Wiecie, że lubię literaturę wojenną i holocaustu. Jest naprawdę mało książek w tej tematyce, które nie robią na mnie wrażenia. ostatnipociąg jak sama autorka pisze ,,to raczej fikcja niż historia" i jestem jej wdzięczna za to, że negocjacje ukrywa tego faktu. Wiemy doskonale, że zdarzają się sytuacje odwrotne, a czytelnik takiej książki ( nie daj Boże pierwszej z zakresu holocaustu) później jest przekonany, że w obozie to było jak na kwiecistej łace zastawionej szwedzkim stołem.
Wracając do tematu, książka traktuje o ratowaniu żydowskich dziecko z Niemiec i innych krajów zagrożonych przez nazistów. Nie będę znowu przytaczała całego opisu, bo już mieścinie okazję go przeczytać tylko przejdę do sedna.
Być może niektórym braknie tutaj "akcji", ale jeśli głębiej się nad tym zastanowić to w tamtych latach każdy dzień był pełen nieoczekiwanych zwrotów. Jednego dnia Żydzi mogli żyć normalnie a następnego musieli oddać cały swój dorobek, kolejnego przenieść się z własnych mieszkań do gett albo unikać z kraju. O ile była taka możliwość, bo teoria z praktyką nie miały wiele wspólnego. Dla nich każdy dzień zaczynał się od niewiadomej i kończył strachem przed dniem kolejnym. Autorka poruszyła aspekt rodzin, które nie miały żydowskiego pochodzenia, ale z Żydami sympatyzowali lub pomagali i tacy ludzie też mogli liczyć na zainteresowanie gestapo... Książka poświęcona pamięci kobiety, Truus Wijsmuller, która uratowała tysiące dzieci jest nie zwykle poruszająca. Brakuje słów, alby opisać miłość rodziców do dziecka, którzy decydują się wysłać dziecko do obego kraju, bez niczego, ale z troski o życie i bezpieczeństwo z nadzieją, że tam będzie lepiej. Historia poruszająca do szpiku kości rozbiła mnie kawałki i ciężko jest mi się pozbierać. Nie potrafię zwyczajnie zrozumieć czemu winne były te dzieci? Czy ich jednym przewinieniem było to że urodziły się Żydami?
Pisarka w historię transportu małych dzieci wplotła historie przyjaźni dwojga nastolatków, która tutaj także odgrywa duża rolę. Udało jej się uchwycić nieprzemijalność przyjaźni i trwanie w niej oraz wspieranie się niezależnie od okoliczności i od wieku ludzi.
Autorka rzetelnie pokazała jak szybko nastąpiła zmiana rzeczywistość z sielskiej na wojenną, z czym musieli się zmierzyć przeciwnicy tamtejszej polityki. Nie jestem w stanie ocenić czy system wywozu dzieci działal w podobny sposób, ale mogę się domyślać, że uratowanie takiej ilości było tylko częściowo legalne. Jednak czy w takim przypadku liczą się przepisy czy ludzkie życie?
Być może niektóre sytuacje są nierealne i do takich zapewne należy rozmowa Truus z Eichmannem,jeali nie w całości to czesciowo, ale tego pewna nie jestem pewna a inne są podkoryzowane na potrzeby fabuły...
Mimo, że fikcja to oparta na faktach i ja wam serdecznie polecam.
Opinia bierze udział w konkursie