Według Institute for Health Metrics and Evaluation w 2017 roku na depresję w naszym kraju chorował 1 milion osób, gdzie Polska była krajem o najniższym odsetku osób zmagających się z tym problemem. Biorąc pod uwagę liczebność, to nawet jedna osoba na dziesięć może cierpieć na objawy depresji. Skoro to jest niski odsetek, to sprawa nie wydaje się dobrze prognozować.
Jak wiadomo coraz więcej osób nie radzi sobie z codziennym funkcjonowaniem, a może raczej warto byłoby powiedzieć, że coraz więcej osób mówi o tym, co czuje i że sobie nie radzi. To oczywiście bardzo ważne i potrzebne, żeby nie traktować choroby jako tematu tabu, albo czegoś, na co należałoby machnąć ręką z myślą, że może samo przejdzie. Dlatego też cieszę się, że są pozycje, które starają przybliżyć nam się istotę problemu. A oto jedna z nich!
Borys Orkan ma szesnaście lat, zmęczoną matkę, grupę przyjaciół, oraz depresję. Wiek w którym się znajduje to okres wielu zmian, których nie do końca potrafi zaakceptować. Poprzez pogorszenie swojego stanu zdrowia, zaczyna zaniedbywać relacje z otoczeniem aż w końcu trafia do szpitala, gdzie poznaje nastolatków mierzących się z różnymi życiowymi problemami. Między nimi jest Misza, który wydaje się być interesującym przyjacielem...
Muszę przyznać, że książki z motywem, gdzie ludzie zmagają się z depresją, czy też z innymi zaburzeniami psychicznymi są nie tylko ciekawe, ale przede wszystkim dość pouczające i lubię po nie sięgać. Natomiast pierwsze kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt stron musiałam trochę się przemęczyć ze względu na głównego bohatera, a nawet kilka postaci pobocznych, które były tak irytujące, że zastanawiałam się czy kontynuowanie ma sens. Cieszę się, że nie porzuciłam pozycji, ponieważ w pewnym momencie zaczęła iść w dobrą stronę.
Najciekawszy okazał się Misza i żałuję, że był tylko postacią nakręcającą akcję, a jak nie był potrzebny, to został odstawiony na boczny tor bez jakiegokolwiek wyjaśnienia jego przypadłości. Podobnie z resztą przyjaciół Borysa, którzy wydawali się zwyczajnie płascy i nijacy. Przeważnie definiowała ich jedna rzecz.
Sam temat depresji czy zespołu presuicydalnego został potraktowany po macoszemu. Oczywiście objawy towarzyszyły naszemu bohaterowi, ale co z tego? Przez fabułę nie przewinęły się żadne informacje, które moglibyśmy w jakikolwiek sposób wykorzystać. Jeśli ktokolwiek miałby wynieść z tego wiedzę, to musiałyby być to osoby, które dopiero co dowiedziały się o istnieniu takiej choroby jaką jest depresja.
Może i nie było informacji co robić, ale postawy otoczenia wyraźnie mogłyby uczyć, czego nie robić.
Cała społeczność była toksyczna i chyba jedyną postacią, która mogła wnieść coś pozytywnego, to nauczyciel.
Nawet coś w relacjach z przyjaciółmi było jakieś takie płytkie. Borys ostał zlany przez ludzi z którymi rzekomo trzymał się od kilku dobrych lat. Gdyby jeszcze były to osoby, które nie za bardzo znają chłopaka, albo nie znajdują się w środowisku, gdzie depresja jest czymś, w czym obracają się na co dzień, ale no nie...
Na duży plus zasługuje zakończenie, to był jedyny moment w którym poczułam jakiś napływ emocji. Szokujący - tak bym go określiła. Zrobiło mi się trochę nieswojo, trochę niedobrze...
Książkę należałoby kierować do osób, którym temat depresji jest zupełnie obcy, choć uważam, że są znacznie lepsze w tym temacie pozycje, po które szybciej można byłoby sięgnąć. Lekturę można potraktować jako przestrogę. Jeśli jesteśmy kimś, kto chciałby się dowiedzieć czegoś o samej chorobie, to jednak zdecydowanie lepszym pomysłem byłyby książki naukowe lub zasięgnięcie informacji od osób wyspecjalizowanych w zagadnieniach dotyczących depresji.
Poruszenie tematu i dotarcie do świadomości większej ilości osób to naprawdę dobry pomysł, aczkolwiek pisanie o chorobie w taki sposób poza zainteresowaniem sprawą, nie jest za bardzo pomocne. To trochę jak terapia przez sztukę. Jeśli ktoś będzie tylko malował, ale w żaden sposób nie odniesie się potem do tego procesu, to będzie tylko malowanie, a nie terapia. Takie samo uczucie mam do tej książki - w założeniu myślę, że miała być pomocna, ale przez brak jakichś danych, porad, nawet krztyny moralizowania, to po prostu powieść dla nastolatków z motywem depresji. To tyle.
Jak podkreśla się na większości (jeśli nie na wszystkich) stron, książek, czy też broszurek - na tę chorobę może zapaść każdy bez względu na to jak wygląda, ile ma pieniędzy, ile w życiu osiągnął... Warto o tym pamiętać, szukać pomocy i przede wszystkim nie wstydzić się mówić.
Opinia bierze udział w konkursie