...
Charles Bukowski jest jedną z moich największych literackich miłości. Prozę Starego Świntucha czytam powoli i z przyjemnością, smakując ją jak doskonałą whisky. Czasem zdarza mi się nią zachłysnąć, wpaść w ciąg, po którym, dla własnego zdrowia, muszę Bukowskiego odstawić. Trudno jest jednak pozbawić się trucizny, która zapewnia tak niesamowite odczucia, huśtawkę nastrojów zawierającą w sobie to, co najcudowniejsze ze stanu upojenia i to, co najpodlejsze z wyniszczającego kaca. Dlatego rzucam się na każdą książkę Buka, jak bezzębny menel na marnego bełta.
Tym razem jednak Oficyna Wydawnicza Noir sur Blanc postanowiła skonfrontować nas ze zgoła inną twórczością Bukowskiego. To nie proza ani poezja, lecz zbiór listów, które autor przesyłał wydawcom, redaktorom a także innym pisarzom. Spodziewałam się uczty, prawdziwej orgii humoru i zgryźliwości, ostrych i bezkompromisowych uwag na temat społeczeństwa, literatury i picia. Czy otrzymałam to wszystko? Tak, i to z nawiązką. Udało mi się bowiem dostrzec to, co wcześniej skrywało się za zasłoną odgradzającą autora od czytelnika, zmniejszyć dystans, który dzieli nawet tych najbardziej autobiograficznych twórców ? a Bukowski z pewnością się do takich zalicza. Drodzy Państwo, Stary Świntuch, zboczeniec, pijak, hazardzista i niepoprawny kobieciarz był? człowiekiem.
Teksty Bukowskiego to czysta proza życia, choć słowo ?czysta? jest tu raczej nie na miejscu. To dźwięki ulicy rozpoczynającej nocne życie, zapach podłego alkoholu, wymiotów i seksu, piękne, kobiece nogi w nylonowych pończoszkach i wszechogarniające pragnienie. Ale chociaż ta proza ma w sobie coś wręcz hiperrealnego, dla nas, zwykłych zjadaczy chleba pracujących o stałych godzinach, staje się niekiedy surrealna, pozbawiona zahaczenia w rzeczywistości. Naszej rzeczywistości. "O pisaniu" tym właśnie różni się od prozatorskiej twórczości Bukowskiego ? to esencja, skondensowana bukowszczyzna, której nie musimy wyłuskiwać ze zwałów brudu i zgnilizny. Mamy ją podaną na tacy. To nagi Bukowski, prosty, ujmujący, zabawny i nieprzyzwoity jak zawsze.
"Świat Sztuki jest jak pęk rosnącego wszędzie pieprzonego bluszczu. Wszystko zależy od deszczu, szczęścia i tego, gdzie stoi budynek, kto przechodzi obok i co wtedy robisz, na przykład z jakim bluszczem pełzniesz i sypiasz lub z jaką bandą z Black Mountain, albo bożyszczem, muszę przerwać, niedobrze mi."
Tytuł publikacji doskonale koresponduje z jej treścią, określa na kilku płaszczyznach to, czego możemy spodziewać się po tym niewielkim zbiorze. To nie tylko rzecz o pisaniu samego Bukowskiego, jego początkach, nieśmiertelnym stylu, a nawet swojego rodzaju uzależnieniu od tworzenia ? autor przyznaje się niejednokrotnie do skutków odstawienia, mówiąc wręcz o fizycznym bólu spowodowanym niemożnością pisania. Jednak "O pisaniu" to także ostra krytyka pisarstwa w ogóle. Bukowski uskarża się na obrzydliwy styl, zwłaszcza poezji, który nie zmienił się na przestrzeni wieków. Wyśmiewa wielkich artystów, dopracowujących swoje puste i bezwartościowe utwory, bardziej dbając o formę niż wiarygodność. Z właściwym sobie urokiem zadaje kolejne ciosy, mówiąc o fałszu i sztuce tworzonej dla poklasku. Z listów bije nie tyle pogarda, co złość na artystyczne kolesiostwo, które powoli zabija oryginalność. Bukowski konfrontuje to, co stare i wygodne z tym, co kontrowersyjne i zmuszające do jakiejkolwiek reakcji. Dobry wiersz, opowiadanie czy powieść nie mogą zostać przeczytane i odłożone na bok ? mają oddziaływać, mają niszczyć lub budować, mają coś wnieść. Martwa sztuka lubująca się w powtarzaniu schematów nie jest w stanie tego osiągnąć.
"Jeśli nosisz słomkowy kapelusz w grudniu, jesteś skończony. Jeśli piszesz wiersz, który unika zbiorowej hipnozy XIX-wiecznej gładkiej i stonowanej poezji, uważają, że piszesz źle, bo twój wiersz nie brzmi właściwie. Chcą słyszeć to, co zawsze słyszeli. Zapominają jednak, że to stulecie potrzebuje 5 lub 6 dobrych ludzi, by wyrwać poezję ze stanu banalności i martwoty. Nie twierdzę, że to ja jestem jednym z nich, ale twierdzę, że z całą pewnością nie jestem jednym z pozostałych."
Warto było czekać na to przepyszne spotkanie. Takiego Bukowskiego nie da się nie docenić, nie da się pominąć milczeniem i zapomnieć o jego wkładzie w literaturę. Aż szkoda, że nie dostaliśmy więcej, choć zbiór zawiera i listy, i rysunki autora. Jednak smak na Buka rośnie w miarę jedzenia, a takimi rarytasami trudno jest się nie objadać ? czytamy więc szybko, wręcz kompulsywnie, a później głodujemy, mając nadzieję na powtórkę.
Opinia bierze udział w konkursie