Nie da się ukryć, że Osiedle RZNiW to trochę inna odsłona mroźnego pisarstwa. Nie chcę przyklejać tej powieści niepotrzebnej łatki, ale na początku miałam dziwne wrażenie, że przez wiek i sposób bycia głównych bohaterów, ta historia zjechała trochę do rangi młodzieżówki. Później to wrażenie się zatarło, bo pojawiły się mocniejsze sceny, poważniejsze tematy i cała fabuła nabrała głębszego znaczenia, jednak te wstępne odczucia w głowie pozostały.
Szok pierwszy: nie sądziłam, że Remigiusz Mróz tak ostro poleci slangiem.
Spodziewałam się bluzgania na prawo i lewo, ale nie takiego stężenia slangu młodzieżowego. Przez kilka rozdziałów nie mogłam się wgryźć w historię właśnie przez język. Z drugiej strony rozumiem, że gdyby nie ten slang, książka nie byłaby tak charakterystyczna, a klimat mógłby stracić na wyrazistości. Czapki z głów, bo łatwo było przekombinować dialogi, posługując się takim podwórkowym językiem, a jednak autor podołał i chociaż ja kręcę nosem to wyłącznie dlatego, że takie kwieciste teksty wolę w muzyce niż w literaturze. Ten element książki nie przypadł mi do gustu tak po prostu, nie ze względu na słabe wykonanie czy coś w tym stylu. Finalnie nie wpłynęło to negatywnie na moje odczucia, więc luz.
Szok drugi: zawirowania fabuły!
Wiedziałam, że należy spodziewać się niespodziewanego, ale i tak zaskoczeń nie zabrało. Niezwykle podoba mi się jak ta historia dojrzała, bo zaczęła się niby tak sobie, a ostatecznie niesamowicie rozkwitła w coś wartościowego, mądrego, z godnym przekazem. Kreacja bohaterów i cała ta osiedlowa otoczka, z czasem nabrały głębszego sensu i to, co początkowo mnie uwierało, poszło w niepamięć.
Szok trzeci: niby były wskazówki, niby wnikliwe oko mogło coś zauważyć, niby podejrzewałam, kto jest kluczową postacią w tym całym zamieszaniu, a mimo to dałam się zwieść. Zakończenie okazało się świetne, sprytne i oryginalne, chociaż... coś takiego już było. Nie podam tytułu i autora, bo mógłby to być mały spojler, ale ostatnio miałam przyjemność czytać książkę, której fabuła oparta została na podobnym rozwiązaniu. Nic więcej nie zdradzę, ale to podobieństwo uświadomiło mi, jak różnie można poprowadzić akcję w oparciu o ten sam klucz do rozwikłania zagadki.
Osiedle RZNiW udowadnia, że Mróz jest autorem bardzo elastycznym i świetnie potrafi budować klimat. Mimo małych zgrzytów jestem usatysfakcjonowana. Liczyłam na rozpierduche, na wielką bombę, a dostałam mega pokaz fajerwerków, trochę tańszy zamiennik, ale ostatecznie zrobił na mnie duże wrażenie.
Historia ma charakterek, fajne postacie, mega zwroty akcji. Zwraca uwagę na różne ważne problemy społeczne i pokazuje, że dzieciak w dresie nie jest gorszy od dzieciaka w drogich ciuchach, a rodziny się nie wybiera. Zanim zaczniesz kogoś oceniać, powiesz, że patola, że niewychowany dresiarz, że z takiego to nic nie będzie, zastanów się dwa razy, bo teoretycznie wszyscy jesteśmy równi, a jednak nie wszyscy mamy takie same możliwości.
Osiedle RZNiW polecam, bo o ile forma tylko spoko, to przekaz naprawdę sztos!
Szacun za playlistę, szacun za posłowie, no i szacun za przeurocze ostatnie zdanie!
Masz czytać, czaisz? ;)