Gdzieś na końcu swiata?
Kolejny autor, z którego literaturą na pewno zaprzyjaźnię się na dłużej, a to wszystko po przeczytaniu jego najnowszej książki Osada. Pan Michał Śmielak kupił mnie ciekawym pomysłem na kryminał i fakt, że jego akcja rozgrywa się w bardzo pięknym i chętnie odwiedzanym miejscu, jakim są Sudety, a dokładnie okolice Karkonoszy.
Najpierw tradycyjnie kilka słow o autorze i okładce. Pan Michał mieszka w Sandomierzu, ale wyczytałem, że pochodzi właśnie z Dolnego Śląska i uwielbia góry. Jest autorem kilku bestselerowych książek, które cieszą się sporym zainteresowaniem wśród czytelników. Prywatnie jest fanem historycznych rekonstrukcji, ciężkich muzycznych brzmień oraz... fan dobrego jedzenia.
Na okładce widzimy pewną wioskę, tytułową Osadę. Już sam wygląd domów, nikłe światełka, zima, która otacza niewielką wioskę, budzą niepokojące skojarzenia. Okładka idealnie oddaje miejsce opisane w lekturze! Tam, nie ma wyjścia, musiało się stać coś strasznego.
Gdy mówimy o Karkonoszach, to każdy od razu kojarzy Śnieżkę, Śnieżne Kotły, Karpacz bądź Szklarską Porębę. Osady nie znajdziecie na mapach tych okolic, jak i innej miejscowości ? Wnyki, która to jest opisana na kartach tego kryminału. Padają inne nazwy: Jelenia Góra, Szklarska Poręba czy niewielki Wrzeszczyn i Barlinek. Osada mogła się znajdować gdzieś pomiędzy tymi ostatnimi.
Wiemy już, gdzie autor umiejscowił akcję, teraz to, co najważniejsze. Jakich wrażeń i w jaki sposób dostarczy nam Michał Śmielak. Czy jeszcze ktoś pamięta zimę stulecia, która sparaliżowała cały kraj? Zmroziła od Bałtyku po Tatry, no i Sudety oczywiście, Karkonoszy wcale nie pomijając? Autor zabiera nas do Osady, gdy zbliża się okres Bożego Narodzenia 1978 roku. Tutaj ważny jest cytat z okładki, o którym celowo nie wspomniałem wcześniej:
Niektórzy twierdzili, że nawet piekło zamarzło. Tymczasem ono właśnie się obudziło...
W niewielkiej wiosce położonej na tzw. końcu świata trwają przygotowania do zbliżających się świąt. Atak zimy odcina Osadę od innych wiosek, a atakuje ją idealnie w wigilię, gdy ludzie autokarem wybierają się do pobliskich Wnyków na Pasterkę. W tym czasie do wioski przybywa podporucznik Jan Ryś, który odwiedza swoją rodzinę. Warunki atmosferyczne szybko schodzą bardzo szybko na drugi plan. We wsi dochodzi bowiem do makabrycznej zbrodni na młodej kobiecie. Starsi mieszkańcy wspominają coś o Marze, demonie, który uwielbia atakować ofiary w mrozie i śniegu, młodsi nie wierzą w zabobony, a najmłodsi chowają się głęboko pod pierzyny, nie tylko z powodu trzaskających mrozów, ale zdecydowanie ze strachu. Jan jest jeszcze niedoświadczonym milicjantem, ale jako jedyny może zapanować nad sytuacją. Niestety kolejne ofiary budzą pogłębiający się strach, każdy może być winny, tego co dzieje się w wiosce.
Akcja powieści toczy się dwutorowo. Jan, emeryt, czterdzieści lat później zostaje wezwany przez policjantów z Archiwum X. Nie spodziewał się, że jeszcze po tylu latach, ktoś będzie mu zawracał czymś głowę. Szczególnie że nie było to zwykłe wezwanie na komendę. Starszy człowiek miał od razu pewność, że jest wzywany po to, że coś szczególnego odkryli policjanci w sprawie Osady. I tego obawiał się najbardziej.
Mam nadzieję, że zainteresowałem Was recenzją i wybierzecie się sami w mroźne tereny, położone kilka kilometrów od grzbietu Karkonoszy.
Opinia bierze udział w konkursie