Historia od samego początku jest zawiła i nieoczywista. Kiedy wydaje nam się, że dochodzimy do prawdy ta ucieka z zasięgu naszego wzroku i ponownie musimy ją tropić. To trochę przypomina zabawę w kotka i myszkę, czasem męczy innym razem ekscytuje, ale na pewno ostatecznie na długo zapada w pamięci...
Opowieść rozpoczyna się w dniu jedenastej rocznicy zaginięcia Dziewczynki z lodem na patyku. Dziewczynka zaginęła w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach i w każdą rocznicę tych wydarzeń w gazecie ukazuje się artykuł przypominający o niej, a wraz z nim ponowne pytania odnośnie jej zniknięcia. A że w artykule pokazana została z lodem w ręku, dlatego Ted właśnie tak ją nazywa. Mężczyzna był jednym z podejrzanych w sprawie. Przed jedenastoma latami przeszukano jego dom, a on sam trafił na strony gazet. Chociaż ostatecznie nie został o nic oskarżony ta sprawa zmieniła całe jego życie i sposób w jaki postrzegali go okoliczni mieszkańcy. Był wczesny ranek kiedy zdał sobie sprawę z tego, że właśnie dziś przypada rocznica zaginięcia dziewczynki. W lokalnej prasie natrafił na kolejny artykuł. Z racji tego, że przed laty ktoś nieustannie tłukł szyby w jego oknach cegłówkami zastąpił je płytami. W nich miał niewielkie otwory pozwalające na obserwowanie ptaków przylatujących do jego ogrodu. Bardzo to lubił. Jedak tym razem do jego uszu nie dotarł żaden ptasi świergot. Sparaliżował go natomiast widok trawnika usłanego martwymi ptakami. Ktoś w nocy rozłożył pułapki z klejem i rano kiedy ptaki zleciały się jak zawsze tłumnie do karmnika Teda wpadły w pułapkę. Szybko okazało się, że nawet tym jeszcze żyjącym nie można będzie pomóc. Działając pod wpływem chwili uprzątnął z trawnika martwe zwierzęta. Nie chciał aby zobaczyła je jego córka Lauren od czasu do czasu pomieszkująca z ojcem. Oboje są zagadkowi i wydają się być upośledzeni, a ich zachowanie nierzadko zaskakuje i przeraża. Poza nią z Tedem mieszkała kotka Olivia, którą bardzo kochał...
Równocześnie Dee, starsza siostra zaginionej przed laty dziewczynki próbuje na własną rękę odnaleźć porywacza.W jej ręce wpada zdjęcie, które przywodzi ją w okolicę domu Teda, domu położonego na samym końcu ulicy. Dee wierzy, że jej siostra nadal żyje, że czeka na ratunek i że uda jej się rozwikłać zagadkę sprzed lat. Czy jej przypuszczenia są słuszne? Czy Ted faktycznie ma coś wspólnego ze zniknięciem dziewczynki? Czy mężczyzna, który zachowuje się jak dziecko mógłby kogoś skrzywdzić? A może w jego pamięci skrywają się jakieś informacje, które uda im się wspólnie z niej wydobyć i ułożyć jak puzzlową układankę?
Autorka od początku trzyma czytelnika w niepewności i jeśli ten liczy na wyjaśnienie wszystkich niedomówień może się odrobinę rozczarować. Wiele trzeba sobie dopowiedzieć samemu. Tę możliwość daje nam narracja pierwszoosobowa w przypadku Teda i Olivi, którzy relacjonują nam wydarzenia w czasie teraźniejszym. Z kolei w przypadku Dee mamy do czynienia z narracją trzecioosobową. Bohaterowie wracają myślami do wydarzeń z przeszłości, analizują je zastanawiając się co faktycznie miało miejsce przed jedenastoma latami. Czytając mimowolnie w tych relacjach wyszukujemy wskazówek pozwalających na zbliżenie się do wyjaśnienia sprawy. Pojawiają się pierwsze hipotezy jednak te nie zawsze są celne, dopiero ostatnie strony pozwalają nam odkryć prawdę i zrozumieć chaotyczne i często zaskakujące postępowanie bohaterów.
Podsumowując jest to powieść nietuzinkowa, na pewno też mroczna, trzymająca w napięciu, przemyślana i pełna tajemnic. Świetne kreacje bohaterów dodają jej charakteru. Każdy z nich jest zagadkowy i nie ma co ukrywać, że też i dziwny. Jeżeli poszukujecie więc wrażeń i chcielibyście poznać mroczną tajemnicę ostatniego domu na zapomnianej ulicy chwytajcie za książkę. Dla fanów thrillerów psychologicznych będzie ona nie lada gratką. Polecam ;)
Opinia bierze udział w konkursie