Bardzo miła niespodzianka spotkała mnie już na pierwszych mniej więcej stu stronach. Fabuła powoli biegnie do przodu, a jednocześnie autor w opisach miejsc, wydarzeń i osób przemyca informacje o tym, co wydarzyło się w poprzednim tomie. Dzięki czemu znacznie łatwiej było mi zrozumieć dalsze wydarzenia, ponieważ nie pamiętałem fabuły tak dobrze jak myślałem. Nie odnosi się przy tym wrażenia, że Zembaty na siłę streszcza historie zawarte w Dymiącym zwierciadle, żeby tylko zapełnić czymś książkę. Jest to zabieg jak najbardziej zaplanowany, subtelny i nie rzucający się w oczy. Bardzo to doceniam, ponieważ nie jest to łatwe i można łatwo przedobrzyć i zwyczajnie zanudzić czytelnika i zniechęcić do dalszego czytania.
Dymiące zwierciadło było wprowadzeniem do świata przedstawionego i opisywanej historii, co nie do końca przypadło mi do gustu. Jednak w drugim tomie zostaje to z nawiązką wynagrodzone. Zembaty skrupulatnie łączy ze sobą wszystkie wątki i historie w emocjonującym finale, który trzyma w napięciu do ostatnich stron. Autor również szerzej wyjaśnia wątek tajemniczych Zjadaczy, którzy skrywali zdecydowanie więcej tajemnic niż się spodziewałem. Zembaty zdradza także pochodzenie braazatalu, czyli rodzaju żywicy, bardzo pożądanej w całym Odrodzonym Przymierzu. Zaś nastrój i klimat powieści się nie zmienił, a wręcz pogłębił się jej mroczny i ociekający krwią charakter. Ołtarz i krew jest jeszcze bardziej przesiąknięta okrucieństwem, okaleczaniem ciał, zabijaniem, bitwami, torturami i wieloma innymi dość makabrycznymi czynami. Bynajmniej nie jest to wada, ale ważny element świata przedstawionego, który bazuje na kulturze Azteków, składających krwawe ofiary z ludzi. Nie da się ukryć, że Zembaty bardzo dobrze oddał wierzenia tamtych ludzi i ich zwyczaje.
Każda z głównych postaci z poprzedniego tomu przechodzi pewną przemianę w obliczu kolejnych wydarzeń. Haran już na początku zostaje zdradzony przez swojego pana, czyli Tennoka, który zazdrości mu względów Citlali, a na dworze Quinatzina nie czeka na niego wiele radości. I tak jest w zasadzie do końca książki - musi się mierzyć ze zdradami, poniżaniem i przeciwnościami losu. Tennok zaś po powrocie z wojny próbuje usunąć się w cień i oddać się czytaniu książek i zgłębianiu tajemnic początków Odrodzonego Przymierza i informacji o Klątwie. Jednak z czasem musi sprostać oczekiwaniom swojego ojca Maczuraia, władcy Yugal, gdzie wydobywa się cenny braazatal, co nie będzie proste, ani miłe. Również dwie główne bohaterki, czyli Citlali i Leyre muszą się zmienić, aby przeżyć i odegrają niebagatelną rolę w kolejnych wydarzeniach. Ponownie autor bardzo dobrze poradził sobie z kreacją postaci, dzięki czemu śledziłem ich losy z zapartym tchem.
Autor pokusił się o ciekawe odwzorowanie świata przedstawionego - imiona, zwyczaje, jedzenie, religia itd. A jednocześnie używa czasami słów i wyrażeń, których Haran i pozostali bohaterowie nie powinni znać, a które są bardzo współczesne. Powoduje to pewien zgrzyt w tak dobrze odwzorowanej wizji świata. Takich "wpadek" jest mniej w porównaniu do pierwszego tomu, ale niemniej jednak wciąż są i żałuję, że nie zostały one całkowicie wyeliminowane i zastąpione słowami bardziej pasującymi do okoliczności.
Ołtarz i krew stanowi bardzo dobre zwieńczenie dylogii Głodne słońce, która opisuje alternatywną historię Ameryki Środkowej za czasów Konkwisty. Znajdziemy tutaj krwawe ofiary z ludzi, rytualne zabijanie jeńców, krwawą wojnę i tajemniczych Zjadaczy i wiele więcej. Interesujący powiew świeżości i nowości w fantastyce. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Powergraph!