Jednym z celów literatury jest poszerzanie naszych horyzontów myślowych oraz przyjęcie słusznej tolerancji dla zjawisk, które dotykają ludzi na całym świecie. Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy to powieść, która zdecydowanie wpływa na czytelnika i wypełnia wspomniane wyżej zamierzenia. Dzisiejsza recenzja dotyczy powieści, która w blogosferze pojawia się rzadko, pomimo tego, iż jest wspaniała. Przygotujcie się zatem na tekst pełen pozytywnych wrażeń - ochów i achów.
,,Jej obecność miała przypomnieć komisji, że rozpatrywane sprawy dotyczą losów ludzi, a nie serii wydarzeń i zakrwawionych dowodów, które zdążyły z czasem wyblaknąć.
Carla i Kevin Reid prowadzą spokojne życie na farmie. W dniu rocznicy ślubu pary odwiedza ich syn Jack, który pomieszkuje w mieście, lecz za kilka lat ma wrócić i przejąć pieczę nad gospodarstwem. Rodzinny wieczór zmienia się w piekło, gdy do majątku Reidów włamuje się dwójka nastolatków, którzy niszczą wszystko, na co Reidowie pracowali całe życie.
Ben Toroa bez skrupułów niszczy obcym ludziom życie, jednocześnie pozbawiając siebie szans na lepszą przyszłość. Dotąd życie nastolatka wypełnione było przemocą, strachem i głodem. Jeden wieczór łączy losy zupełnie obcych sobie ludzi na całe życie.
Fiona Sussman wychowała się w Południowej Afryce. Jej dom od zawsze wypełniony był książkami, co obudziło w niej miłość do literatury. W 1989 roku przeniosła się do Nowej Zelandii zdobyła wykształcenie medyczne i rozpoczęła pracę lekarza domowego. Aktualnie mieszka w Auckland z mężem, dwoma córkami i dwoma psami. Jest autorką książek: Shifting Colours (2014), Anothers Woman Daughter (2014) oraz Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy (The Last Time We Spoke, 2016). Jej książki dotykają teorii apartheidu i jego negatywnych skutków na społeczeństwo.
Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy to najnowsza i pierwsza powieść autorki, która pojawiła się na polskim rynku wydawniczym. Autorka włożyła w powstanie tej powieści ogrom pracy. W latach 90. ubiegłego wieku przez Nową Zelandię przeszła fala napadów na domostwa. Przemoc, walki gangów, coraz głębsza deprawacja młodzieży i wyroki na coraz to młodszej społeczności, najczęściej pochodzących z rodzin patologicznych, była na porządku dziennym. Kobieta spędziła wiele czasu na wizytach w więzieniach, rozmowach ze skazańcami, pracownikami więzienia, policjantami oraz stowarzyszeniami ofiar aby zrozumieć dokładnie temat jej książki. Przyniosło jej to słusznie przyznaną nagrodę The Ngaio Marsh Award 2017 za najlepszą powieść kryminalną w Nowej Zelandii.
,,Kiedy człowiek nie ma na nic wpływu, musi wyrobić w sobie znieczulicę i nie przywiązywać się do miejsc ani ludzi.
Historia opisana w powieści jest, najprościej mówiąc, poruszająca. Człowiek na swoje szczęście pracuje całe życie, powoli zmienia swe marzenia w rzeczywistość, z czcią buduje swój mały światek, gdzie bezpieczeństwo, miłość i wzajemny szacunek stanowią fundament. Niestety, wystarczy chwila, by wszystko zniszczyć, zmiażdżyć niczym kartkę papieru i wyrzucić. Carla została z niczym. Wszystko co znała i kochała - wspaniałego męża, upragnionego syna, dom i gospodarstwo, o które codziennie dbali, obróciło się w pył. Po przeszłości zostało tylko pudło zdjęć i rzeczy, którego otwarcie przynosiło falę bólu.
Autorka postawiła na stworzenie nietuzinkowych portretów psychologicznych bohaterów. Zarówno historia Bena jak i Carli jest poruszająca, niejednoznaczna, sprzeczna z ich charakterami. I tak też poznajemy Bena - nastolatka, wychowanego i wciąż tkwiącego w patologicznej (mało powiedziane) rodzinie, który po powrocie do domu z napadu pierwsze co robi, to przebiera swą malutką siostrzyczkę. Ben nigdy nie czuł się bezpieczny, jego życie było jednym wielkim chaosem. Carla wychowała się w mieście jako córką ludzi, którzy uważali, że człowiek uczy się dzięki własnym doświadczeniom, a nie poprzez nauki pobierane w szkole. W dzieciństwie wsłuchiwała się w opowieści o strajku w 1951 roku, na własne oczy widziała skutki polityki apartheidu - była jej ofiarą. Swe życie ułożyła obok białego farmera, z którym prowadziła spokojne życie na farmie, a wcześniej uczyła w lokalnej szkole.
,,Ukrywanie się w domu nabierało sensu, gdy na dworze panował ziąb, a zdawało się dziwnie żałosne w świetle letniego słońca.
Nie miałam żadnego problemu z wgryzieniem się w fabułę czy styl autorki. Sussman napisała mocną powieść językiem lekkim i przystępnym w odbiorze. Głównym tematem jest człowiek i mroczne zakamarki jego duszy. To piękna powieść o przebaczeniu komuś i samemu sobie, o tym, że czasami trzeba bardzo długiego czasu, by pojąć ogrom wyrządzonej krzywdy - że aby żyć dalej trzeba zostawić przeszłość za sobą, odciąć się od niej, ale nie zapomnieć.
Gdy zamknęłam książkę moje serce wypełniło poczucie szacunku dla Carli. Ile ta kobieta musiała mieć w sobie siły i odwagi? Kobieta po traumatycznych przeżyciach znalazła w sobie ikrę, dzięki której udało jej się stanąć na nogi, zmierzyć się z nową rzeczywistością - oraz wybaczyć. Autorce udało się również wzbudzić we mnie współczucie dla kogoś, kto za swe czyny powinien zgnić w więzieniu w zapomnieniu i odrzuceniu. Z czasem przestałam widzieć w Benie tylko oprawcę, potwora, który nie zawahał się zabić. Dostrzegłam w nim ofiarę przemocy, biedy - dziecko marginesu społecznego, dla którego agresja, strach i głód były czymś zupełnie normalnym, czymś co było obecne w jego życiu od zawsze - zagnieździło się w jego sercu i duszy niczym trucizna rozprzestrzeniająca się na wszystko czego dotknął.
Nie jestem w stanie nic zarzucić tej książce. Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy to rewelacyjna, fenomenalna historia, której treść wrasta we mnie coraz mocniej. Najnowsza powieść Sussman podkreśla również istotność pielęgnowania kultury i historii własnego pochodzenia, gdyż bez tego człowiek się gubi, nie dostrzega oczywistości i ścieżek wytyczonych przez przodków. To nie jest zwykła powieść - lecz historia wielu ludzi, którzy przeszli przez to samo. Po przeczytaniu Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy dedykacja Fiony Sussman nabrała sensu - Żyjącym w cieniu przemocy.
Opinia bierze udział w konkursie