Spośród wielu, mniej lub bardziej znanych, niedźwiedzich bohaterów, moje serce skrupulatnie skrada pewien miś mieszkający w Londynie, w domu nr 32 przy ulicy Windsor Gardens. To Miś Paddington! ?Odkurzony? w ostatnich latach za sprawą dwóch filmów pełnometrażowych bohater, powraca w nowej (?) odsłonie dzięki wydawnictwu Znak Emotikon. I jest to powrót ? jak dla mnie, spektakularny!
Paddington urodził się w Peru. Na skutek dziwnych zawirowań losu z trzęsieniem ziemi w tle, trafia na statek, a stamtąd to już prosta droga do... Anglii. Pozostawiwszy w Limie ciocię Lucy, nasz bohater dociera ostatecznie do Londynu. Na stacji kolejowej o nazwie ?Paddington? poznaje on rodzinę Brownów, która postanawia przygarnąć go pod swój dach. Odtąd życie ciekawskiego miśka zaczyna kręcić się wokół państwa Brown, ich dzieci: Jonatana i Judyty, gospodyni - pani Bird, przyjaciela - pana Grubera oraz sknerowatego sąsiada ? pana Curry?ego (który nie przepuści żadnej okazji żeby wykorzystać naiwność naszego bohatera). Paddington okazuje się pomocnym, spokojnym (z natury) niedźwiadkiem, dla którego kanapka z marmoladą stanowi najwspanialszy przysmak na ziemi. Nierozerwalny ze swoim zmanierowanym już nieco kapeluszem, miłośnik katalogów i okazyjnych wyprzedaży, co rusz dostarcza swoim dobrodziejom ? państwu Brown nowych wrażeń, przy okazji przyprawiając ich o kolejny siwy włos, czy stan przedzawałowy.
Postać misia Paddingtona, stworzona przez Michaela Bonda, sięga końca lat pięćdziesiątych minionego wieku. Do tej pory powstało kilkanaście książek o jego przygodach. Wydawnictwo Znak sukcesywnie wznawia poszczególne części. Niedawno do swojego portfolio dodało trzy kolejne tytuły: ?Paddington daje sobie radę? (tom 3), ?Paddington się krząta? (tom 6) oraz ?Paddington tu i teraz? (tom 12). A ja miałem nieukrywaną przyjemność zapoznać się z nimi.
Kto nie miał wcześniej styczności z tymi tytułami, może czuć pewną obawę co do języka i sposobu narracji w nich zawartej. Wszak pierwsze z tomów powstawały w latach 60-tych XX wieku. Dla nas to kosmos! A dla naszych dzieci jeszcze dalej. Inny język, inne realia. Bez obaw! Dzięki tłumaczeniu Kazimierza Piotrowskiego i Michała Rusinka, teksty są nadal świeże, słownictwo nie ?trąci myszką?, a nade wszystko zachowano olbrzymią dawkę wspaniałego poczucia humoru. Aż dziw bierze jak przyjemnie się to czyta. Oczywiście akcja dzieje się w ówczesnym Londynie, więc nie oczekujcie tu telefonów komórkowych, superszybkich aut, czy slangu znanego z MTV. Jest grzecznie, dystyngowanie, po ?lordowsku? czasami. Co nie oznacza, że Wasze dzieci i Wy sami nie będziecie parskać ze śmiechu i łapać się za głowy w reakcji na kolejne ?wspaniałe? pomysły misia P.
Więcej na blogu Zwykłej Matki