Bardzo dobra powieść. Jest to książka z serii Opowieści z wiary. Przyznam się, iż sięgałam po nią z lekką obawą. Bałam się nadmiaru religii, nawiązań do wiary, może jakiś biblijnych cytatów. Nic z tych rzeczy. Tzn owszem, religia, wiara jest dosyć istotnym elementem opowieści, ale autorce udało się tak wszystko wypośrodkować, iż nawet osoby jak ja nie będące religijne przeczytają tę książkę z przyjemnością i wiele z niej wyniosą.
Bohaterem jest 45-letni architekt Tomasz, który po dłuższym pobycie wraca do Polski. Ma on sporo planów, które jednak jeden po drugim obracają się w gruzy. Zaczyna się od przegranej w sporym i ważnym konkursie architektonicznym. Tomasz bardo liczył na tę wygraną. Niestety los potrafi być przewrotny.
Póżniej mają miejsce kolejne większe i mniejsze porażki. Dodatkowo nasz bohater został w poprzednich latach bardzo mocno doświadczony przez okrutny los i nosi w sobie spora tajemnicę i skazy na duszy.
Pewnego dnia dostaje zlecenie na namalowanie kopii pięknego obrazu Propozycję składa mu zaprzyjażniony proboszcz, który wie, iż w młodości Tomasz wspaniale malował. Ma to być na równi praca, co przyjemność, próba zapomnienia o problemach, swoista terapia. Czy to się uda? Czy będzie to zwykłe zlecenie, czy może coś znacznie ważniejszego? Jedno jest pewne, ta praca bardzo dużo zmieni w życiu Tomasza, a także w nim samym.
To z pozoru zwyczajna, ale jednocześnie bardzo niezwykła powieść. Zdaje się ona biec wokół jednego słowa, którym jest tytuł książki. Obecność dosłownie i w przenośni. Obecność na dużej i tylko na chwilę, ale także na zawsze. Obecność ważna, tuż obok, nienachalna. Może to się wydawać dziwne, niezbyt zrozumiałe, ale wierzcie mi, gdy tylko rozpoczniecie lekturę zrozumiecie o co chodzi. Ta książka, z pozoru zwyczajna, a w sumie bardzo niezwykła, pełna jest niedopowiedzeń, aluzji, niuansów, metafor. A w sumie chodzi o jedno, o człowieka, o jego życie fizyczne, o dusze, o to co w nim drzemie i jak postępuje.
To także ukazania na przykładzie rodziców Tomasza, jak ważni są dla nas najbliżsi, jak istotne są kontakty z nimi, jak ważne są wspomnienia.
Owszem, sporo w książce rozważań, sporo egzystencjalnych rozterek, dużo nawiązań do Boga i jego ew. wpływu n życie człowieka. Jednak, nawet mi, osobie niewierzącej zupełnie to nie przeszkadzało.
Całość została tak utkana przez autorkę, iż jest po prostu dobra powieścią z głębszą wymową, a nie religijną opowieści nakłaniającą do czegokolwiek. Anna Halasz popycha, pokazuje, prezentuje, ale absolutnie nie namawia, nie zmusza. Jest prezentacja, brak nachalnego dydaktyzmu.
Obecność zmusza do wyciszenia, zastanowienia się nad pewnymi aspektami życia, do zwolnienia, do docenienia tego co mamy, do przewartościowania życia. I chociaż autorka i jej książka nie zmieniły mojego poglądu na istnienie Boga, nie zmieniły podejścia do religii to nie żałuję czasu poświęconego lekturze. To mądra, wartościowa książka, szczególnie potrzebna w szalonych czasach jakie teraz mamy.