowody wskazywały, że Lauren nie poślizgnęła się na marmurowych schodach, a została z nich zepchnięta. Na jaw zaczyna wychodzić coraz więcej faktów, a także rodzinnych tajemnic. Wiele wskazuje na to, że Sam i przyjaciółka jego i Lauren, Saide mogą coś ukrywać.
Matka Sama postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, bo nie dopuszcza do siebie faktu, że syn byłby zdolny do takiego okrucieństwa. Desperacko szuka pomocy, a także najmniejszej poszlaki. Z każdym dniem dowiaduje się czegoś nowego, co powoli zaczyna układać się w całość. To, czego się dowie, wstrząśnie nie tylko nią, ale całą rodziną?
Nowa żona. Jak dla mnie to tytuł tej książki kompletnie nie pasuje do fabuły. Jest on naprawdę mylny, bo ja uważałam, że skoro nosi ona taki tytuł, to zapewne Sam po śmierci żony postanowi ożenić się drugi raz. UWAGA SPOILER! ? Otóż nie! Fabuła tyczy się morderstwa kobiety. Co prawda fabuła została przedstawiona bardzo dobrze. Powoli, bez pośpiechu, ale za to z każdym rozdziałem autorka dolewała nieco oliwy do ognia. Tworzyła lekki zamęt, który nie pozwalał odnaleźć odpowiedzi na główne pytanie: Czy to naprawdę Sam był winny śmierci swojej żony?
Nigdy wcześniej nie czytałam książek od autorki, więc to była moja pierwsza styczność z jej piórem. Szczerze powiedziawszy, jestem mile zaskoczona. Pomimo sporej ilości stron tę historię poznawałam z wielkim zaciekawieniem. Każdy rozdział to był pełen wachlarz emocji, przez który momentami dostawałam gęsiej skórki. Ciężko było mi się oderwać od tej książki, przez co wręcz ją połknęłam.
Historia jest przedstawiona z perspektywy jednej osoby, a konkretnie Georgie ? matki Sama. Kobieta nie tylko opowiada, co działo się od dnia śmierci jej synowej, ale cofa się głęboko w czasie, zaczynając właśnie od przedszkola. Od momentu, kiedy pomiędzy rodzinami narodziła się prawdziwa przyjaźń. Przez smutną fabułę przeplatają się weselsze wątki, które są wspomnieniami z różnych wydarzeń w ich życiu. Takie połączenie sprawiło, że jakoś mogłam zbliżyć się do tych bohaterów. A właśnie, bohaterowie: zostali ukazani w różny sposób, każdy z innym charakterem i cechami. Jedni byli gorsi, drugim chciało się współczuć, a trzecich? no cóż ????.
Już na samym początku postawiłam wszystko na jedną osobę i do końca wierzyłam, że mam rację. Ale zakończenie bardzo mnie zaskoczyło. Dosłownie usiadłam z wrażenia, bo nie tego się spodziewałam. Uważam, że i wy będziecie równie zaskoczeni, jak świetnie została poprowadzona ta historia. Czy polecam? Oczywiście, że tak i chętnie zapoznam się z innymi pozycjami od autorki!
Opinia bierze udział w konkursie