Ślub powinien być jednym z najpiękniejszych dni w życiu młodej pary, choć niewątpliwie wiąże się z ogromnym stresem. Ślub po 12 latach wspólnej drogi powinien być jedynie formalnością. Z założenia, bo w praktyce gdy dwie rodziny są skrajnie różne i trudno im się tolerować, a do tego dochodzi wiele innych, trzymanych w sobie pretensji, może być różnie. Ale wszechświat czuwa, nie chce by bohaterowie zaprzepaścili wspólne lata i swoją miłość, każe im więc powtarzać ten dzień w nieskończoność. Gdy mamy przerabiać ten sam dzień, znając to, co nas w nim czeka, możliwości jest nieskończenie wiele, a scenariusze się mnożą. Czy bohaterowie znajdą taki, który sprawi, że poskładają rozsypane życie w całość? 24 godziny to niby nic na przestrzeni całego życia, a jednak może zmienić wszystko.
Megan od zawsze była nad wyraz odpowiedzialna i dojrzała. Stara się zadowolić wszystkich, dopasować do ich żądań i kaprysów, tak by nikt nie poczuł się urażony. W całym tym przedstawieniu zwanym swoim życiem od dawna jednak zapomniała o sobie. Wychowana w dość dysfunkcyjnej rodzinie, przejęła na siebie obowiązki bycia matką- nie tylko dla rodzeństwa ale i dla własnej rodzicielki. Miła, poukładana, ze wszech miar dobra Meg- taka właśnie jest. Nie skarży się, nie kłóci, tłumi w sobie wszystkie negatywne emocje i stara się brać wszystko, co tylko może na swoje barki. Ale ile można tak żyć?
Tom pochodzi z rodziny z wyższych sfer, a plan na jego życie był już dawno ułożony, on tylko postępuje tak, jak życzą sobie rodzice. Przez brata określany jako "zapasowy", w oczach ojca zawsze nie do końca spełniający jego oczekiwania, przez matkę niezauważany. Choć to świetny prawnik, poświęcający się swojej karierze z dużymi sukcesami, to tak naprawdę nigdy nie wyzbył się kompleksu bycia gorszym, bycia czyimś drugim wyborem. Od lat wybiera własną rodzinę ponad Megan, ale ona nigdy nie narzekała. Tom też nie narzekał na to jak został pokierowany przez rodziców. Ale to wcale nie znaczy, że problem nie istnieje, prawda?
To debiut, który powala na kolana. Wszystko jest przemyślane, idealnie wyważone, nie ma żadnego zbędnego elementu i jest bardzo realistyczne. Ukazuje trudy bycia w związku, osiadania na laurach, przyjmowania drugiej osoby za pewnik i niuansów, które gubią się w otchłani codzienności, niemniej mogą ranić do żywego. Nieprzepracowane urazy, błędy, brak odpowiedniej komunikacji i rozmów głębszych niż o tym, co należy załatwić czy kupić, mogą doprowadzić każdą relację do zagłady. Autorka umiejętnie pokazuje, że nadrzędną zasadą każdego, nawet najcudowniejszego związku jest to, by pamiętać o drugiej osobie, stawiać ją na piedestale i dostrzegać szczegóły. Często zbyt pochłonięci płynięciem wraz z falą zwaną życiem zapominamy o tym, co tak naprawdę istotne. Nie potrafimy także docenić obecności drugiej osoby do momentu, aż przyjdzie moment, że możemy ją stracić. Tkwimy także w marzeniach, tak bardzo odrealnionych, zakładając, że ten wyimaginowany świat byłby dla nas lepszy, zamiast skupić się na tu i teraz. I wszystko to, a nawet więcej, otrzymamy w tej książce. Mądrej, pięknej, wzruszającej, pełnej wielu emocji. Sam pomysł przeżywania raz po raz tego samego dnia i szukania rozwiązania tej sytuacji mi ogromnie przypadł do gustu, choć nie jest może ideą świeżą, w mojej ocenie zawsze jest interesującym zabiegiem, dającym duże pole do popisu. To świetna powieść obyczajowa, w której naprawdę zakochałam się bez pamięci i ogromnie Wam ją polecam.
Opinia bierze udział w konkursie