"Osadzony" był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Kingi Wójcik i już na wstępie powiem, że na pewno nie ostatnim. ... to zobaczycie, że każda kolejna książka autorki zgarnia coraz to lepsze noty. Zaczęło się od 7 , póki co jest 8,5 (dla "Osadzonego") a przecież kryminał ten miał premierę zaledwie kilka tygodni temu. Jak zdążyłam się już przekonać tysiące czytelników, których zrzesza ten portal, prawie nigdy się nie myli. Tak było i w tym przypadku. Jeszcze kilka lat temu do polskich kryminałów podchodziłam z przymróżeniem oka, kojarzyły mi się z lekkimi powieściami, głownie dla kobiet, pozbawionymi dramatyzmu, brutalności i przemocy. Zawsze chciałam by któraś z popularnych autorek się odważyła i pokazała przysłowiowe "jaja". W ostatnich latach mojemu życzeniu stało się zadość. Okazało się, że cochones polskich twórczyń są wielkich rozmiarów . "Osadzony" jest doskonałym tego przykładem.
Trzynaście lat temu mieszkańcy Łodzi żyli w strachu. Mężowie drżeli o życie swoich żon, rodzice zamykali w domach córki. Nieuchwytny, przebiegły i bezwzględny morderca, któremu media nadały pseudonim Trzynaście, długo igrał z policją, w końcu jednak popełnił błąd? Łodzianie odetchnęli z ulgą. Przeszłość jednak nie pozwala o sobie zapomnieć. Dochodzi do kolejnego morderstwa, które do złudzenia przypomina zbrodnie Trzynastki. Czy w mieście grasuje naśladowca? Jaki związek z Trzynastką ma kobieta, którą przed trzynastoma laty uznano za zaginioną? A może za sznurki pociąga człowiek od lat zamknięty w więzieniu, który teraz niespodziewanie poprosił o spotkanie z komisarz Rudnicką?
Jeśli jeszcze nie znacie komisarz Leny Rudnickiej to koniecznie musicie to nadrobić. Przeglądając recenzje książki na blogach i portalach literackich pojawia się opinia iż postać ta w swoim obejściu i zachowaniu podobna jest do mrozowej Chyłki. Jako może nie wielka fanka, lecz osoba która czytała parę książek naszego najpłodniejszego autora, nie do końca się z tym porównaniem zgadzam. Mi osobiście Rudnicka bardziej przypominała twardą prokurator z serialu "Wataha" (rewelacyjna produkcja , którą koniecznie trzeba obejrzeć). Oczywiście nigdy nie będziemy w stanie dokładnie poznać bohatera ze szklanego ekranu, zdecydowanie nie tak dobrze jak tego książkowego, jednak możemy wychwycić pewne podobieństwa. Obie panie są twarde niczym skała, twardsze od niejednego męskiego odpowiednika (czy to policjanta czy też prokuratora). Obie wiedzą czego chcą i mają zarówno ambicje jak i inteligencję, która pozwoli im to osiągnąć. Bywają nieznośne , bezczelne i niesubordynowane. Mężczyzn traktują raczej przedmiotowo i zdecydowanie nie przystają do modelu "matki polki". Piją , palą, przeklinają , są bardziej męskie niż płeć brzydka. To walkirie, wilczyce, wampy i drapieżniki w jednym. Właśnie takie bohaterki lubię. O wiele lepiej się czyta, kiedy główni bohaterowie mają charakter i tę odrobinę pikanterii, nawet jeśli miało by to być kojarzone z wulgaryzmem. No bo drogie panie i kochani panowie, kiedy głównym wątkiem fabularnym jest brutalne morderstwo , to wprost nie przystoi używać w narracji delikatnych słów. I Kinga Wójcik to rozumie. Jest dosadnie, bluźnierczo i bardzo po męsku. Jest to książka dla czytelników, którzy nie zatykają uszu i nie obruszają się jak usłyszą brzydkie słowo.
Kolejnym z głównych bohaterów jest sierżant Wolski, który pomaga Rudnickiej w prowadzeniu śledztwa (czytaj. stara się ujarzmić lwicę). Zaczynając tę książkę nie miałam zielonego pojęcia co się wydarzyło pomiędzy tą dwójką w przeszłości, jednak zdecydowanie była pomiędzy nimi chemia. Tutaj od razu powiem, że jeśli liczycie na erotykę, sex, buzi buzi czy chociaż przytulaski, to muszę was rozczarować niczego takiego tutaj nie będzie. Zresztą gdyby mój były mąż był brutalnym chamem a obecny partner w pracy, zniewieściałym gówniarzem, to też raczej nie miałabym ochoty na żadne zbliżenia. No ale chemia była. I nie mogłam tego zrozumieć. Nie mogłam też zrozumieć dlaczego autorka była w stanie obdarzyć Lenę Rudnicką jajami wielkości balonów, a Wolskiemu nawet się nie dostał zastrzyk z testosteronu. Był ślamazarny, nijaki, infantylny i zdecydowanie nie zaliczał się do badboyów w stylu Darka "Miami" z Pitbula (tak właśnie powinien wyglądać zawodnik z wydziału kryminalnego). No dobrze, ale czy do czegoś pomiędzy naszymi bohaterami doszło, czy też nie i musimy czekać na kolejne tomy, to już nie zdradzę.
A fabuła? Fabuła jak to w kryminałach. Mamy morderstwo, wzorowane na tym sprzed kilkunastu lat, mamy kwiaty, martwe ciało i zagadkę. Tutaj obyło się bez zbytnich rewelacji. Autorka dość szybko odkryła przed nami karty (dosłownie) , co było troszkę rozczarowujące. Ciekawym motywem było użycie symboliki liczby "13", która w polskiej kulturze uznawana jest za pechową. 13 lat minęło od pierwszego małżeństwa, na miejscu zbrodni znaleziono 13 róż... ciekawe dlaczego morderca wybrał akurat ten numer?Wyjaśnienie będzie wyczerpujące, końcówka zadowalająca a język, którym była napisana książka jak najbardziej poprawny. Muszę przyznać, że jestem na tak. Wójcik zadbała o to, żeby cały czas się działo. Nie mamy tutaj do czynienia wyłącznie z policyjnym śledztwem i przepytywaniem świadków. Pojawiają się nowe tropy, zwroty akcji, podejrzani znikają i przybywają nowi. A czas się kurczy. Mi się podobało i zamierzam przeczytać poprzednie książki autorki. Po pierwsze po to by zobaczyć jaki intrygi wymyśliła a po drugie by jeszcze lepiej poznać naszych bohaterów (szczególnie Rudnicką, bo myślę, że mam z nią sporo wspólnego ).
"Osadzony" to bardzo dobry, mroczny kryminał, powiew świeżości na polskim rynku wydawniczym. Myślę, że przypadnie do gustu wyjadaczom gatunku, a tych czytelników, którzy nie są przyzwyczajeni do mocnego języka i dosadności, może nieco wystraszyć. Moim zdaniem warto zainwestować w twórczość pani Kingi Wójcik. Może nie jest tak płodna jak jej "mroźny" kolega po fachu, jednak jej powieści są zdecydowanie bardziej dopieszczone i wielowątkowe....jest 8.5 i z tą notą się zgadzam. Ciekawa jednak jestem czy kolejna książka będzie strzałem w dziesiątkę? Biorąc pod uwagę trend, to nie może być inaczej. Polecam.