Czy lubicie podróżować między prawdą a fikcją? Przenosić się w rejony, gdzie niewielu jeszcze dotarło? Poznawać prawdę o rzeczach, które zgodnie z naszą wrodzoną racjonalnością nie mogły się wydarzyć... ?
Dobro miesza się ze złem. Optymizm z negatywnym podejściem. Fikcja z rzeczywistością. A wszystko to okraszone jest szczyptą magii.
Czy jesteście gotowi na podróż w Niesamowite?
Każdy z nas zna twórczość Fiodora Dostojewskiego- choćby dzięki szkolnej lekturze pt. Zbrodnia i kara. Choć zapewne nie każdy idzie dalej w tym kierunku. Osobiście bardzo polubiłam twórczość tego rosyjskiego klasyka, bowiem w swój charakterystyczny sposób potrafi wciągnąć mnie w daną historię, zmuszając do przemyślenia wielu spraw. Autor posiadał ów swoisty talent i wnikliwe spojrzenie na świat, które umożliwiało mu perfekcyjne oddanie ludzkich pragnień, wad i wszelkiego rodzaju pozytywnych aspektów.Tym razem na mój "warsztat" trafił zbiór opowiadań, w których to Dostojewskiego uznawano za mistrza. I choć wciąż mam pewien problem z recenzowaniem tych krótkich form, to postaram się oddać to, co w nich tak specjalnego odkryłam.
Opowieści fantastyczne składają się z ośmiu krótkich opowiadań, a w każdym z nich czytelnik odnajdzie coś innego. Zagłębiamy się w świat rzeczywisty, gdzie z kolei wydarzenia totalnie fantastyczne dzierżą palemkę pierwszeństwa. Są tu historie zabawne, optymistyczne, ale również i smutne- przy tym jednak niosące w jakiś sposób pocieszenie. Jak wspomina opis od wydawcy, Dostojewski tworzył tę pozycję przez całe swoje życie. I podczas lektury dało się to odczuć- opowieści tworzone na różnych etapach życia. Stąd prawdopodobnie to różnorodne podejście: raz wesoło, raz smutno. Raz bardziej realnie, raz mniej.
Nie zdarzyło mi się jeszcze trafić na zbiór opowiadań, w którym absolutnie każde przypadłoby mi do gustu. Prawda stara jak świat, że w takich książkach ma się swoich ulubieńców. Tym razem -oczywiście- było identycznie. Spośród ośmiu krótkich historii wybrałam trzy.
Bobek przyciągnął moją uwagę zabawnym sposobem przedstawienia życia po śmierci. Nasz bohater bowiem trafia na pogrzeb, acz jego uwagę przyciąga nie osoba zmarłego, lecz konwersacje prowadzone w miejscu spoczynku zmarłych. I nie byłoby w tym nic niecodziennego (każdemu bowiem zdarza się podsłuchiwać ciekawe rozmowy między obcymi), gdyby owe dyskusje nie były prowadzone pomiędzy... duchami. Nieco groteskowo, acz z umiarem. I choć brzmi to niecodziennie, owo opowiadanie było bardzo zabawne, zważywszy na liczne komentarze odnośnie gnicia sąsiadów, a co za tym idzie- smrodu. To tak pokrótce.
Dwa kolejne nastroiły mnie nieco bardziej nostalgicznie, były bowiem smutniejsze. W Chłopczyku na gwiazdce u Pana Jezusa Fiodor Dostojewski ukazuje nam to, co działo się zimą na ulicach rosyjskiego miasta- bieda, nieustający głód, przenikające kości zimno. Każdy dzień to walka o przetrwanie wśród równie potępionych przez społeczeństwo. Liczba dzieci żebrzących na ulicach była ogromna, nie wspominając już o dorosłych. I tak pewien chłopczyk, który trafił tutaj z matką całkiem niedawno, również musi nauczyć się walczyć o przetrwanie. A przecież jest Gwiazdka...
Smutne, bo takie prawdziwe. I tutaj niestety happy end jest połowiczny.
Chłop Mareusz przyciągnął moją uwagę... no właśnie, czym? Poznajemy chłopca, który biegając po polach słyszy -a może raczej wydaje mu się, że słyszy- wycie wilka. Przerażony ucieka przed siebie i trafia na jednego z ich chłopów pańszczyźnianych, Mareusza. I choć do tej pory nie rozmawiali (można by rzec, że młodzieniec poniekąd ignorował istnienie pracownika), to mężczyzna uspokaja go i błogosławi na dalszą drogę do domu. Wiadomo, że w dawnych czasach robotnicy tego typu traktowani byli na równi ze zwierzętami hodowlanymi- ich praca miała przynosić zysk ich "właścicielom", a tylko szczęście w życiu mogło spowodować, iż taki chłop trafi pod opiekę kogoś dobrego i sprawiedliwego. W każdym razie raczej specjalnie nie zważano na ich wygodę etc.- mieli po prostu pracować na rzecz pana. Jak widać na przykładzie Mareusza, mimo że paniczyk do tej pory nie poświęcał mu zbytniej uwagi (zapewne wynosząc owo zachowanie z domu), to mężczyzna i tak potraktował go jak zwykłe, przerażone dziecko. Wspomógł, jak mógł nie bacząc na to, jak żyje u rodziców chłopca. A może było to i dobre życie?
Nie twierdzę, że pozostałe pięć opowiadań było złe; po prostu te trzy jakoś najbardziej zapadły mi w pamięć. Was oczywiście również zachęcam do wyruszenia w pełną emocji podróż z Fiodorem Dostojewskim. Kto lubi klasykę, ten raczej nie będzie zawiedziony.
Opinia bierze udział w konkursie